Świąteczne opowiadania o miłości to nie do końca tekst, który zachęciłby mnie do sięgnięcia po ten tytuł. Nie przepadam na co dzień za tego typu opowieściami, no ale zapewne jak większość potencjalnych czytelników tej książki zachęciło mnie do sięgnięcia po nią jedno z widocznych na okładce nazwisk. Jak zapewne możecie się domyślać, mam na myśli Johna Greena, którego Gwiazd naszych wina podbiła moje serce a Szukając Alaski chociaż mniej, również mi się spodobała. Postanowiłam więc i tym opowiadaniom dać szansę i sprawdzić jak John Green wypada w krótszej formie.
Szczerze? Czuję się zawiedziona. W śnieżną noc to zbiór trzech opowiadań, które wzajemnie się ze sobą łączą i które miały mnie porwać, miały wprowadzić w świąteczny nastrój i jeszcze bardziej do Greena przekonać. Niestety tak się nie stało. Opowiadania wymęczyłam i przyznam szczerze, że jako całość – okej, tworzą ciekawą, zwartą, fajnie wymyśloną historię – ale jako pojedyncza twórczość każdego autora jest bardzo, ale to bardzo słabiutko. Opowiadania mniej więcej po 100 stron, które można by „łyknąć” na raz, ja miałam na dwa/trzy posiedzenia. Nie potrafiłam dłużej zatrzymać się przy jednym z racji nudnych, bezbarwnych bohaterów i mało porywającej akcji.
Jeżeli miałabym wybrać, to najlepszym z trzech przedstawionych opowiadań, było pierwsze, autorstwa Maureen Johnson. I tak się zastanawiam, bo z jednej strony te wszystkie historie są takie prawdziwe – głupie, naiwne nastolatki, które przeżywają swoje miłostki, z racji świąt są załamane pewnymi wydarzeniami, albo na złamanie karku pędzą na spotkanie z cheerlederkami – a z drugiej strony tak naprawdę te opowiadania to takie masło maślane. Wydaje mi się, że miało wyjść coś fajnego, coś z morałem, coś co przekażę pozytywne, świąteczne emocje, ale gdzieś, coś nie wyszło, bo chociaż wszystkie wydarzenia mają miejsce w trakcie świąt, to mówiąc szczerze, ja tego kompletnie nie odczułam i ten specyficzny klimacik gdzieś się zagubił.
Czy polecam książkę? Jeżeli macie na nią ochotę, bądź uwielbiacie Greena pewnie i tak Was nie zniechęcę, ani szczególnie nie zachęcę, bo i tak po nią sięgniecie. Jeżeli macie wątpliwości to sami je rozwikłajcie, bo książka do najgorszych nie należy, jestem pewna, że znajdzie swój target, ale ja już jestem chyba po prostu za stara na takie opowiastki, bo kompletnie w żaden sposób mnie nie porwały.