Kolejny dzień, kolejna przygoda. Tym razem pobliskie miasto – Rouen. Oddalone o jakieś 20km od Pavilly a więc na wyciągnięcie ręki. Rouen, zaraz po Hawrze jest drugim, największym miastem Górnej Normandii. Leży nad Dolną Sekwaną i w moim mniemaniu jest królestwem katedr i kościołów. Przecudne miasto, które po prostu urzeka! A żeby nie być gołosłowną po prostu zerknijcie na te zdjęcia, które niestety nie oddają piękna miasta w 100%.




Wreszcie docieramy do Katedry Notre Dame w Rouen. Nie dziwcie się nazwie, bo jeżeli jeszcze się nie zorientowaliście, to katedry Notre Dame znajdują się praktycznie w każdym francuskim mieście a po prostu ta Paryska jest najbardziej popularna, chociaż nie najpiękniejsza. Katedra w Rouen zwala z nóg. W latach 1876-1880 był to najwyższy budynek na świecie, aktualnie jest to najwyższy kościół we Francji. Najwyższa wieża ma 151m wysokości. Nie wiem, czy znajdą się tutaj zainteresowani sztuką, ale to właśnie ta katedra, którą tak namiętnie malował Claude Monet. Poświęcił jej 30 obrazów, które malował w różne dni, o różnych porach dnia, by ukazać efekt zmian światła padającego na zachodnią fasadę. Obrazy są niesamowite, więc jeżeli jeszcze ich nie widzieliście, to spróbujcie się do nich dokopać.
Zanim jednak jeszcze doszłam do samej katedry i z daleka widziałam już jej wieże, byłam niesamowicie podekscytowana. Kiedy stanęłam przed nią i mogłam zobaczyć ją w całości, na moim ciele pojawiły się ciarki. Wiecie jakie to cudowne uczucie zobaczyć na własne oczy coś, o czym uczyło się cały semestr? W tym roku jednym z głównych przedmiotów, jakie miałam na swoim kierunku była Architektura i Sztuka w turystyce. Uczyłam się o tym, co charakteryzuje gotyk i właśnie podczas tego wyjazdu byłam naocznym świadkiem jak wyglądają te wszystkie portale, rozety, wimpergi i inne nieznane większości zwroty, które do tej pory były dla mnie teorią i które na własne oczy mogłam zobaczyć katedrę, którą malował Monet, o którym również się uczyłam. Masakra, moja szczęka była prawie że przy ziemi a podekscytowanie wręcz ze mnie wypływało!




Oczywiście na tym nie mogło się skończyć, kolejne wąskie, francuskie uliczki i kolejny kościół – St-Maclou i kolejna szczęka prawie przy podłodze. Miałam wrażenie, że nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że Francja po brzegi wypełniona jest gotykiem i na każdym kroku będę na niego trafiać. Ciarki za każdym razem takie same ;)
I na tym tak naprawdę skończyło się nasze zwiedzanie Rouen, aczkolwiek nie była to ostatnia wizyta. Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do tego pięknego miasta, z tym, że o godzinie 23. Dlaczego tak późno?
W okresie wakacyjnym, wieczorami, dla turystów, przygotowywane są pokazy iluminacji na Katedrze Notre Dame. Skusiliśmy się i wiecie co? To było coś cudownego. Nadal jestem zachwycona, nadal mam te wszystkie, piękne obrazy w głowie i chętnie wróciłabym tam choć raz, żeby na spokojnie obejrzeć ten pokaz a nie tylko przez wizjer w aparacie, którym nagrywałam cały pokaz. Na szczęście moja mamita przyszła z pomocą i zdjęcia poniżej, na których widać efekty iluminacji to jej dzieło ;)
A i nocny rzut oka na kościół ze zdjęcia pierwszego – ujęcie z drugiej strony budynku;)
Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco: