Oj listopad był intensywny pod względem czytelniczym. Trafiło do mnie kilka świetnych tytułów, sięgnęłam też po kilka, które dłuższy czas zalegały mi na półce i ostatecznie przeczytałam 10 książek. Dlatego mam o czym pisać i dlatego dzisiaj kilka fajnych pozycji Wam przedstawię. Jeżeli interesują Was wszystkie przeczytane przeze mnie książki to zapraszam TUTAJ, na mój kanał na YouTube, na którym opowiedziałam o stosiku z listopada właśnie :)
A teraz po kolei co ciekawsze, przeczytane przeze mnie tytuły:

Przegląd literatury

1. Harry Potter i kamień filozoficzny – J.K.Rowling (wersja ilustrowana)

Mój numer jeden! Przepiękna, przecudowna książka, która raz jeszcze zabrała mnie do świata Harrego Pottera. O Harrym jako o Harrym chyba nie muszę opowiadać, bo chyba każdy zna ten świat, nawet jeżeli nie czytał, ale pewnie ciekawi Was wnętrze tego wydania, więc podrzucam vlog, który nagrałam i który pokazuje także wnętrze książki :)

2. Mężczyźni bez kobiet – Haruki Murakami

Obok Erica Emmanuela Schmitta mój ulubiony „niefantastyczny” pisarz. To, co najważniejsze i co zawsze powtarzam – Murakami nie jest dla wszystkich. Jego albo się uwielbia, albo nienawidzi. Dlatego, jeżeli inne jego książki Wam nie podchodzą, to tutaj może być podobnie. Ja jednak jestem zachwycona najnowszą książką autora, chociaż nie mogłoby się obejść bez małego ale ;)

Książka to zbiór 6 opowiadań. I wszystkie są fajne, wciągające, ale z jednym miałam problem. W jednym z opowiadań, jeden z bohaterów wypowiadając się, używa akcentu z Kioto. Problem w tym, że wszelkie teksty z akcentami bardzo ciężko się tłumaczy, żeby czytelnik zrozumiał i poczuł różnicę, ale żeby to tłumaczenie miało sens. Tutaj, żeby pokazać tę różnicę, tłumaczka, posłużyła się gwarą poznańską. Przyznam, że nie do końca podszedł mi ten pomysł, aczkolwiek brawa za odwagę i za takie rozwiązanie, bo lepszego chyba bym nie znalazła. Sama zresztą niedawno tłumaczyłam tekst, w którym była gwara śląska – o Barbórce (TUTAJ) – i miałam ogromny problem z tym, jakie rozwiązanie zastosować. Dlatego chociaż ciężko mi było się do takiego zabiegu przyzwyczaić to brawa dla tłumaczki za znalezienie chyba najlepszego możliwego rozwiązania problemu :)

Poza tym, książka jest naprawdę dobra, pokazuje jak bardzo mężczyźni bez kobiet są biedni. Znaczy się, ja nie chcę przeceniać nas, kobiet, ani dodawać sobie wartości, ale cóż… tak już jest, że nas nienawidzicie a jednocześnie kochacie panowie :)

3. Klub egoistów, Zapasy z życiem, Oskar i Pani Róża – Eric-Emmanuel Schmitt

Było o Murakamim, to nie mogę pominąć też Schmitta. Sięgnęłam po jego pierwszą książkę, która dopiero w tym roku została w Polsce wydana po raz pierwszy, ale też po dwa starsze tytuły, w tym jeden klasyk. A więc po kolei:

Klub egoistów – pierwsza książka autora. Szczerze? Zawiodłam się na niej. Bardzo ciężka. Chociaż niewielkich rozmiarów to miałam wrażenie, że nigdy nie skończę jej czytać. Cieszy mnie tylko to, że nie trafiłam na nią jako pierwszą, bo na pewno nie sięgnęłabym po inne tytuły autora a miałabym czego żałować. Klub egoistów ma w sobie fajne przesłanie i kilka ciekawych myśli, ale jako całość jest zbyt toporny.

Zapasy z życiem – krótka, lekka, przyjemna. Fajne przesłanie, fajna forma. Czytałam tak naprawdę siedząc przy komputerze w momentach, gdy coś przetwarzałam i musiałam czekać. Początkowo, jako czytelnik, nie wiedziałam o co w niej tak naprawdę chodzi, więc tym bardziej ciekawiła i sprawiała, że miałam ochotę na więcej. Może nie najlepszy twór Schmitta, ale bardzo przyjemny i jak najbardziej polecam!

Oskar i Pani Róża – przez jakiś czas miałam wrażenie, że jestem ostatnia na świecie, która nie czytała tej książki. Czytali ją już chyba wszyscy. Ja odkładałam ją w czasie, bo bałam się, że złamie mi serducho. I ostatnie dwie strony w jakiś sposób rzeczywiście to zrobiły. Przepiękna historia, którą po prostu powinniście przeczytać!

4. Business English Magazine

Czas na odświeżenie w kwestii nauki języka poprzez magazyny. Od bardzo długiego czasu używałam do tego English Matters, ale doszłam do wniosku, że czas na poważniejsze tematy i skusiłam się na BEM. Jakież było moje zdziwienie objętością czasopisma i jego różnorodnością tematyczną. Nie do końca co prawda nazwałabym to biznesowym magazynem, bo chociaż tematyka rzeczywiście taka jest, to jeżeli ktoś nastawiłby się na naukę właśnie biznesowych słówek, to może się ostro na tym przejechać. Chociaż nie ukrywajmy, że magazyn tłumaczy po prostu co trudniejsze słówka a w artykułach dotyczących tematyki biznesowej w sumie nie musi to być stricte biznesowe słownictwo.

Mimo wszystko magazyn jak najbardziej polecam.  Tematyka jest dużo poważniejsza, niż w English Matters, ale nadal bardzo dobrze się to czyta!

Bardzo pozytywnie zaskoczyłam się tym, że w magazynie nadal znaleźć mogę dział podróże i o ciekawych miejscach poczytać. Bałam się, że go zabraknie a jakby nie było, to był to mój ulubiony dział w EM. Na szczęście tutaj też jest i w aktualnym wydaniu poczytać możemy o Singapurze akurat.

Co jeszcze spodobało mi się w BEM? To, że sądziłam, że to bardziej „sztywne” wydanie magazynu do nauki angielskiego, ale w sumie to nieprawda. Po prostu English Matters ma bardziej luźny design. Chodzi mi o to, że na pozór wydaje się luźniejszy, ale w obu magazynach artykuły przygotowywane są równie skrupulatnie i merytorycznie i oba magazyny czyta się rewelacyjnie!

Related Posts

E-book

Archiwum