Urodziny są trochę jak nowy rok – skłaniają do przemyśleń. Wczoraj skończyłam 22 lata i wiecie co? Mając te 17/18 lat sądziłam, że kilka lat później będę załamana tym, że robię się coraz starsza, ale tak nie jest. Dobrze mi z tym. Odpowiada mi ten wiek. Za rok też raczej narzekać nie będę i za dwa też nie. Za trzy może pojawić się problem z racji tego, że już ostatecznie będę po studiach i życie będzie wyglądało zdecydowanie inaczej. Plus kryzys ćwierćwiecza ;) Chociaż liczę, że mnie ominie.

22 lata

Anyway… czy gdybym z tą wiedzą, którą posiadam teraz, mogła się cofnąć kilka/kilkanaście lat wstecz, zmieniłabym swoje życie? W pewnych aspektach na pewno, bo mogłoby wyglądać inaczej, mogłoby być lepiej, łatwiej. Generalnie jednak przeżyłabym je pewnie tak samo, bo mogłabym skończyć zdecydowanie gorzej. A był moment, gdzie się pogrążałam i gdyby nie moja mama, która uświadomiła mi, co się wkoło mnie dzieje, nie wiem gdzie byłabym w tym momencie i co robiła, ale na pewno nie pisałabym tego bloga, pewnie nie skończyłabym studiów, o ile zdałabym w ogóle maturę. W dziwnym kierunku wszystko zmierzało, ale ostatecznie wyszło jak wyszło. Źle chyba nie jest…

Rozmawiałam jakiś czas temu z kimś dla mnie bardzo ważnym i bardzo mi bliskim. Rozmowa dotyczyła właśnie tego, że uważam moje życie za nudne, za takie, w którym niewiele się działo. Zastanawiałam się jak dla kogoś kto przeżył wiele mogę być ciekawa, warta choć odrobiny uwagi i usłyszałam słowa, których nie zacytuję dokładnie, ale przytoczę ich bliższy sens – a przynajmniej taki, jaki do mnie dotarł: Więcej i intensywniej nie zawsze znaczy lepiej. I to gdzieś tam jakoś we mnie zostało i właśnie teraz przypomniałam sobie te słowa, bo rzeczywiście kilka rzeczy w moim życiu bym zmieniła, niektóre sprawy poszłyby innym torem, ale przy drugiej szansie tak naprawdę robiłabym wszystko w ten sam sposób. I owszem, czasem żałuję – jak każdy, ale all in all, mimo moich gorszych dni i załamań, dobrze jest jak jest.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Po pierwsze z potrzeby. Ja wiem, że ten tekst nie niesie ze sobą większego przesłania i większość z Was się już pewnie poddała i ma dość i nie przeczyta całości, ale ja zwyczajnie czasem czuję potrzebę wygadania się. Jestem gadułą, ciężko mnie uciszyć głównie dlatego, że większość ludzi dostaje ode mnie opieprz jak próbuje mnie cichać, a blog zawsze był dla mnie miejscem, w którym mogę się wygadać bez przeszkód i nikt mi nie przerwie ;) Poza tym, młodszym czytelnikom chcę uświadomić, że życie po dwudziestce to nie jest starość i myślenie o tym, jaki kolor trumny sobie wybrać! W sumie jest tak samo jak w wieku 18 lat, tylko trochę mądrzejszym człowiek jest… a przynajmniej być powinien. No i obowiązki troszkę inne. Zazwyczaj jest ich więcej. Ale tak to praktycznie bez zmian. Luzik ;)

Poza tym, piszę to po to, żeby wrócić tu za rok, jeżeli dopadnie mnie jakiś kryzys, albo w chwilach zwątpienia. Bo jestem na etapie życia, w którym wiele rzeczy kształtuję i buduję i jest też wiele rzeczy, które mnie przerażają, bo nie wiem co będzie za tydzień, miesiąc, rok a jestem osobą, która lubi mieć wszystko czarno na białym. Mam pewne pomysły, które chciałabym zrealizować, ale obecnie nie do końca pozwalają mi możliwości. Mimo wszystko jednak jestem na etapie, w którym jestem otoczona cudownymi ludźmi, których uwielbiam i największym problemem z nimi związanym jest odległość, bo każdy mieszka w innej części Polski. A co w tym wszystkim najlepsze? Wszystkich poznałam w internecie, w tym samym miejscu, w podobnym czasie i wpuściłam ich do swojego życia. Na stałe. Teraz krok po kroku wprowadzam ich w życie realne i zacieśniam więzi, bo stali się dla mnie drugą rodziną – w końcu mam brata, którego zawsze chciałam mieć przez całe życie. Chociaż ten jest młodszy. Damn it!

Ale o tym wszystkim Wam jeszcze napiszę na dniach. Po prostu nie patrzcie teraz na mnie jak na wariatkę. Mam na imię Paulina. Właśnie skończyłam 22 lata. Większość mojego życia w ostatnim czasie opiera się o świat wirtualny przez projekty w jakie się zaangażowałam i przyszłość jaką sobie wybrałam, ale dzięki temu spotkałam przecudownych ludzi, którzy pozbierali mnie do kupy i byli wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałam. I mam nadzieję, że zostaną na długi, długi czas. I to oni wysyłali mi najcudowniejsze życzenia urodzinowe, bo wiedzieli czego bym chciała. Was też niedługo zaproszę do części tego wirtualnego świata, bo kończymy pracować nad fajnych projektem, który z dnia na dzień się rozrasta i powstaje na moich oczach. I tak jak ja dojrzałam przez ostatni rok, ten projekt także. Bo ten rok był wyjątkowy. Bardzo wyjątkowy. Choć niewiele się działo patrząc na całokształt, zmienił się ogrom rzeczy: od mojego nastawienia i podejścia do życia, które stale ewoluuje, przez ludzi, którymi się otoczyłam i jakich za sobą zostawiłam, aż po projekt, którym się zajmuję. Mam wrażenie, że ostatni rok bardzo mnie odmienił, chociaż jestem tą samą Pauliną, która w 2011 roku postanowiła założyć sobie YoSoyMorenę.

No właśnie! Bo blog powstał w okolicach moich urodzin, dokładnie 8/07. Jego pierwotna wersja prawie równolegle ze mną skończyła 4 latka.
Jak ten czas leci…

 

Wszystkiego najlepszego dla mnie i mojego cudownego kawałka internetu!

Related Posts

E-book

Archiwum