Cały świat śledzi losy wirusa z Wuhan. Część krajów zabezpiecza się przed nim bardziej, część nie jest jeszcze na niego gotowa. Są też influencerzy. Ci nigdy nie próżnują a skoro trafiła się tak rewelacyjna opcja promocji, nie mogli z niej nie skorzystać. W końcu co to za influencerzy, którzy nie promują najnowszych trendów? Jeżeli sprawdzicie Google Trends, wiadomo jak będzie wyglądał wykres popularności dla hasła koronawirus, prawda? (tak, to wszystko sarkazm) ;)
#Coronavirus na Instagramie
Do końca stycznia, na Instagramie, pojawiło się 200 tys. zdjęć pod hashtagiem #coronavirus. Wiele z nich nie ma nic wspólnego z wirusem i sytuacją w Chinach czy też zagrożeniem życia. Przedstawiają wysportowane sylwetki, zamaskowane twarze, najnowsze stylizacje.
Wygląda na to, że „Instagramerzy” postanowili wykorzystać panujący trend i promować siebie poprzez ten niezwykle popularny temat. Wykorzystują szum informacyjny wokół choroby i próbują zbić na niej popularność.
„Mam koronawirusa”
Nie obyło się też bez problemów w trakcie samolotowych podróży. Potok Philipp wpadł na „genialny” pomysł i wykrzyczał 243 współpasażerom w samolocie, że ma koronawirusa. Mężczyznę aresztowano. Tłumaczył się, że „to był tylko żart”. Przez jego zachowanie lot z Toronto na Jamajkę został zawrócony.
Muzyk/influencer – nazwijcie go jak chcecie – nadal nie rozumie swojego błędu. Stwierdził, że ludzie są przewrażliwieni i on sobie żartował. Co innego, gdyby wykrzyczał, że ma na sobie bombę – wtedy panika byłaby uzasadniona.
Podsumowanie
Pozwólcie, że nie skomentuję tego, co się dzieje. Mogłabym stworzyć kolejny artykuł z serii „zrób z siebie idiotę„. Z drugiej zaś strony mogłabym tłumaczyć, szukać uzasadnienia. Nie ma to jednak sensu.
Nie zrozumcie mnie źle – ja naprawdę nie mam nic przeciw influencerom. Ba! Niektórych sama obserwuję regularnie i słucham uważnie, co mają do przekazania. Wiem jednak, w którym miejscu powinny być postawione granice. A ich już chyba po prostu nie ma…
Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:
