Serial 1983 (2018) – pierwsza, polska produkcja Netflix

Serial 1983 to pierwszy, polski serial na Netflixie. Oglądam ostatnio większość interesujących mnie produkcji (np. Maniac)  i ta była tą, którą koniecznie chciałam obejrzeć. Tak samo mój chłopak. Jako, że oboje mieliśmy delikatnie luźniejszy weekend, postanowiliśmy poświęcić trochę czasu na 8 odcinków produkcji, co do której nie miałam wielkich oczekiwań. Zwiastun nie obiecywał wiele. Nie wskazywał w sumie nic szczególnego, ale i tak miałam ogromną ochotę zapoznać się z produkcją, którą wyreżyserowała Agnieszka Holland. Nowym twarzom tutaj obiecuję, że obejdzie się bez spoilerów – nie chcę Wam popsuć zabawy, jeżeli macie ochotę na serial 1983 :)

ALTERNATYWNA, POLSKA RZECZYWISTOŚĆ

Podstawą, na którą trzeba się nastawić, to fakt, że oglądamy alternatywną rzeczywistość. Okej, punktem wyjściowym jest komunistyczna Polska. Przez ataki terrorystyczne, Polska nigdy nie wyszła z komunizmu. Jesteśmy w 2003 roku i ustrój dalej pozostaje taki sam. I na tym się kończy. Nie mamy Wałęsy, nie mamy Solidarności. Nie mamy żadnych rzeczywistych wydarzeń. Mamy alternatywną władzę, alternatywnych ludzi posadzonych na stołkach i alternatywny świat. To jest zagadnienie, które nie do każdego dociera. W trakcie oglądania serialu przeglądałam dyskusje, które powstają na jego temat i wiele osób bardzo mocno „czepiało” się tego, że brakuje pewnych twarzy, że brakuje wydarzeń, że przecież nie tak to było. No tak, nie tak to było, bo przecież nie oglądamy filmu dokumentalnego ukazującego Polskę w 1983 oraz 2003 roku. Oglądamy serial ukazujący alternatywne wydarzenia do tych, które się rzeczywiście wydarzyły.

„Problemem” jest też to, że scenariusz napisany został przez Amerykanina – Joshua Longa. Dlatego też serial w wielu scenach przesiąknięty jest amerykańskim kinem. Mimo polskich aktorów i polskiego języka, w wielu scenach widać amerykańskie prowadzenie historii i to dla jednych będzie ogromnym plusem, bo przyzwyczajeni są do tego rodzaju kina, innym będzie przeszkadzać, bo przecież takie niepolskie.

„WIETNAMTOWN”

Jednym z ciekawszych elementów tego serialu jest „Wietnamtown”. Z tego co widziałam w dyskusjach, wielu osobom się to nie podobało. Sama mimo wszystko uważam Wietnamtown za ciekawy wątek. Co prawda dziwnie i niejako nienaturalnie oglądało się ważne sceny, w które mieszali się wietnamczycy. Do tego przez cały serial pokazywane są ich wpływy i zakres działań. Poza tym, wiele wydarzeń w Wietnamtown ma miejsce i bohaterowie, których obserwujemy, bardzo często się tam spotykają.

ZAAWANSOWANI TECHNOLOGICZNIE

Polska, czy może lepiej powiedzieć Warszawa, z 2003 roku jest bardzo zaawansowanym miastem. Tak bardzo, że maluch 126p zaczyna razić tym, że jedzie po ulicy. To, czego nie rozumiem, to dziwny skok technologiczny Polski. Płaskie ekrany, smartfony, komunikator na miarę Facebooka stworzony przez Polaków, z którego korzystają wszyscy młodzi ludzie. Do tego bomby atomowe i wiele innych elementów, które mogłabym teraz wymieniać.

Z drugiej strony mamy puste, smutne ulice, zabite dechami wsie, do których trzeba z Warszawy sprowadzać części do auta. No i właśnie… auta! Na ulicach same stare samochody. Nie do końca rozumiem tak szeroki postęp technologiczny, nowoczesne urządzenia otaczające ludzi z każdej strony, a jednocześnie motoryzacja, która rzeczywiście stanęła w miejscu i miejsca publiczne takie jak archiwa, które dopiero czekają na cyfryzację, w których wszystko dalej jest w papierze.

Takie pomieszanie z poplątaniem. Tak jakby twórcy serialu chcieli pokazać jak bardzo Polska wystrzeliła do przodu i jakim „mocarstwem” mogłaby się stać. Jednocześnie, pokazując nieświadomym widzom, że to jednak komunę oglądamy. Pokazują więc auta takie jak nasi rodzice świetnie pamiętają i wspominają. Brak spójności i logiki – naprawę takimi kwestiami musimy nakierować widza na to, co się dzieje? Czy może jest to po prostu niedociągnięcie? A może ignorancja?

DREWNO, DREWNO I JESZCZE RAZ DREWNO

Jeszcze zanim serial miał swoją premierę w Netflixie, wiele osób skarżyło się na obsadę. Może nie całą, ale na szalenie popularnego ostatnio Macieja Musiała. Sama nie do końca przekonana byłam do jego roli w tym serialu. Szczególnie, że sklejone sceny w zwiastunie, pokazywały go w źle obsadzonej roli.

Jak było więc naprawdę?

DIALOGI, POSTACI, GRA AKTORSKA

Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to kulejące i nietrzymające się kupy dialogi. Najgorszy był pierwszy odcinek, w którym dialogi nie miały większego sensu i prowadzone były bez żadnego przemyślenia. Odpowiedzi nie zgrywały się z pytaniami, reakcje były kompletnie niepasujące do sytuacji. Przez moment zastanawiałam się, co się dzieje. Z każdym kolejnym odcinkiem było już jednak znacznie lepiej. Co prawda nadal pojawiały się sceny, w których to co mówili bohaterowie nie miało większego sensu, ale jak przetrwacie pierwszy odcinek, to dalej jest już lepiej.

Druga rzecz rzucająca się w oczy to urywane sceny. Bardzo wiele scen nie było dociągniętych do końca. Nie wiem do końca jak to przedstawić, bo cała scena była zagrana, ale w bardzo wielu momentach miałam wrażenie, tak samo mój chłopak, że wystarczyłaby dodatkowa sekunda czy dwie tego, co akurat widzimy, żebyśmy nie mieli wrażenia, że coś zostało przerwane.

Drewniani aktorzy? I tak i nie. Były postaci, które rozłożyły mnie na łopatki i pokazały taki poziom aktorstwa, że szczęka opadała mi do samej ziemi. Były sceny, które nie miały ładu i składu tak jak wspomniane wcześniej dialogi. Musiał, którego tak się obawiałam wypadł naprawdę przyzwoicie i zadziwiająco dobrze oglądało mi się go w tej roli. Do tego całe grono innych aktorów z Więckiewiczem, Błaszczyk, Kalarusem i Żulewską na czele, którzy odegrali kawał dobrego aktorstwa. Nie uważam, żeby serial był aktorskim dnem, bo pomimo kilku wpadek i nie zawsze zrozumianych przeze mnie dobranych rozwiązań, na większość aktorów naprawdę dobrze się patrzyło.

FABULARNY MĘTLIK

O ile pierwszy odcinek było tragiczny – pod względem fabuły, dialogów, odgrywanych ról – o tyle dalej było już znacznie, znacznie lepiej. Zagadki, tajemnice, wciągający klimat i takie poprowadzenie wydarzeń, żeby widza zaciekawić. Wciągnęliśmy się z chłopakiem i z biegu obejrzeliśmy 4 odcinki. Byliśmy niejako zachwyceni, bo serial przerósł nasze oczekiwania.

Problem zaczął się od odcinka 5. W trzech ostatnich odcinkach prowadzono tyle wątków i tak mocno je jeszcze rozdrabniano, że część zakończeń, kompletnie nie trzymała się kupy. Bohaterom nagle, znikąd, zaczyna na sobie zależeć, chociaż wcześniej mieli siebie głęboko w poważaniu. Wątki są kończone tak, że nie mają sensu. Kolejne wydarzenia pędzą tak, że zastanawiałam się jaki jest sens wprowadzać kolejny aspekt, który tylko jeszcze bardziej miesza w fabule.

Ostatnie trzy odcinki to jazda bez trzymanki, która ma coraz mniej sensu. Co prawda część wątków zaskakuje, ale tak całościowo, jak serial się skończył, zostałam z mętlikiem w głowie i wizją na kolejny sezon, która niekoniecznie spełnia moje oczekiwania i mnie zadowala.

PODSUMOWUJĄC

Serial 1983 bardzo podoba mi się pod kątem wizualnym. Cieplejsze barwy, które od razu wskazują na to, że oglądamy wydarzenia z 1983 roku oraz zimniejsze, z którymi wracamy do 2003. Wietnamtown, który odgrywa dużą rolę we wszystkich wydarzeniach i jest kolorowym aspektem całego serialu – zarówno pod względem obrazków, które dostajemy na ekranie, jak i postaci i wydarzeń. Jak już przy obrazkach jesteśmy, w serialu znalazłam szereg naprawdę pięknych, acz niestandardowych ujęć, które mnie urzekły. Większość filmów i seriali robiona jest na jedno kopyto – tutaj są takie momenty, które naprawdę się wybijają na tle innych. Poza tym kolorystyka, która nierzadko była neonowa – takie oświetlenie bardzo podobało mi się w Maniac i tutaj także robiło robotę.

Nie przekonuje mnie jednak fabularne pomieszanie z poplątaniem, które prowadzi do zakończenia, które dostajemy. Tak jakby scenarzysta chciał upchnąć wszystko, co mu siedzi w głowie, w 8 odcinkach. Za dużo rozwidleń, za dużo niedopowiedzeń, za dużo rozwiązań, które nie mają sensu. Mamy zaawansowaną technologię, ale urzędy, które powinny z niej pierwsze korzystać, są 100 lat za murzynami. Młodzi ludzie się buntują i wykorzystują możliwości, jakie mają, ale jednocześnie w kulminacyjnym momencie, wszystko idzie nie po ich myśli i sypie się jak domek z kart. Ogromny rozwój wszystkich aspektów gospodarczych państwa, poza motoryzacyjnym. Bardzo chciałabym się dowiedzieć dlaczego zastosowano takie rozwiązanie i co autor miał na myśli.

Czy polecam? Mimo wszystko tak. Chociaż zawiodłam się na zakończeniu, to podczas oglądania kolejnych odcinków towarzyszyło mi napięcie i zastanawiałam się, w jakim kierunku potoczy się historia. Wydaje mi się, że to jeden z tych seriali, które trzeba obejrzeć, żeby wyrobić sobie opinię. Każdy podejdzie do niego kompletnie inaczej. Jak poszukacie innych opinii i zerkniecie chociażby na filmweb zobaczycie jak odmienne opinie pojawiają się w dyskusjach. I tak, zawsze są skrajności, ale tutaj mam wrażenie, że widzimy je na znacznie większą skalę. Ze swojej strony zachęcam do zapoznania się z serialem 1983 i wyrobienia własnej opinii. Chętnie też podyskutuję na jego temat, bo może coś pominęłam, albo ktoś mi wyjaśni niezrozumiałe dla mnie wątki. Może też powielicie moją opinię, albo całkowicie jej zaprzeczycie – zapraszam każdego kto przebrnie przez mój tekst do dyskusji :)

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum