Beata Pawlikowska jest wszędzie. Znana z książek podróżniczych, wydaje książki językowe, kulinarne, motywacyjne, atakowała nas nawet kamieniami szczęścia. Pewnego czasu bałam się, że wyskoczy mi z lodówki i zacznie zachwalać jakiś ze swoich „produktów”. Blondynka na Rio Negro miała być moim ostatnim krokiem w kierunku autorki i rozstrzygnąć, czy jeszcze kiedykolwiek dostanie ode mnie szansę, czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę po książki jej autorstwa. To, co mnie bardzo zaskoczyło, to fakt, że książka mnie nie przytłoczyła i okazała się całkiem przyjemną publikacją.
Myślę, że na te odczucia wpłynął fakt, że wiedziałam, czego się po autorce spodziewać. Przy lekturze Blondynki na Jawie bardzo przeszkadzały mi złote myśli Pani Pawlikowskiej, jej światopogląd i więcej jakiś rad, niż rzeczywistych relacji z podróży. Tutaj nastawiłam się na taką właśnie formę książki i dzięki temu, łatwiej było przez nią przebrnąć. Blondynka na Rio Negro to kolejny fragment wyprawy autorki po rzekach Amazonii. Udowadnia ona, że można osiągnąć nieosiągalne i tanim kosztem przebyć trasę, za którą biura podróży ze Stanów biorą tysiące dolarów.
To, co piękne jest w książkach Beaty Pawlikowskiej i na co stawia Burda Książki to przecudowne wydanie. Kolorowe, pełne zdjęć. Wiem, że liczy się treść a nie strona wizualna, ale przy książkach podróżniczych odgrywa ona ogromną rolę i tutaj naprawdę jest to wydanie, z którego warto brać przykład. Każda kolejna publikacja podróżnicza autorki jest naprawdę fenomenalnie wydana i chociaż możemy nie zgadzać się z jej podejściem do świata i pewnymi jej przemyśleniami, to trzeba przyznać, że książki wydane są wzorcowo. Znalazłam co prawda kilkanaście literówek i błędów interpunkcyjnych, ale absolutnie nie rzutują one na odbiór całej książki, bo jest ich zaledwie kilka.
Rio Negro to największa rzeka na świecie, która ma ciemną wodę i jest to jeden z największych dopływów Amazonki. Beata Pawlikowska przemierza ją na łódkach, motorówkach, a nawet wojskowym statku. Podróżuje z żołnierzami i małpą, ale też z miejscową ludnością i Indianami. Podróżuje samotnie, chociaż zawsze są koło niej ludzie i niesamowite historie. Czasami mam wrażenie, że ktoś nad nią czuwa, bo historie, które przeżywa, są nieprawdopodobne. I tyle, ile ma szczęścia podczas tego typu wypraw, niektórzy ludzie chcieliby mieć przez całe życie. Tak więc wyruszcie w podróż z Wenezueli, przez wspomniane wyżej Rio Negro, aż do Amazonki w Brazylii. A może nawet jeszcze dalej?