Językowe podsumowanie | 1-15.08.2015r.

Sierpień miał być miesiącem języków. Miałam mieć więcej czasu wolnego, siedzieć cały czas, a przynajmniej większość czasu w domu, a więc mieć więcej czasu na to, żeby nadrobić zaległości. Rzeczywiście tak jest, chociaż nie do końca, bo nie zrobiłam tyle, ile bym chciała zrobić, ale nie osiadłam też na laurach. Początek miesiąca był świetny, bliżej połowy robiło się troszeczkę gorzej…

1. Angielski

 


Mój język przewodni. Język, którym potrafię się całkiem przyzwoicie porozumiewać i którego używam każdego dnia. Dosłownie każdego dnia. Chciałabym z nim pójść w bardziej „egzaminacyjną” stronę (mówię o CAE), ale na to rzeczywiście trzeba poświęcić czas a ja to tak bardziej z doskoku już się tego angielskiego uczę i zupełnie innymi technikami. Mimo wszystko i na egzaminacyjną formę nauki przyjdzie pora – od drugiej połowy sierpnia, jeżeli nic nie popsuje moich planów. W tym tygodniu przyjechała do mnie książka Target FCE, więc zacznę na spokojnie, łagodniej, żeby pewne rzeczy sobie uregulować, pewne przypomnieć i podbić wreszcie CAE, chociaż nie mam w chwili obecnej konkretnych planów co do egzaminu i jego terminu. Nigdy zresztą nie miałam, ale może kiedyś przyjdzie taka pora, że będę czuła się gotowa ;) Co więc z tego angielskiego zrobiłam? Przeczytałam kilka artykułów z ostatniego numeru English Matters – 36h byłam bez internetu, to przeróżnymi rzeczami się zajmowałam, żeby tylko ciśnienie nie skakało, bo bardzo wtedy połączenia potrzebowałam ;) Poza tym robiłam tłumaczenia. Sporo tłumaczeń prawdę mówiąc, chociaż ostatni tydzień stał pod hasłem REGULAMINY. Miśki… nie pchajcie się w to! Tłumaczenie regulaminów to porażka. Były momenty, że już mnie telepało i miałam ochotę wyrzucić monitor przez okno, ale wytrwałam, przetłumaczyłam, zwyciężyłam – żyję! :) Jednak nie mam zamiaru dać się już w to wciągać, a przynajmniej nie na taką skalę, bo już nawet przez tłumaczenia technicznych tekstów przechodziłam i było ok, regulaminom jednak mówię nie! Mimo wszystko plus jest taki, że sporo całkiem użytecznych dla mnie słówek sobie przyswoiłam ;)  

2. Hiszpański

 


Tutaj padło przede wszystkim na leksykę. Ćwiczyłam z MultiKursem, o którym często wspominałam przy okazji Maja z Hiszpańskim. Zrobiłam 400 powtórek, chociaż jeszcze więcej mi zostało. W lipcu platformę zaniedbałam i niestety daje mi teraz w kość. Na dniach jednak mam nadzieję, że wyjdę na zero i zacznę wreszcie dodawać nowy materiał do nauki, bo kończę powoli zakres materiału z poziomu A1. Powtarzałam też słówka z fiszkami Hiszpański dla początkujących 2 wspomagając się programem komputerowym, który dorzucają do zestawu, w którym poprzez szukanie słówek w wykreślankach, bardzo szybko je sobie utrwalam! Jest to jedna z moich ulubionych metod nauki ;) Sięgnęłam także po książkę, którą wygrzebałam z czeluści mojej półki językowej i która jakiś czas temu była dla mnie za trudna, dlatego przestałam do niej zaglądać – Hiszpański. Testy gramatyczno-leksykalne. Poziom A1-A2. I fajnie było móc zrozumieć polecenia zadań, wykonać zadania i przekonać się na koniec, że zadania wykonane zostały poprawnie. Są oczywiście pojedyncze zadania, których nie ruszałam, bo nie rozumiałam nawet poleceń – głównie te gramatyczne, bo z gramatyką jestem w lesie niestety, ale mimo wszystko bardzo pozytywne zaskoczenie i mam zamiar coraz częściej do książki zaglądać.

Hiszpański_Podsumowanie_Językowe

3. Niemiecki

 


Moja zmora. Język, który od lat chciałabym opanować a który od lat skutecznie mnie od siebie odpycha i zwyczajnie mnie przerasta. Robię chyba ostatnie do niego podejście. Pamiętam, że kiedy wróciłam z Mannheim, byłam zachwycona jego brzmieniem, bo to nie był ten sam stereotypowy niemiecki, o którym tyle się słyszy i który wszystkich odstrasza. Powiedziałam wtedy, że chciałabym mówić po niemiecku, ale dopóki do Niemiec się nie przeprowadzę, to nie ma na to najmniejszych szans. Jednak coś sprawia, że ludzie na miejscu też potrafią się go nauczyć, więc dlaczego mam być gorsza? Nie wiem co z tego wyjdzie, nie wiem jak będzie, być może znów przegram i wtedy pewnie poddam się na dobre. Ale ten jeden, ostatni raz chcę zawalczyć i spróbować. W końcu jestem typem fighterki, nie? :D Co więc tym razem się zmieniło? Tym razem sięgnęłam po ciężką, często polecaną artylerię, która ma mi pomóc – kurs etutor do języka niemieckiego. Początki mamy fajne, dobrze się dogadujemy i fajnie nam się razem spędza czas, ale nie wiem jak to potoczy się dalej. Początki zawsze są łatwe, miłe i przyjemne, więc więcej na temat kursu napiszę Wam jak już będę z nim bardziej doświadczona i przeżyjemy ze sobą więcej wzlotów i jeszcze więcej przede wszystkim moich upadków ;)

Related Posts

E-book

Archiwum