Pamiętacie jak narzekałam, że nikt nie chce przyjmować na praktyki, że wszędzie mówią nie? Niewiele czasu minęło a dwa tygodnie praktyk już za mną. Jeszcze dwa i upragnione wakacje. Niby dwa miesiące a będzie jeden, bo wrzesień bardziej intensywnie spędzę, czego wynikiem będzie kilka bardzo fajnych postów i ogromna (mam nadzieję!) ilością zdjęć ;) Anyway… wracając do tematu. Ostatecznie udało się praktyki załatwić i od 7. lipca, sześć godzin dziennie, od poniedziałku do piątku, spędzam w biurze podróży Itaka. Nie liczyłam na wiele po tych praktykach, bo znam realia i wiem jak to wszystko się odbywa i chociaż nie robię wiele, bo zwyczajnie nie mam do tego dostępu i tak robię więcej, niż mogłabym przypuszczać.
Dlaczego biuro podróży? Dlatego, że nigdy nie chciałam w nim pracować. Praca w biurze podróży kojarzyła mi się z nudą, siedzeniem po dwanaście godzin na tyłku i czekaniem czy zjawi się jakiś klient, czy nie. Do tego z coraz większą dupą, która rośnie z braku ruchu. Jest troszeczkę inaczej i po dwóch tygodniach dochodzę do wniosku, że mogłabym tymczasowo, w celu dorobienia i zdobycia doświadczenia i pewnej wiedzy, pracować w biurze podróży, ale na pewno nie wyobrażam tam siebie za pięć, czy dziesięć lat, przez kolejne pięć, czy dziesięć lat. Co to, to nie.
Co wyniosę z tych praktyk? Dużo ciekawostek, które mogą mi się przydać w późniejszej pracy, pewną ogładę geograficzną, większe rozeznanie po popularnych kierunkach i regionach turystycznych, znajomość prawa w turystyce, zasad działania ubezpieczeń w podróży, paszportów, dowodów osobistych i innych rzeczy. O części zagadnień wie każdy, o niektórych dowiaduje się wtedy, kiedy musi. Ludzie zazwyczaj wydzwaniają z totalnymi pierdołami i to z tymi pierdołami zazwyczaj najdłużej trzeba się użerać, więc to te pierdoły właśnie, najwięcej mnie uczą. Obserwacja również, ale kontaktu z żywym człowiekiem (nawet przez telefon!) nic nie zastąpi i nic nie nauczy więcej.
W czasie praktyk zrozumiałam też nad czym muszę popracować, nad czym się skupić i czego nauczyć się we własnym zakresie. Widzę swoje braki, ale też widzę ile więcej potrafię od ludzi, którzy siedzą w biznesie od kilku lat. Te dwa tygodnie sporo mi dały, chociaż bez zamiatania i mycia podłóg też się nie obywam i pokazały w którym kierunku iść, co mnie rzeczywiście kręci i nad czym pracować a jest tego sporo. Nie dlatego, że chcę pracować w biurze podróży, nie dlatego, że ktoś, kiedyś może tego ode mnie wymagać. Chcę się tego nauczyć, bo CHCĘ. JA CHCĘ. To MI się to przyda, to MNIE to będzie satysfakcjonować i kręcić. To JA będę wygraną, nawet jeżeli nigdy, nikomu tych umiejętności nie zaprezentuję.