Magia niszczy, Ilona Andrews

„Wybrałaś życie. Mądry wybór. Życie powinno coś znaczyć. Śmierć to tylko śmierć. Gdybyś tu umarła, co znaczyłaby twoja śmierć? Nic. Nie powstrzymałabyś nic. Nie zmieniłabyś nic.” ~ Magia niszczy

Przygotowując się do napisania tego tekstu, wypisałam od myślników wszystkie te punkty, o których chciałabym wspomnieć. Żeby przypadkiem mi nie uleciały. Żebym niczego nie pominęła. Takie rozpisanie plusów i minusów książki przypomniało mi o Warcross. Dwie kompletnie inne książki. Co prawda jedno i drugie to fantastyka, ale jednak są diametralnie różne. Chociaż pod względem walorów, Magia niszczy, ma bardzo podobne plusy, które mnie do książki, ale też całej serii, przyciągają.

CO NAS CZEKA W SIÓDMYM TOMIE?

Magia niszczy to przede wszystkim zbliżenie się do zakończenia całej historii. Seria o Kate Daniels ma zakończyć się na tomie dziesiątym, więc chociaż z utęsknieniem czekam na kolejne tomy, to jednocześnie nie chciałabym się żegnać z bohaterami. Tym razem Curran wyjeżdża i Kate zostaje sama. Okazuje się, że Gromada jest w niebezpieczeństwie a Roland bliżej, aniżeli mogliby przypuszczać. Kate dostaje wezwanie na spotkanie przywódców nadnaturalnych frakcji na terenie Atlanty. Zamordowany został jeden z Panów Umarłych i jeżeli nie odnajdzie sprawcy, rozpocznie się wojna, której Kate zdaje sobie z tego sprawę, nie może wygrać.

ALE TO BYŁO DOBRE…

Nawet nie wiem od czego zacząć. Mogłabym napisać pean na temat tej książki. I nie, nie tylko dlatego, że po raz siódmy obejmuję tę serię patronatem. Objęłam ją patronatem, bo jest rewelacyjna. A Magia niszczy tylko to potwierdza.

Jak już wielokrotnie wspominałam, tom pierwszy podobał mi się, ale nie przekonał mnie do tej serii tak bardzo, żebym uwierzyła w jej magię. Każdy kolejny jednak sprawia, że jest coraz lepiej, coraz dynamiczniej, bardziej wciągająco. Długie serie zazwyczaj są po prostu długie. W pewnym momencie zaczynają nudzić. Tutaj jest wręcz odwrotnie, ponieważ każdy kolejny tom jeszcze bardziej napędza tę historię i przywiązuje nas do bohaterów. Poza tym, z tomu na tom jest coraz lepiej także językowo – potyczki słowne między bohaterami, dialogi, wewnętrzne dialogi, fabuła! To wszystko ma sens. Po tylu tomach nabiera go wręcz jeszcze bardziej. Jest mocno sarkastycznie i mocno wciągająco.

AH BOHATEROWIE…

Oj tutaj to są bohaterowie. Waleczna, cwana i zaradna Kate. Ogrom pobocznych, fantastycznie wykreowanych bohaterów. Skoro już na początku przyrównałam książkę do Warcross to tutaj jest to, czego tam mi zabrakło. Każdy bohater coś znaczy, każdy odgrywa znaczącą rolę. Nawet jeżeli są Ci, których nienawidzimy, to nienawidzimy ich z konkretnego, znanego nam powodu. Jeżeli ich kochamy, to świetnie wiemy dlaczego – za dobroduszność, za zaangażowanie, za miłość, za rodzinność, za walkę. Mam wrażenie, że stale mówię o tych samych plusach, ale to właśnie wartość tej historii. To za to się ją kocha. Za poświęcenia, za wiarę w drugą osobę, za bezgraniczną miłość. Albo bezgraniczną nienawiść.

CO TO BYŁO ZA ZAKOŃCZENIE

Zaskakujące zakończenie, które daje duże pole do popisu w następnych tomach, ale też które trzyma mnie w takiej niepewności, że mam ochotę już, tutaj, teraz zabrać się za kontynuację. Z jednej strony trochę się tego wszystkiego spodziewałam, z drugiej strony szczęka leżała przy podłodze. Ostatnie strony wertowałam w środku nocy, żeby czym prędzej poznać rozwiązanie. A rozwiązanie wprawiło mnie w osłupienie, sprawiło, że serce mocniej zabiło i marzyłam o kontynuacji.

ROLAND NADCHODZI

Nadchodzi i to szybkim krokiem.

Mamy coraz więcej Rolanda – przerażającej, antagonistycznej postaci, która jednak daje się lubić i odrobinę zaskakuje. Chciałam go więcej i czuję, że będzie go coraz więcej. Raczej tytułu ojca roku nie otrzyma, ale fascynuje.

Zazwyczaj jestem za dobrymi postaciami, Roland ma jednak coś w sobie, jakiś magnetyzm, który sprawia, że odrobinę mu kibicuję. I chociaż moc Kate dojrzewa i staje się coraz mocniejsza i chcę, żeby to ona odniosła zwycięstwo, po cichu liczę, że Roland tak szybko nie zniknie i będzie go więcej.

… NO, ALE POMARUDZIĆ TEŻ MUSZĘ

Tylko dlatego, żeby nie było wątpliwości. Co za dużo lukru, to nie zdrowo, dlatego też o mankametach wspomnieć trzeba. Pierwsza połowa książki nieco się dłużyła. Dobrze się ją czytało, ale niewiele się działo. W pewnym momencie pojawiła się obawa, że zbaczamy z torów świetnej serii, ale kiedy przyszło co do czego, kiedy daliśmy się przetrzymać autorom… BAM… i zastanawiałam się kiedy mnie tak psychicznie zniszczono ;)

URBAN FANTASY PEŁNĄ GĘBĄ

Kolejne tomy tej serii przyrównuję zawsze do twórczości Patricii Briggs oraz Anety Jadowskiej. Z jednej strony uważam, że te autorki są bardzo do siebie podobne, a jednocześnie każda z nich ma swój własny, indywidualny styl i wkłada część siebie w swoją twórczość. Gdybym miała wybierać, to chyba Ilona Andrews wygra z Patricią Briggs. Z drugiej strony twórczość Briggs także szalenie mi się podobała i przeczytałam mniej tomów, niż Andrews. Do tego Jadowska, która jest tak samo dobra i tak samo ją uwielbiam. Nie wiem czy bardziej, czy mniej. Po prostu uwielbiam.

Pewnie nie ma co wybierać. To niepokonane trio, które wielbię i cenię za urban fantasy, które tworzą. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie są to najambitniejsze książki po jakie mogłabym sięgnąć, ale świetnie się przy nich bawię, cudownie się je czyta i jeżeli ktoś szuka tego typu rozrywki, a przy okazji lubi fantastykę, to z czystym sercem będę wszystkie trzy autorki zawsze polecać. Przy każdym ich tomie ma się wrażenie, że został on szczegółowo zaplanowany i ma dokładnie wyliczone miejsce w całym cyklu. Nie ma oderwanych historii, nie ma czegoś, co miejsca mieć nie powinno.

CZYTAĆ CZY NIE CZYTAĆ?

Czytać! Zdecydowanie czytać! Jeżeli czytaliście poprzednie tomy i nie mogliście się od nich oderwać, to z tym będzie tak samo. Tylko na jeszcze większą skalę. Sama zarwałam nockę, żeby dokończyć lekturę. Nie byłam wstanie odłożyć jej na bok i wrócić następnego dnia. Akcja wciąga tak bardzo, że jedyne co możemy zrobić, to popłynąć z nurtem i dać się porwać wyobraźni. A Ilona  i Andrew zadbali o to, żeby nasza głowa miała co robić.

Świetnie napisana historia, z mocną, sarkastyczną, ale nie wyidealizowaną główną bohaterką, pozostałymi bohaterami, których nie da się nie kochać, no i taka akcja, że nie ma zmiłuj, jak zaczniecie czytać, to nie spoczniecie, dopóki nie przeczytacie ostatniego słowa.

Waaaarto!

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum