To już drugi post z tej serii. Dzisiaj mam dla Was aż cztery pozycje, które pokrótce omówię. Jedna z nich jest książką no prawie, że podróżniczą, jedna jest kolorowanką dla dorosłych, jedna powieścią i jedna to magazyn językowy.

Przegląd literatury 2

1) Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji – Anna Wojtacha

Nie wiem jak sklasyfikować ten tytuł, bo to nie jest kolejna książka podróżnicza. To raczej zbiór spostrzeżeń i historii: ludzi, o ludziach, ale też dla ludzi. Zabijemy albo pokochamy to jedno z największych zaskoczeń roku, bo nie spodziewałam się niczego rewelacyjnego, nie spodziewałam się czegoś, co pochłonie mnie tak bardzo, czegoś, co przeczytam praktycznie na jednym wdechu. No dobra, może były ze trzy wdechy, ale to przez mój permanentny brak czasu. Gdybym mogła, łyknęłabym książkę na raz. Czyta się ją rewelacyjnie. Czasami jest wulgarna, czasami przepełniona seksem, ale dzięki temu wszystkiemu jest bardzo prawdziwa. Rosja nigdy mnie nie fascynowała: ani jako kraj, ani ludzie, którzy tam mieszkają. Anna Wojtacha jednak potrafiła tak przekazać to, co przeżyła, tak pokazać ludzi, których spotkała, że książkę czytałam z ogromną przyjemnością, licząc że pojawią się jeszcze inne, podobne do tej książki tytuły spod pióra Pani Ani. Sięgnęłabym po nie bez wahania! Serdecznie polecam, bo uważam, że warto!

2) Kolorowy trening antystresowy. Esy-floresy

Europa wpadła w szał kolorowania. Dosłownie. Na rynku zalewają nas coraz to nowsze propozycje kolorowanek. I to nie dla dzieci. Dla dorosłych. Podobno odprężają. Sięgnęłam po nie z ogromną dozą niepewności z racji tego, że kolorowanki zawsze strasznie mnie irytowały i kolorowała za mnie mama – ja trzymałam się z dala, bo zawsze kolorowałam w różne strony, wyjeżdżałam za linie i jakoś tak nie trzymałam się „ogólnych zasad kolorowania” – btw. istnieje w ogóle coś takiego? ;)
Dlatego też wątpiłam w moc odprężania tego typu kolorowanek, w których znaleźć można naprawdę przeróżne i bardzo wymagające wzory, z których każdy może stworzyć własne dzieło sztuki. Ja kilka swoich dzieł stworzyłam i dzieliłam się nimi na Instagramie (kto nie śledzi jeszcze, to zapraszam :)). Muszę przyznać, że te kolorowanki rzeczywiście odprężają i relaksują i już kilka osób namówiłam do ich kupna i są z nich zadowolone, więc i Wam, jeżeli jeszcze się z nimi nie zetknęliście polecam!
Tutaj wiadomość, którą ostatnio dostałam i która mega mnie ucieszyła :)

Dzięki Tobie (bo tutaj ją zobaczyłam pierwszy raz w życiu) kupilam sobie taką „kolorowanke” ;-) świetna jest! ♡
~ Słoik Pełen Magii

Nawet nie wiecie jaka to radość czytać takie słowa, gdy się coś komuś poleca i jest z tego zadowolony ;) A poniżej zamieszczam jeden ze wzorów, który pokolorowałam.

 3) Teoria niegrzecznej dziewczynki – Hubert Haddad

Tutaj mam wielki problem z tym, co powinnam Wam napisać. Teoretycznie nie czytam tego typu książek. Skusiła mnie okładka, reklama i zachęty innych – takie tam combo. Książka ma fajny, mały format, więc jest idealna do autobusu. Zaczęłam ją czytać, przeczytałam 15 stron i doszłam do wniosku, że nie wiem właściwie o czym czytam, ale brnęłam dalej. Po 30 stronie miałam wrażenie, że się ocknęłam z jakiegoś snu i dalej nie wiem co się dzieje na stronach książki, poza ostatnim przeczytanym zdaniem, chociaż cały czas skupiałam się na niej. Wzięłam głęboki oddech, skupiłam się ponownie i ponownie ocknęłam po kolejnych 20 stronach. Nie wiem co jest z tą książką, ale za każdym razem, kiedy próbuję się na niej skupić i coś przeczytać, zwyczajnie odpływam. Czytam kolejne słowa, zdania, strony, ale kompletnie nic z tego do mnie nie dociera. Jakbym znalazła się w jakimś innym świecie. Wzrok podąża od lewej do prawej, widzę te wszystkie literki, ale to trochę tak, jakbym podążała za szlaczkiem, w ogóle go nie rozumiejąc. Chyba nigdy jeszcze tak nie miałam. Dlatego tak ciężko mi ocenić ten tytuł, bo właściwie nie wiem o czym jest i JESZCZE go nie doczytałam do końca. Chociaż chciałabym, bo słyszałam, że potem jest całkiem przyzwoicie. Nie wiem. Po prostu ten tytuł mnie przerasta, bo niewiele z niego wyniosłam, po wszystkich stronach, które przeczytałam. Jeżeli jednak mi się powiedzie, to na pewno dam Wam znać na fanpage na Facebooku jak wypadła i czy ostatecznie mnie przekonała.

4) English Matters nr 52 | maj-czerwiec

Kolejny numer i kolejna dawka fajnych artykułów. Mówiłam już Wam jak bardzo uwielbiam te magazyny? W najnowszym numerze czekają na nas Przyjaciele – pamiętacie ten kultowy serial z 1994 roku? Szczerze? Sama jakoś nigdy szczególnie go nie oglądałam, widziałam może z dwa odcinki, ale mój nauczyciel angielskiego miał fioła na jego punkcie i zawsze streszczał nam na zajęciach odcinki i chwalił się, gdy kupił kolejny sezon na DVD, dlatego mam pewien sentyment do tego serialu, mimo że nigdy nie oglądałam, bo to dzięki Michałowi nauczyłam się angielskiego. Kolejny obszerny artykuł wart polecenia ze słynnym już sloganem The Show Must Go On dotyczy zespołu Queen. Nie ma chyba osoby, która nie umiałaby zanucić fragmentu kilku ich utworów. No dobra, jest, bo niedawno nawet na taką wpadłam, ale to był totalny ewenement muzyczny, który słuchając marszu pogrzebowego stwierdził „tak, kojarzę to skądś, ale nie wiem co to” ;)

Kolejny ciekawy artykuł to przegląd studio filmowych prosto z Hollywood, dzięki którym powstało wiele hitów, które oglądamy w kinach. A zostając już tak troszeczkę w klimacie podróży i Stanów Zjednoczonych, to dział podróże przedstawia nam Texas, który większość ludzi kojarzy tylko z kowbojskimi kapeluszami.

Poza tym w numerze znajdziecie kilka innych, ciekawych artykułów. Łącznie jak zwykle 42 strony świetnego materiału. Standardowo polecam, bo z tymi magazynami nie da się inaczej ;)

Related Posts

E-book

Archiwum