Warcross, Marie Lu – czyli miks cyberpunka i e-sportu

W dniu wczorajszym, swoją premierę miała książka Warcross.
Niesamowite połączenie cyberpunka i e-sportu.

Marie Lu rozkochała mnie kilka lat temu, kiedy to miałam przyjemność czytać jej trylogię Legenda w skład której wchodzą Rebeliant, Wybraniec oraz Patriota. Zachwyciła mnie tym, jak dużo w tej serii było akcji, jak ciekawie opisany był świat i jak bardzo dynamiczna była każda z tych książek. W międzyczasie pojawiły się kolejne tytuły autorki, ale żaden z nich nie zwrócił mojej uwagi tak, jak zrobił to Warcross. Nie pytajcie też dlaczego tak było. Nie czytałam żadnej recenzji, nie czytałam zajawki a polska okładka (do czasu!) w żaden sposób nie zrobiła na mnie wrażenia. Wręcz wydawała mi się brzydka. Po prostu zapragnęłam przeczytać tę książkę i udało mi się to zrobić – w dodatku przedpremierowo!

Warcross, Marie Lu

FABUŁA

Warcross opowiada historię Emiko Chan, która zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. Stoi nad przepaścią, bo nie ma za co żyć i za chwilę mają ją eksmitować. Trwają akurat Międzynarodowe Mistrzostwa Warcross – gry, w którą grają miliony ludzi na całym świecie. Jest to gra, w której używamy specjalnych okularów (trochę jak w Player One) i wchodzimy do wirtualnego świata. Emiko znajduje lukę w zabezpieczeniach i przechodzi do rozgrywki na meczu otwarcia.

Od tego czasu wiele w jej życiu się zmienia. Nagle, przenosi się do Tokio, w którym Warcross powstało i które zaadaptowało grę do realnego życia. Każda, codzienna aktywność przynosi punkty, które sprawiają, że jesteś wyżej w tabeli. A czym wyżej w niej jesteś, tym więcej przywilejów posiadasz. Emiko jest w tym świecie nikim, jako że korzystała z fake’owego konta, na którym nie mogła zdobywać kolejnych poziomów. Była to cena anonimowości. Long story short – ale także po to, żeby nie zdradzić Wam zbyt wiele i nie popsuć zabawy podczas czytania Warcross – Emiko, poprzez to, co się wydarzyło na meczu otwarcia, staje się światową sensacją. Zatrudnia ją Hideo, twórca Warcross. Poszukuje on hakera, który zlokalizuje lukę w zabezpieczeniach. Jej śledztwo sprowadza jednak zarówno na nią, jak i otaczających ją ludzi niebezpieczeństwo.

NAMACALNOŚĆ WYKREOWANEGO ŚWIATA, CZYLI TO, CO W WARCROSS DOBRE

To, co urzekło mnie w tej książce najbardziej to kolorowy, kompleksowo utworzony świat. Każdy element tego świata jest wręcz namacalny. Marie Lu w taki sposób operuje słowem, że każdy budynek, każda osoba, każde wydarzenie są na wyciągnięcie naszych rąk. Niejako w nich uczestniczymy i mamy wrażenie, że jesteśmy w tym samym miejscu co nasi bohaterowie, przeżywając dokładnie to samo. Ogrom akcji w tej książce jest zniewalający. Jedno wydarzenie prowadzi do drugiego, które prowadzi do kolejnego. Nie mamy chwili wytchnienia, bo stale coś się dzieje. Jednocześnie nie ma tego poczucia zagubienia w treści. Autorka idealnie ją wyważyła.

Ogromnie spodobało mi się połączenie cyberpunkowego świata z e-sportem. Zawodowo także zajmuję się światem e-sportu, a także mocno go obserwuję. Jako, że siedzę w marketingu internetowym, a ta część internetowego świata bardzo dynamicznie się rozwija, fascynuje mnie to, co się z nim dzieje. Patrząc na tempo rozwoju, być może, niebawem będziemy świadkiem podobnych mistrzostw. Pewnie sami będziemy grać w podobne gry, a może także je obserwować. Stąd tak duże zafascynowanie tą tematyką i tą historią. Ten cały VR, czyli okulary, które przenoszą nas do wirtualnego świata i coraz mniej czynnika „V”, który w tej książce przenika do realnego świata i ma na niego faktyczny wpływ. To jest to, co daje tej historii napęd i sprawia, że tak bardzo porywa.

NIE MOŻE BYĆ CHYBA TAK DOBRZE, CZYLI CO W WARCROSS NIE ZAGRAŁO

Oczywiście, że książka nie jest idealna. Za mało było mi bohaterów. Poza Emiko i Hideo, o których stopniowo dowiadujemy się coraz więcej, pozostali bohaterowie stanowią niejakie tło. Niewiele o nich wiemy. Poza swoją obecnością nie wnoszą żadnej fascynacji ich postaciami. Najbardziej fascynującą postacią poza tą dwójką, która jednocześnie jest najbardziej tajemniczą jest Zero, z którym przychodzi się mierzyć Emiko. Cała reszta? Zaledwie cienie, które poruszają się na łamach książki. Nie dostajemy na ich temat kompletnie nic.

Poza tym to, jak ta książka jest przewidywalna. Okej, jeden wielki plus to zwrot akcji, który następuje na samym końcu. Coś, czego nie do końca przewidziałam i coś, co mnie mocno zaskoczyło. Ale tylko po części. Większość wątków do bólu przewidywalna. Z drugiej strony zastanawiam się, czy te wszystkie wątki nie były tak bardzo oczywiste właśnie po to, żeby nie domyślić się zakończenia? Żeby było ono jeszcze bardziej zaskakujące i nieprzewidywalne? Być może, być może…

JESZCZE WIĘCEJ PLUSÓW WARCROSS

Zdecydowanym plusem jest ciekawa postać damska. Nie dało się nie polubić Emiko. Zaradna, rezolutna i konkretna. Nie jest „rozmemłana” jak większość bohaterek w tego typu tytułach. Nie siedzi w miejscu, nie płacze jak źle ma w życiu i nie czeka na mannę z nieba. Kombinuje i zastanawia się, co zrobić, żeby przetrwać. Dostosowuje się do sytuacji i robi swoje.

Plusem też jest wątek romantyczny, który nie boli tak bardzo jak w niektórych książkach. Jest delikatny, subtelny, ale też mocno zaskakujący. Z biegiem czasu dostrzegamy więcej, rozumiemy więcej i takie stopniowe odkrywanie kart, które zaserwowała nam autorka, zadziałało tutaj bardzo pozytywnie.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o okładce. Początkowo zastanawiałam się, dlaczego wydawnictwo zrezygnowało z oryginalnej okładki. Nowa wersja kompletnie mi się nie podobała. Do czasu, aż książka do mnie nie trafiła. Grafika? Okropna i w ogóle nie przyciąga. Kiedy jednak miałam książkę w łapkach zakochałam się w jej oprawie. Jest nieziemska. Wydawnictwo Młodzieżówka – fenomelana robota, zwracam honor!

PODSUMOWANIE, CZYLI CZY WARTO SIĘGNAĆ PO WARCROSS

Nie znam książkowej historii cyberpunk’a. Trafiałam na filmy, słyszałam o grach, ale do książek nigdy nie zaglądałam. Ten tytuł podobał mi się tak bardzo, że chętnie sięgnęłabym po kolejne tego typu. Może trochę bardziej klasyczne jak Blade Runner, ale mimo wszystko chętnie zapoznam się z tym rodzajem fantastyki. Bo Warcross rozłożył mnie na łopatki. Przeczytałam książkę w kilka godzin nie mogąc się od niej odkleić. Po przeczytaniu szczęka opadła do samej ziemi a ja miałam ochotę zacząć ją od razu czytać na nowo. Dlatego też z całego serducha polecam. Bardzo dobra młodzieżówka, którą świetnie się czyta.

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum