Aż wstyd się przyznać, ale odkrywam życie. Dosłownie. Poszukuję czegoś więcej, próbuję zrozumieć więcej, nauczyć się więcej, pojąć więcej. Mam nieskończone jeszcze 26 lat i nie wiem gdzie się do tej pory uchowałam. Są dziedziny, w których czuję się dobra i w których się odnalazłam, ale są też takie, w których jestem beznadziejna. Czuję się wtedy jak debil, bo wszyscy wkoło o czymś mówią a ja czuję się tak, jakby odkrywali przede mną Amerykę. Jedną z tych dziedzin jest fizyka. Drugą historia. I pewnie jeszcze kilka innych mogłabym wymienić.
Koniec kwietnia/ początek maja wzięłam urlop. Dwa tygodnie, podczas których nie wyściubiałam niepotrzebne nosa ze swoich czterech kątów i podczas których postanowiłam czytać do oporu. Nadrobić pewne zaległości i sięgnąć po tytuły, na które ostatnio brakowało mi czasu. Ostatecznie przeczytałam 7,5 książki. Jedna z nich mocno na mnie wpłynęła. Na moje nastawienie i postrzeganie. Rok 1984 Orwella sprawił, że odpowiednie zapadki wskoczyły w odpowiednie miejsca w mojej głowie. Szeroko otworzyłam oczy, wzięłam wdech i miałam wrażenie, że drzwi celi, w której siedziałam delikatnie się uchyliły.
Nie jestem z tych, którzy odmieniają swoje życie po jednym cytacie. Po jednym wykładzie. Jednej piosence, czy jednym filmie. Niemniej, rok 1984 coś ze mną zrobił. Nadepnął na odcisk. Poruszył tego futrzaka, którego ukrywa się głęboko w środku. Wkurzył, zirytował, podeptał, napluł na mnie. Poczułam się zmęczona, zniszczona i natchniona jednocześnie. Tak, jakby ktoś strzelił mi z liścia a jednocześnie poklepał po plecach. Szeroko otworzył oczy.
Może to za wcześnie, by o tym mówić, ale Orwell i jego rok 1984 to na pewno jedna z książek mojego życia. I nie, nie jestem teraz natchnionym guru. Nie będę namawiać Was do zmiany, choć nawołuję, do przeczytania tej książki, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście. Sprawiła, że poczułam się naiwna, zamknięta, głupia. Mam wrażenie, że do tej pory miałam klapki na oczach.
Jestem ignorantką. Wiele rzeczy w żaden sposób mi nie przeszkadza. Wiele rzeczy w ogóle mnie nie mierzi. W dupie mam politykę. W dupie mam to, co się na świecie dzieje. W wielu dziedzinach mam zaległości i do tej pory nie miałam potrzeby, żeby je nadrabiać. Jakkolwiek zgłębiać wiedzę, której mi brakuje. Nagle przychodzi George Orwell i chlast w ryj. Czuję się tak, jakbym się przebudziła.
Wiem, że brzmię jak nawiedzona. Przepraszam! Muszę jednak to wszystko z siebie wyrzucić, bo to wszystko siedzi gdzieś w środku i szuka ujścia. Jeżeli czytaliście tę książkę (a pewnie tak!) to doskonale wiecie co mam na myśli i dlaczego tak wiele uczuć we mnie buzuje. Jeżeli nie czytaliście zaufajcie mi i dajcie książce szansę.
To nie jest też tak, że nagle rzucę wszystko i zacznę zgłębiać historię ludzkości, filozofię, fizykę i wszelkie inne, dalekie mi dziedziny. Co to, to nie. Mam jednak zapał i chciałabym dowiedzieć się więcej. Otworzyć oczy jeszcze szerzej. Zrozumieć. Przyjąć do siebie. Żeby nie popełnić błędu. By móc dostrzegać jakie mechanizmy rządzą światem, w jaki sposób próbują nami manipulować, czy w ramach jakich wydarzeń historia zatacza koło. Nie muszę wiedzieć wszystkiego. Nie muszę zgłębiać wszystkiego w jednej chwili i nadrabiać braków ostatnich lat. Chcę jednak sięgać po ambitniejsze lektury, odkrywać świat i mechanizmy nim rządzące. Nie chcę być już ignorantką, żeby nie obudzić się jak będzie za późno.
Patrzę na ten tekst i mam wrażenie, jakby serio coś mnie nawiedziło. Albo jakbym podświadomie wzywała Was do przewrotu stanu. Tak nie jest. Po prostu czuję się się natchniona, nieco zmieniona. Nie ja jako człowiek. Raczej moje podejście. Odrobinę moja świadomość. I nie, powtarzam raz jeszcze – nie zostanę nagle szaloną feministką, albo aktywistką, nie zacznę brać udziału w debatach politycznych, albo dyskursach o tym, czy mieszanie się USA w wojnę taką a taką ma sens. Może. Ale nie, nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby trochę się otworzyć, liznąć, spróbować. Nie zamykać się na swoje widzi mi się i założenia, które nie mają żadnego podłoża. Chodzi o to, żeby przestać być ignorantem i chociaż spróbować zrozumieć. Dostrzegać.
Sama nie wiem czy ten tekst ma sens. Nie wiem czy go opublikuję.
Jeżeli go czytasz to znaczy, że to zrobiłam.
I powiedz mi, że nie oszalałam. Proszę.
Powiedz mi, że ten, albo inny tytuł wywarł na Tobie równie duże wrażenie i przyczynił się do zmiany nastawienia.
Czy czegoś żałuję?
Tak! Że nie przeczytałam tej książki wcześniej i tyle z nią zwlekałam. Gdybym tylko przeczytała ją, gdy miałam 16 lat…
Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco: