Był sobie plan. Dawno temu. Na to, żeby nauczyć się hiszpańskiego. Żeby szybko, sprawnie i bezboleśnie… chociaż nie… żeby w ogóle/ kiedyś/ kiedykolwiek/ jakkolwiek/ być może nauczyć się języka hiszpańskiego. Miała być fiesta, mieli być torreadorzy, hiszpańskie las playas, las palmas i inne las …as. No i co? No i nico… Chociaż yo puedo hablar un poquito español. No umiem troszkę, troszeczkę, ociupinkę.
HISZPAŃSKIEGO UCZĘ SIĘ…
od stycznia 2013. Niebawem minie 5 lat. I wiecie co? Jestem sobą rozczarowana. Zawiodłam się na sobie niesamowicie. Dlaczego? Dlatego, że po pięciu latach mniej, lub bardziej regularnej nauki języka hiszpańskiego mogłabym płynnie się nim posługiwać a jeszcze w międzyczasie pewnie opanować portugalski, który również bardzo mi się podoba. Po pięciu latach nauki hiszpańskiego mogłabym rozmawiać bez żadnych problemów z native speakerami, uczyć się ewentualnych dialektów i tylko udoskonalać znajomość języka. Tymczasem przerw od nauki miałam znacznie więcej, aniżeli nauki samej w sobie. Nadal znam tylko czas teraźnieszy, no i od wczoraj (tak, pisałam ten tekst chwilę wcześniej, niż jego publikacja), dzięki so kayka (link) czas futuro – straciłam jednak masę czasu, nie podeszłam do nauki serio i jedyne co opanowałam, to spory zasób słownictwa, chociaż nadal przytłaczają mnie czasowniki, nawet te bazowe, które są podstawą każdego języka i bez nich nie da się mówić.
No hej! :)
Dlaczego tak właściwie o tym piszę? Raz, że dawno nie było o językach i nawet nie wiecie na jakim etapie jestem i co się dzieje. Dwa, żeby siebie zlinczować, ale też uświadomić sobie, jak wiele czasu straciłam i ile mogłam w tym czasie zrobić i się nauczyć. Trzy, żeby mieć kopa do działania – co prawda mam już go od jakiegoś czasu i Bóg, mój chłopak i przyjaciółka mi świadkami, że regularnie się uczę, powtarzam i nadrabiam zaległości, ale o tym za chwilę. Cztery, dlatego, żeby pokazać Wam, że języki obce dalej są ogromną częścią mojego życia i będę dalej o nich pisać – więcej, aniżeli raz na pół roku :)
CO TERAZ?
Teraz przeczytałam książkę Radka Kotarskiego „Włam się do mózgu”, wzięłam się w garść, nagadałam z Qulleczką, która zaczyna swoją przygodę z hiszpańskim i pełna motywacji wracam do nauki. Nadrobiłam zaległości w powtórkach na platformie MultiKurs będąc teraz na bieżąco, przewiozłam od rodziców wszystkie swoje materiały językowe i mam je w jednym miejscu, rozpisałam sobie metody skutecznego zapamiętywania i nauki, wybrałam ulubione i możliwe do zrealizowania i zaczynam batalię.
Jaki mam plan? Planów jest w sumie kilka, ale takie najważniejsze rzeczy to:
[list]
[li type=”glyphicon-arrow-right”]Uczyć się regularnie – przez regularność mam na myśli nie rzadziej, niż co dwa dni, chyba że zdarzy się wypadek losowy, który taką możliwość wykluczy. Niech to będzie nawet 5-minutowa powtórka, jeżeli nie mam czasu na więcej, ale koniec z błahymi wymówkami.[/li]
[li type=”glyphicon-arrow-right”]Korzystać z metod nauki wymienionych we „Włam się do mózgu” i przeplatać je ze sobą. Po wypisaniu okazało się, że aż 10 z 13 mi odpowiada, ale patrząc obiektywnie, regularnie będę wstanie korzystać ok. 6.[/li]
[li type=”glyphicon-arrow-right”]Do końca roku zakończyć naukę z „Hiszpański nie gryzie!” – aktualnie jestem na rozdziale dziesiątym. Co prawda rozdziałów jest trzynaście, ale teraz gramatyki tam jest na tyle sporo i na tyle to wszystko jest dla mnie skomplikowane, że nauka zajmuje mi znacznie więcej czasu. [/li]
[li type=”glyphicon-arrow-right”]Do końca roku zakończyć kurs No hay Problema 1 od Supermemo. Tutaj także jestem bliżej końca, aniżeli początku, ale nadal kilka zagadnień przede mną. Nie do końca gramatyczne zagadnienia pokrywają się z Hiszpańskim nie gryzie, stąd daję sobie dwa miesiące na dokończenie obu kursów.[/li]
[li type=”glyphicon-arrow-right”]Do końca roku całkowicie porzucić poziom A1. Już teraz część testów wskazuje mi dalekie A2, bądź początki B1, ale sama widzę jakie mam braki i niedociągnięcia, więc całkowicie chcę się pożegnać z poziomem A1 uznając go za zaliczony i nauczony. Powoli będę chciała się też żegnać z A2.
Nadal sporo pracy przede mną na tym poziomie, wiele zagadnień do uregulowania i wiele słówek do nauczenia, ale w przyszłym roku chciałabym mocno skupić się na poziomie średnio-zaawansowanym i praktycznym wykorzystywaniu języka (ażeby jeszcze szybciej go przyswajać), aniżeli żmudnej nauce podstaw i tego, co mi do mówienia, czy pisania potrzebne.
Będę chciała szukać zależności, wyjątków, doskonalić znajomość czasowników nieregularnych i ich odmian i przez doświadczanie uczyć się więcej – nie rezygnując także z kursów, które mam przyszykowane i na ten etap i grzecznie na niego czekają :)[/li]
[/list]
Dlatego też prawda jest taka, że więcej działam, aniżeli planuję. Jeżeli w danej chwili czuję, że mam ochotę poćwiczyć czas przeszły to chwytam materiały i korzystam z tej chęci, zaniedbując czasem słówka, bo te i tak i tak dzień w dzień powtarzam – czy to z aplikacją, czy fizycznie z fiszkami. Nauka hiszpańskiego, poza tym, że chcę, żeby wreszcie była jak najbardziej skuteczna i jak najtrwalsza, to PRZEDE WSZYSTKIM, ma sprawiać mi przyjemność. Więc wolę „nauczyć się” języka miesiąc, czy dwa później, ale ciesząc się z tego, jak i że w ogóle to robię, aniżeli rezygnując z przyjemności, którą teraz odczuwam na samą myśl o nauce, czy motylków w brzuchu kiedy słyszę język hiszpański, tylko po to, żeby wygrać zawody, w których tylko ja biorę udział.
I w sumie tą myślą zakończę mój wywód. Jeżeli są tutaj jeszcze osoby, które czytały mnie hmm… w latach mojej świetności i ogromnej motywacji w sumie bardziej przekazywanej Wam, aniżeli samej sobie to witam z powrotem i obiecuję, że będzie więcej. Więcej tego typu wpisów, więcej technicznych – o tym jak się uczyć, jakie metody się sprawdzają, więcej 'recenzenckich’ – w których będę prezentować Wam materiały, z których korzystam, które polecam, albo które kompletnie się nie sprawdzają, żebyście mogli ich unikać. Dodatkowo chcę tworzyć materiały wideo z pogadankami na temat nauki języków – podejścia, motywacji, recenzji właśnie i wielu innych tematów.
Jeżeli jest więc coś, w czym mogę pomóc, doradzić, wesprzeć – dajcie mi po prostu znać. Dodam jeszcze, że w tej chwili na tapecie u mnie przede wszystkim hiszpański, na dniach wracam też do doskonalenia angielskiego.
Jak tylko odnajdę się w nowej, regularnej rzeczywistości dwóch języków i jeszcze starczy mi czasu, przy natłoku wszystkich obowiązków, na cokolwiek dodatkowego, to dam znać jaki będzie kolejny język, którym będę próbowała się posługiwać!
A tymczasem adiós muchachos i do następnego razu! :)