Kiedy zakładałam bloga ponad dwa lata temu, nastawiałam się na tematykę stricte samorealizacji. Wtedy było to dla mnie dość egzotyczne pojęcie, które bardzo chciałam wcielić w swoje życie. Chciałam być tak fajna jak inni bloggerzy, pokazać że też coś znaczę, że też coś robię ze swoim życiem, że mogę coś zmienić i mogę coś osiągnąć. Nie liczyłam na to, że w pisaniu wytrwam dłużej niż miesiąc, może dwa. W lipcu stuknęły mi dwa lata i wiecie co? Ja się od samorealizacji uzależniłam, stała się ona moim stylem życia.
Jak każdy człowiek miewam lepsze i gorsze dni. Jak każdego na świecie dopada mnie lenistwo, dopada depresja i dopadają myśli, które szepczą do ucha „Nie uda Ci się! Nie zrobisz tego! Jesteś za słaba psychicznie! Nie masz odpowiednich umiejętności! Po prostu zostaw to i się nie męcz!”. Pewnie, że tak! Nie myślcie sobie, że bloggerzy piszący o samorealizacji to jacyś Bogowie, którzy przez całe życie idą uśmiechnięci i nie dopadają ich problemy życia codziennego. Pewnie, że dopadają! My jesteśmy tylko ludźmi. Tak samo jak Wy. Chodzi jednak o to, że w przeciwieństwie do dużej grupy ludzi, my przejrzeliśmy już na oczy i zauważyliśmy, że możemy pokierować naszym życiem w taki sposób jaki chcemy. Jeżeli i Ty do tego doszedłeś to chwała Ci za to. Połowa sukcesu za Tobą! Nie musisz od razu zakładać bloga, ale cieszę się, że najważniejszy krok zrobiony. Teraz tylko wystarczy zacząć działać.
No właśnie. I tutaj zaczynają się schody. Zacząć działać. I te wszystkie pytania: „Co ja właściwie mam robić? Za co się zabrać? W sumie, tamta dziewczyna miała fajne cele na liście >>Co chcę zrobić przed śmiercią<<„. O nie, nawet nie myślcie w ten sposób. Samorealizacja nie jest jakąś dyscypliną dzięki której staniecie się sławni, dzięki której możecie się pochwalić, że też coś działacie i zmieniacie patrząc na innych. Jeżeli ja się uczę hiszpańskiego, Ty nie musisz tego robić. Co jeżeli nie kochasz tego języka tak samo jak ja? Po tygodniu go zostawisz i stwierdzisz, że się do tego nie nadajesz. Nie planuj sobie skoku ze spadochronem, bo to cel kogoś innego. Jeżeli masz np. lęk wysokości to i tak nic z tego nie wyjdzie i tylko pogorszysz sobie samopoczucie, bo i tak nie uda Ci się osiągnąć tego celu. Samorealizacja ma być w Tobie, w środku. To Ty masz być zadowolony z tego, że się rozwijasz i masz robić rzeczy, które będą służyły rozwojowi Twojej osoby. Działaj zgodnie z tym co mówi Ci serce i z tym, co czujesz.
Sama na początku patrzyłam na te wszystkie listy innych bloggerów i ich plany. Nie powiem, że nie. Chciałam robić podobne rzeczy, ale gdzieś w głębi wiedziałam, że to nie jest to czego pragnę, że i tak tego nie osiągnę. Po tych latach blogowania i rozwijania siebie wiem czego chcę, do czego dążę i wiem, że mi się to uda. Samorealizacja stała się moim stylem życia i nie wyobrażam sobie z niej zrezygnować. Po jakimś czasie staje się ona nałogiem, czymś, co podtrzymuje nas przy życiu. No może nie tak dosłownie, ale nie chciałabym się znaleźć w stagnacji, w fazie, kiedy zaprzestałabym pracy nad samą sobą. Ponad dwa lata później od rozpoczęcia pisania bloga jestem inną osobą. Co prawda nie wprowadziłam jeszcze wszystkich pożądanych zmian, bo będę je wprowadzać i doskonalić siebie do końca życia, ale zyskałam świadomość, że sama decyduję o tym, jakim torem będę podążać. Samorealizacja stała się po prostu czymś więcej niż egzotycznym pojęciem, które fajnie brzmi i z którym chciałabym związać się na jakiś czas, stała się częścią mojego życia, bez którego nie wyobrażam sobie funkcjonować.