Długo zastanawiałam się czy ten wpis dodawać, czy go nie dodawać. Nie wiem czy mam wystarczająco dużo do powiedzenia, żeby powstał pełen wpis. Moje myśli, kiedy powstał tytuł postu – „Spotkanie z Anetą Jadowską” zamknęły się w dwóch zdaniach. Wydaje mi się jednak, że nawet dla kilku słów warto go napisać. Nawet dla samej siebie. Dlatego ostatecznie wpis powstał i dlatego możecie go przeczytać.

Nigdy nie byłam wielką fanką. Taką po prostu. Owszem, jako nastolatka, miałam swoje nastoletnie miłości muzyczne. No która dziewczynka ich nie ma. Później jednak nie pałałam miłością do nikogo taką, żeby oglądać wszystkie filmy, jeździć na wszystkie koncerty, albo czytać wszystkie książki. Oglądam filmy, ale nie mam ukochanego aktora. Ba! Wielu to ja nawet po nazwisku nie znam, po prostu kojarzę mordkę.

Nie jeżdżę na koncerty. W sumie to nawet za bardzo za nimi nie przepadam. Co prawda zbyt wielu w życiu „nie zaliczyłam”, ale też coś się przekonać do nich nie mogę. Wczoraj kupiłam bilety na Nocnego Kochanka, którego na żywo pokochałam na Summer Fall Festiwal w Płocku. Będą grać w Bydgoszczy i promować nową płytę w styczniu i rzeczywiście się skusiłam. Generalnie jednak nie biegam po koncertach i nie mam ukochanych twórców, za którymi szaleję.

Tak samo z autorami. Uwielbiam książki Murakamiego, uwielbiam książki Schmitta, uwielbiam książki kilku innych twórców. Nie jest jednak tak, żebym koniecznie, w danej chwili musiała przeczytać wszystko, co zostało wydane. Czytam w swoim tempie, kiedy akurat mam ochotę. Nie pojawiam się na spotkaniach autorskich, nie śledzę non stop ich poczynań.

Czasami o tym myślę i mam wrażenie, że to smutne. Widzę tę iskierkę w oczach u ludzi, którzy kogoś „kochają” i mogą go poznać, zbliżyć się do niego, spotkać. Ja tego nie mam. Może kiedyś mi się to zmieni. Może nie. W drobnym jednak stopniu doświadczyłam tego w miniony piątek.

JADOWSKA ZMIENIŁA PERSPEKTYWĘ

Jakiś czas temu pisałam, że zaczynam przekonywać się do polskich autorów. Niedawno czytałam książki Raduchowskiej, skończyłam też kilka książek Marty Kisiel. Aktualnie czytam drugi tom Kłamcy, Jakuba Ćwieka oraz Inne światy – antologię polskich twórców fantastyki – recenzje na pewno niebawem się tutaj pojawią.

Wszystko jednak zaczęło się od Jadowskiej. To na jej Złodzieja dusz trafiłam (moja wygrzebana z Internetów przez koleżankę z pracy recenzja pisana dla Kawerny) i to ta książka sprawiła, że pokochałam polskich autorów. Dotarło do mnie, że nie wszystko musi być nudne i słabe. Że Polska też ma co pokazać i potrafi dobrze pisać. Jedna, druga, trzecia książka. Pierwsza, druga, trzecia seria. Jadowska zdobyła moje serce i postanowiłam ją poznać. Mieszka miasto obok, więc zadanie powinno być proste, ale jak się okazało, ominęłam wszelkie możliwe spotkania i przez lata czytania jej książek, była dla mnie jedynie postacią z okładki. To tam spotykałam jej nazwisko i krótki opis na jej temat.

Po zobaczeniu na jej instagramie informacji o tym, że będzie spotkanie w Bydgoszczy, nie zastanawiałam się dwa razy czy jechać. Skoro to ona fatyguje się, żeby podjechać pod mój nos, no to stwierdziłam, że poznam innych freaków i fanów Jadowskiej, no i sprawdzę jaka jest moja ulubiona polska autorka na żywo.

SPOTKANIE Z ANETĄ JADOWSKĄ

Trochę się bałam, bo nie wiedziałam, czego się spodziewać. Okazało się, że było bardzo sympatycznie, zabawnie, a co najważniejsze – inteligentnie. Domyśliłam się formy spotkania już wcześniej, ale mimo wszystko była to dla mnie nowość. Co prawda, prowadzący był dla mnie nieco nietrafiony rzucając dziwne farmazony i nie do końca wiedział o co pytać. Kręcił się trochę wokół tego co mu się w książkach podobało, a co nie, nie dając żadnego konkretu. Jakby zabrakło mu pomysłów, albo czasu na research. Z każdym kolejnym pytaniem, które bardzo często nie było nawet pytaniem, podziwiałam Anetę Jadowską, że wiedziała co powiedzieć. Trwał wywód prowadzącego i kiedy sądziłam, że padnie pytanie, po prostu przekazywał mikrofon autorce i oczekiwał reakcji.

Nie wiem czy wszystkie spotkania tak wyglądają, czy tutaj autorka miała pecha, ale prowadzący w mojej opinii się nie spisał. Nie jej wina i absolutnie nie mam o to pretensji. Szczególnie, że poznałam cholernie inteligentną i szalenie zabawną osobę, która potrafi wybrnąć z takiej sytuacji. Ciekawym doświadczeniem było spotkać osobę, na temat której, chcąc nie chcąc ma się jakieś wyobrażenie i okazuje się, że jest jeszcze fajniejsza, niż się sądziło.

Chociaż bałam się, że nie dojadę na miejsce, bo korki w BlackFriday to nie wymyślone historie, to cieszę się, że ostatecznie mi się to udało. Spędziłam cudowne 1,5 godziny, miałam możliwość przez chwilę z Anetą porozmawiać i wiem, że na każde, możliwe, kolejne spotkanie także się wybiorę. Nie dlatego, że nagle stałam się psychofanką. Nie dlatego, że nagle mnie olśniło i chcę się spotykać z twórcami. Po prostu uważam to za wartościowy i przyjemnie spędzony czas i bardzo chętnie to powtórzę. Zamiast zastanawiać się co dalej, wiem mniej więcej jak kształtują się plany wydawnicze Anety. Znam teraz podejście wydawnictw i wiem czego, kiedy i jak można się spodziewać a to bardzo ważne informacje, gdy czekasz na kolejne tomy ulubionych historii.

NIE TAKA HISTORIA KRÓTKA

Miało być krótko, a wyszło jak zwykle. Znów się rozgadałam, ale chyba nie miałam komu o tym opowiedzieć i pomyślałam, że tutaj to wszystko z siebie wyrzucę. Nieco chaotycznie, ale mam nadzieję, że zrozumiale. Cieszę się, że spotkanie odbyło się w Bydgoszczy, że się na nie wybrałam i poznałam Anetę Jadowską. Cieszę się, że się trochę przełamałam i zrobiłam coś, czego normalnie nie robię. No i cieszę się, że spędziłam czas z poczuciem, że dobrze go ulokowałam. I absolutnie nie żałuję, że niczego w BlackFriday nie kupiłam, chociaż otoczona byłam promocjami w centrum handlowym. Po prostu wyszłam z uśmiechem na twarzy i podpisaną książką, którą zaplanowałam sobie przeczytać na początek grudnia. Lepiej być nie mogło!

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum