Janet Evanovich jest jedną z moich ulubionych autorek. Z tatą zawsze niecierpliwie wyczekujemy kolejnych tomów przygód Stephanie Plum i wręcz wyrywamy sobie z ręki kolejny tom, gdy pojawia się u mnie na półkach. Mój tata ma szczęście, że ma tak wyrozumiałą córkę, która rozumie to, że ma bardzo ograniczony czas, który może poświęcić na czytanie i zazwyczaj jako pierwszy zaczytuje się w nowych tomach i śmieje do łez przy przygodach Śliwki. Ale tym razem przychodzę do Was nie ze Śliwką a z Kate O’Hare, czyli serią książek Fox&O’Hare autorstwa Janet Evanovich i Lee Goldberga.
Nicolas Fox to międzynarodowy aferzysta, słynący ze swych przekrętów na miarę Żądła, których ofiarami padali potężni i bogaci. Wie, że FBI od lat podąża jego tropem, szczególnie agentka Kate O’Hare. I gdy już wydaje się, ze Fox skończy za karatami, on wykręca największy swój numer: przekonuje FBI by zaoferowała mu pracę, oczywiście u boku O’Hare.
Ich pierwsze zadanie zaprowadzi ich na boczne uliczki Berlina, pustynie Kalifornijską i odległe wyspy Indonezji. Ich celem jest Derek Griffin skorumpowany bankier, oskarżony o defraudacje milionów należących do jego klientów. Pogoń za Griffinem na jego prywatną wyspę, będzie prawdziwą próba dla umiejętności Foksa i cierpliwości O’Hary. Pościgi samochodowe, piraci, czekoladki Toblerone od rana do wieczora. O ile Fox i O’Hare najpierw się nie pozabijają.
To, co wychodzi w tej książce na pierwszy plan i co jest charakterystyczne dla twórczości Janet Evanovich to barwni, charakterni bohaterowie. Tak było w przypadku serii o Śliwce i tak samo jest właśnie tutaj. Jedno tylko co mnie bardzo gryzło to zbliżenie charakterem głównej bohaterki do Stephanie Plum właśnie. Ciągłe nawiązywanie do uwielbienia do jedzenia, niezdrowe odżywianie itp. – Ci którzy czytali serię o Śliwce wiedzą co mam na myśli i tutaj to się bardzo gryzie, szczególnie dla mnie, fanki twórczości autorki.
Skok jest o tyle dobrze napisany, że nie widać przeskoków między jednym autorem a drugim. Bałam się, że przy połączeniu sił okaże się, że będzie widać kto stworzył jaki fragment, że to nie będzie ten sam, jednostajny styl i książka będzie się gryzła, ale jest naprawdę okej i gdybym nie wiedziała, śmiało mogłabym stwierdzić, że historia została napisana przez jedną osobę.
Najgorsze jest to, że po przeczytaniu całej książki, którą łyknęłam na jednym posiedzeniu, doszłam do wniosku, że to naprawdę fajna, przyjemna, odprężająca, lekka lektura, którą czyta się naprawdę świetnie, ale czegoś mi w niej zabrakło… I wiem już czego. Poczucia humoru ze Śliwki. Śliwkę czyta się tak dobrze, bo czytelnik tylko oczekuje kolejnych żartów i zabawnych sytuacji. Tutaj ich nie było. Książka przyjemna, ale nie zaśmiałam się ani razu, podczas gdy przy Śliwce płaczę ze śmiechu co chwilę. I teraz tylko po głowie chodzi mi pytanie, czy nie mam na co liczyć, bo to jednak nie ta sama seria książek i autorka poszła w troszeczkę inną stronę, czy seria się jeszcze rozkręci, bo w sumie pierwszy tom Śliwki też nie był jakoś szalenie porywający i dopiero z każdym kolejnym tomem było coraz zabawniej. I ugh… ten wszechobecny romans. Ja wiem, że to wszystko są bardzo prawdopodobne sytuacje i aż samo się ciśnie na papier, by to wszystko opisać, ale czasem aż mdli i nie ma przed czytelnikiem żadnych tajemnic, bo sam się wszystkiego domyśla.
Mimo wszystko uważam Skok za kawałek bardzo fajnej lektury i chętnie sięgnę po kontynuację. Zachęcam do tego, by dać tej serii szansę :)