Znalezione w Internetach #1

Postanowiłam wrócić do serii, którą zaczęłam krótko po wystartowaniu bloga w obecnej formie. Pierwotna wersja nazywała się „Warto poczytać”. Skąd więc zmiana nazwy? Stąd, że coraz więcej czasu spędzam na YouTube i przeglądam przeróżnego rodzaju materiały i vlogi, więc nie tylko teksty do poczytania będę Wam podrzucać, ale także filmiki do obejrzenia – stąd Znalezione w internetach. Coraz mniej czasu mam na przeglądanie pierdół i skupiam się raczej na tym, co niesie ze sobą wartość, więc takie też materiały chciałabym Wam podrzucać – głównie mówię tu o filmikach. Chociaż na rozrywkę też trzeba znaleźć czas i coś tam fajnego na pewno Wam przemycę. Przejdźmy jednak do rzeczy, bo za bardzo się znów rozpisuję. Od razu też mówię, że nie wiem z jaką częstotliwością będzie pojawiać się ta seria, bo nie chcę wysyłać Wam na siłę treści przeciętnych. Tylko najciekawsze materiały.

Znalezione w Internetach

1) Bardzo często zadawane blogerom jest pytanie o to, ile zarabiają. Ile wzięli za kampanię, ile za wpis sponsorowany, czy za zdjęcie, które pojawiło się na Instagramie pobrali zapłatę, czy wstawili je bezinteresownie? Na FashionGirl odwrócono to pytanie i pokazano jak wiele zarobiły firmy, dzięki działalności blogerskiej.

2) Hitem mojego pobytu w Warszawie u mojej cudownej Qulleczki była piosenka z reklamy Oreo. No nie powiecie, że nie wpada w ucho i nie sprawia, że sami chcecie ją śpiewać. Ale ta pierwsza wersja o wampirze. Bo wilkołak już takiego wrażenia na mnie nie zrobił. To dlaczego by nie zapętlona godzinna wersja. A co tam. Nie będę sobie żałować ;) A tak serio… wytrzymałam 7 minut i styknie ;)
A w ogóle, to dzięki Basi z orcia.pl, z którą również spędziłam cudne chwile w stolicy, choć pogoda nam nie dopisywała, dowiedziałam się „Co się stanie, gdy Oreo dam wampirowi?”. Basia dała mi niesamowicie logiczną i prostą odpowiedź, która rozwaliła mnie i moich znajomych na łopatki: „Jak to co? Będziesz miała jedno oreo mniej!”. Buziaki Basiu! :)


3) A jak już przy Qulleczce jesteśmy, to za moją i kilku innych osób namową, zaczęła pisać swojego bloga, którego uwielbiam. Żałuję tylko, że brakuje mi czasu, by zostawiać jej komentarze pod najnowszymi postami, więc wykorzystam Was moi mili i może mnie trochę wesprzecie? ;) A żeby nie było, że słodzę własnej znajomej, to polecę jeden, konkretny post, z niesamowitą grą dla dzieci, przy której trzy dorosłe osoby spędziły niemal godzinę. Świetna zabawa!

4) Dalej mam dla Was twórczość Troy’a Sivana, który przez wielu kojarzony może być z YouTube właśnie. Chłopak z Australii, który tworzy także muzykę. Zaczęło się od Happy Little Pill, na którą trafiłam jakiś czas temu. Dopiero jednak WILD mnie zachwyciło. Piosenka non stop, od miesiąca albo i dłużej leci w moich głośnikach i ma w sobie swego rodzaju magię, która mnie przyciąga. Nie potrafię się od niej uwolnić, ale też nie chcę. WILD ma w sobie to coś, co sprawiło, że się w piosence zakochałam i dosłownie gwałcę przycisk replay ;)


5) To nawiązując do pierwszego wpisu, dalej pójdę w kierunku blogowym. Autorki 9 bardziej, lub mniej rozpoznawalnych blogów – przyznam bez bicia, że kilku nie znałam – odpowiadają na dwa pytania: „Co uznałabyś za marnowanie czasu przy zakładaniu bloga?” oraz „Co wybrałabyś jako najważniejszą rzecz przy zakładaniu bloga?”. Być może ktoś z Was zastanawia się właśnie, czy nie założyć własnego bloga, więc zerknijcie w ten tekst i sami się przekonajcie, co radzą dziewczyny.

6) Chciałam też zaprosić Was na bloga, na którego trafiłam przez totalny przypadek, gdy pojawiła się u mnie informacja, że autor wykorzystał moje zdjęcie w  jednym z wpisów. Tematyka podróży a więc moja działka, bardzo sensowne teksty – zajrzyjcie i poczytajcie o tym jak nie zostać niedzielnym turystą na blogu Wojciecha Kulika :)

7) Prawie bym o tym zapomniała a w sumie warto zerknąć. Okej, wiem, że na pierwszy rzut oka niefajne i nie chcecie i w ogóle beee, no bo przecież to jest TA książka i TEN film i WY nie chcecie mieć z tym nic wspólnego, ale uwierzcie mi, że warto poświęcić te 15 minut. I potem kolejne 10. No i na koniec 8. Na pewno lepiej poświęcić 33 minuty na analizę Pawła, poprawić sobie humor, pośmiać się z głupoty autorki i wydawców, niż spędzić kilka godzin nad mierną książką. Sama jej nie czytałam, więc nie powinnam oceniać, ale po tym, co przekazał mi Paweł jednego jestem pewna – do tego tytułu nawet się nie zbliżam ;)


8) To na koniec łapcie jeszcze Arlenę Witt, która jest moim niedawnym ogromnym odkryciem YouTube. Świetna kobieta, która fantastycznie mówi o języku angielskim i która niezmiennie (a nagrała dopiero około 10 odcinków) udowadnia mi, jak wiele muszę jeszcze poprawić i nad iloma kwestiami jeszcze popracować. Zresztą, jeżeli uczycie się angielskiego to jest Wasze „Must know” i nie ma przebacz. Poświęćcie kilka minut Arlenie a jestem pewna, że się w niej zakochacie tak samo jak ja.


Follow my blog with Bloglovin

Related Posts

E-book

Archiwum