Kłamca Jakuba Ćwieka to dla mnie historia bardzo specyficzna. Podejść do serii miałam wiele, ostatecznie całości nie przeczytałam, chociaż zawsze chciałam. Wydawnictwo SQN postanowiło wznowić całą serię, a ja postanowiłam „rozprawić się” z nią raz na zawsze. Dwa pierwsze tomy za mną, więc przychodzę z wrażeniami, które okazały się mniej przychylne, niż sama sądziłam.
Zacznę może od końca, czyli drobnego podsumowania. Dwa pierwsze tomy Kłamcy to historie lekkie, łatwe i przyjemne. Niesamowicie szybko się je czyta, ciężko się od nich oderwać i są rewelacyjną, lekką lekturą, która w ciekawy sposób odnosi się do popkultury i jest tzw. odmóżdżaczem.
Dlaczego zaczynam moją historię od końca? Bo kiedy wypisałam sobie od myślników o czym chciałabym Wam napisać – co mi się podobało a co nie – okazało się, że dość mocno pocisnę po książce, a w gruncie rzeczy dobrze się z nią bawiłam, bardzo mocno mnie wciągnęła i podobała mi się. Analizując ją jednak krok po kroku i wskazując mocne i słabe strony, niestety tych słabszych jest więcej. Nie chcę Was jednak do serii zniechęcać, bo zdecydowanie jest warta uwagi, stąd ten niestandardowy zabieg. No i te okładki… uwielbiam nową odsłonę serii! SQN wie jak się spełnia marzenia okładkowych srok :)
O CZYM JEST KŁAMCA JAKUBA ĆWIEKA?
Tytułowym bohaterem jest Loki – Bóg Kłamstwa. W związku z pewnymi okolicznościami, podejmuje on współpracę z aniołami. Tak, tymi aniołami. Za ich pióra wykonuje zadania powierzone mu przez Michała i Gabriela. Tak, tego Michała i Gabriela. Cała historia oparta jest na krótkich opowiadaniach, które… no nie łączą się w jedną całość. Może odrobinę.
Problemem tej historii jest to, że nie do końca wiadomo o czym ona jest. Główny wątek wyłapałam i Wam go wyżej przedstawiłam, ale poza tym ciężko coś więcej o niej powiedzieć. Historie są oderwane od siebie. Są to swego rodzaju historyjki z życia Lokiego. Przez to łatwo czyta się książkę, ale też szybko się o niej zapomina. Akurat te dwa tomy miałam przyjemność już czytać jakieś dwa, trzy lata wcześniej i pierwszy tom był dla mnie jak odkrycie – tak, jakbym nigdy go nie czytała. Drugi rzeczywiście trochę kojarzyłam. Nie ma tutaj jednak żadnych konkretnych punktów zaczepienia, stąd ciężko się z historią na dłużej zaprzyjaźnić. Nie pozostawia też po sobie książkowego kaca.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że historia niejako kojarzy mi się z historią Kossakowskiej. Boga nie ma a anioły balują. No może nie do końca, bo motywem wspólnym jest zniknięcie Pana. U Kossakowskiej anioły dosłownie balują i nie są tak święte jakby mogło się zdawać, u Ćwieka starają się zrobić wszystko, żeby nawracać ludzi i trzymać ich przy wierze.
BOHATEROWIE
Oba tomy opierają się na zadaniach przekazywanych Lokiemu przez anioły. Tak więc Loki i Gabriel to najczęściej występujące postaci. Poza nimi pojawiają się także bogowie innych religii. Autor założył ich współistnienie, co jest dużym plusem tej historii. Sam Loki to przecież mitologia nordycka. Mamy też Bogów mitologii egipskiej oraz greckiej. I to właśnie Grecy zaczepiają się w historii na dłużej i wprowadzają sporo zamieszania.
W tym miejscu warto wspomnieć o Dionizosie i Erosie, którzy urozmaicają całą historię. To jedne z bardziej charakternych i przedstawiających jakiekolwiek cechy bohaterów. Tak jak Loki. Problemem w tych dwóch książkach jest to, że postaci są tutaj bardzo płaskie i ciężko przypisać im jakiekolwiek cechy. Mało który czymkolwiek się wyróżnia i po prostu domyślamy się jacy oni są. Jak domyślamy zapytacie? Ćwiek mocno czerpie z popkultury. Skoro znamy te postaci i wiemy kim są Archaniołowie, no to pewnie autor założył, że nie musi nam ich przybliżać. Dlatego też wielu bohaterów ma właśnie takie cechy, jakie kultura im przypisała. Nic ponad to.
LOKALIZACJE I TŁO WYDARZEŃ
No i tutaj mamy kolejny problem. Lokalizacji w tych historiach jest multum, tylko problem w tym, że żadna nie jest opisana. Co z tego, że jesteśmy w różnych miejscach i niejako z bohaterami podróżujemy, skoro akcja mogłaby dziać się gdziekolwiek. Ćwiek w żaden sposób nie skupił się na opisie tych lokalizacji i kompletnie nic, na ich temat nie napisał. Dużą częścią każdej historii fantastycznej jest dla mnie tło wydarzeń i to, gdzie mają one miejsce, ale tutaj tego niestety nie dostajemy.
Oba tomy to niejako skakanie po historiach przez co momentami bardzo ciężko się odnaleźć. Być może stąd trudność z tym, żeby książka została z nami na dłużej, bo stale jesteśmy w innym miejscu, z innymi bohaterami pobocznymi. A kiedy chciałam czytać o Lokim, czytałam o bohaterach, którzy niekoniecznie mnie interesowali. Lokiego chociaż sporo, stale było mi mało, bo to on jest motorem napędowym tej historii. Cała reszta jest tak jednowymiarowa, że historia obyłaby się bez nich. Bez Lokiego, pewnie nic w tej książce nie byłoby ciekawego.
WSZECHOBECNA POPKULTURA
Bardzo dużym plusem jest w tej historii czerpanie z różnych źródeł kultury, religii i (tego popularnego ostatnio słowa) popkultury. To nadaje książce ciekawego charakteru i dodaje jej sporo wartości. Bo jednak sam Loki, bez tej całej otoczki też byłby płaski i historia z nim samym pewnie by nie zagrała.
Nie wiem czy to kwestia popkultury, charakterności Lokiego, czy jakiegokolwiek innego czynnika, ale mimo tego, że w gruncie rzeczy książkę objechałam, to naprawdę mam do niej jakiegoś rodzaju sentyment. Dość dobrze się przy niej bawiłam i mimo wszystko ją polecam. Sama z niecierpliwością wyczekuję kolejnych tomów i koniecznie po nie sięgnę. Wierzę, że historia może mnie jeszcze zaskoczyć i pokazać się z zupełnie innej strony. Czytałam Ćwieka w historii Chłopcy, więc wiem na co go stać. A chociaż Kłamca to jego debiut, to skoro osiągnął taką popularność, to zakładam, że coś tam się pewnie jeszcze w nim kryje.
A, zapomniałabym. Jeżeli czytaliście pierwsze wydanie serii i zastanawiacie się, czy po trzynastu latach warto wrócić do tej historii, to jeżeli Wam się podobała, to zdecydowanie. Historia jest co prawda ta sama, ale Ćwiek dość mocno ją odświeżył rozbudowując niektóre opisy i dodając do całej historii więcej smaczków. Więc nie jest to zupełnie to samo, co czytaliście jakiś czas temu – kwestia tego, że sens pozostał ten sam, ale cała oprawa uległa znacznej poprawie.
I chociaż pewnie w to nie wierzycie, mimo wszystko polecam! Po prostu widzę mankamenty tej serii, a przynajmniej jej dwóch pierwszych tomów i chcę, żebyście byli ich świadomi. A to, że Kłamca Jakuba Ćwieka to po prostu kawałek fajnej, mimo wszystko wciągającej historii to już inna kwestia. Dlatego sama dalej zagłębię się w tę historię i dam znać co dzieje się dalej ;)
Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco: