Kinsey Wolanski, czyli parę słów o influencerach

Dzisiaj chciałabym nawiązać do wydarzenia, które miało miejsce w miniony weekend. Fani sportu pewnie od razu będą wiedzieć o co chodzi, osoby siedzące w marketingu także, ale zakładam też, że istnieje sporo osób nieświadomych. I pewnie wolałabym, żeby tak zostało, ale w marketingowym świecie zawrzało i pomyślałam, że jest to idealna okazja, żeby rozruszać trochę ten dział na moim blogu, a także dorzucić swoje trzy grosze.

Stop making stupid people famous

Na co dzień wyznaję właśnie taką zasadę. Wychodzę z założenia, że czasem nie warto o niektórych tematach rozmawiać. Gówna nie powinno się tykać i rozrzucać go patyczkiem na innych. Może, gdyby pewne rzeczy były przemilczanie, a nie udostępniane dalej, wiele głupot nie wypływałoby na światło dzienne. Godlewskie nie zarabiałyby kupy kasy i nie byłyby promowane w showbiznesie, gdyby nie oglądalność, którą wykręcają, na MTV może nie leciałyby takie głupoty, gdyby uczestnicy tych wszystkich programów nie gromadzili wokół siebie takich społeczności.

Mleko się jednak wylało i świat zawrzał. Dlatego też trochę usprawiedliwiam siebie i publikuję ten wpis.

Kinsey Wolanski i jej goła dupa

O co to całe zamieszanie? O Kinsey Wolanski, która w trakcie finału Ligii Mistrzów wbiegła na boisko. W kłusym kostiumie kąpielowym.

Świat zastanawiał się co to za niewiasta, która przebiegła przez boisko. Okazało się, że jest to narzeczona rosyjskiego YouTuber’a – Vitaly Zdorovetskiy-ego, mającego niemal 10 mln subskrybentów.

Dlaczego jest o tym tak głośno?

Ano dlatego, że wielu zastanawiało się jaki był tego cel. Okazało się, że była to świetnie zaplanowana akcja i dziewczyna, swoim strojem, promowała stronę internetową narzeczonego, na której istnieje system subskrypcyjny. Za określoną kwotę, widzowie zyskują dostęp do materiałów, które w innych kanałach są banowane – ze względu na to, jakie są to treści.

Czy opłacało się Kinsey wbiec na boisko?

Ciężko określić, ale znając dzisiejsze realia śmiało powiedziałabym, że na pewno. Początkowo, wszystkich zaskoczył przyrost fanów na Instagramie. Przed wbiegnięciem na boisko, Kinsey miała 400 tys. obserwujących, tzw. followersów, następnego dnia, jej konto urosło do liczby 2,4mln. Chwilę później zostało usunięte. Plotek jest wiele – jedni twierdzą, że algorytm zwariował przez tak szybki przyrost. Inni mówią, że proponowała stronę porno w insta stories i Instagram skasował jej konto. Gdzie jest prawda? Mało mnie interesuje szczerze mówiąc, w pewien sposób cieszę się, że zniknęło.

Mówi się o tym (niepotwierdzone info!), że najwięcej zyskał jej chłopak. Zyskał tak wielu subskrybentów, że zarobił na nich ponad 40 mln $. Czy to prawda? Pewnie ściema jak większość informacji przekazywanych w tym zakresie. Ale skądś się plotka wzięła i zakładam, że znaleźli się wariaci, którzy chociażby z czystej ciekawości zakupili konto, żeby sprawdzić co na portalu się dzieje.

Co więc mnie tak bardzo ruszyło i co tak bardzo mnie przeraża?

To, że Kinsey może zyskać naśladowców. Największą karą, jaka ją spotkała, to strata konta na Intagramie. Jest jednak o niej tak głośno, że trafi do swojej społeczności tą czy inną drogą. Smutne jest to, że jako influencerka, która wpływa na masy, decyduje się na to, żeby świecić gołym tyłkiem i wykorzystać swoje ciało do tego, żeby wprowadzić trochę zamieszania. Gdzieś mam jej tyłek, gdzieś mam jej prawie nagie cycki. Przykro mi, że ktoś, kto jest jakimś przykładem dla innych (a przynajmniej powinien być!), robi takie rzeczy, zamiast zaprezentować coś więcej.

Influencer’ze – chcesz, żeby naśladowały Cię masy? Myśl co robisz!

Bardzo cenię tych influencerów, którzy wiedzą co mają, co przekazują i są świadomi tego, że wpływają na ludzi, którzy ich obserwują. Takich ludzi jest bardzo mało, ale istnieją. Moją faworytką jest Ania z bloga AniaMaluje – dziewczyna wykorzystuje swoją popularność do tego, żeby przekazać coś mądrego, zmusić ludzi do myślenia, a przede wszystkim do zmiany myślenia i nie podążania ślepo za tłumem. Uwielbiam i cenię Anię i chciałabym, żeby każdy influencer właśnie tak podchodził do swojego wpływu na innych.

Dlatego też przeraża mnie fakt, że łamanie reguł, a nawet prawa, przyniesie więcej korzyści, niż negatywnych skutów. Co z tego, że Kinsey otrzyma zakaz stadionowy – myślicie, że ją to obejdzie? Co z tego, że będzie miała karę do zapłacenia? Subskrypcje ze strony narzeczonego i kolejka marek, które się do niej ustawią, spokojnie za to zapłacą i jeszcze zostanie jej tyle, że przez kolejne lata będzie ustawiona. Czy był jakiś plus? Podobno rzesza kobiet zyskała pewność siebie, bo dotarło do nich, że Instagram kłamie (No, WOW!) i jej idealne ciało nie jest takie idealne na żywo. Szok!

Nie jest dla mnie nowością, że „cyc rządzi światem”.

Smutne dla mnie jest to, że ktoś chce zostać zapamiętany w taki sposób jak na zdjęciu powyżej. Że ma narzeczonego, masę możliwości a wybiera taki sposób na życie. I w takiej chwili zastanawiam się, czy to świat jest taki straszny, że wybiera głupotę i będzie tę laskę cenić, to ja czegoś nie rozumiem, czy to ja jestem naiwna, że próbuję wypracować sobie markę swoją ciężką pracą i tym, co sobą reprezentuję, zamiast robić tego typu rzeczy. Może nie warto wcale trzymać się cnót i mieć zasad w życiu. Może lepiej wywalić cycka na wierzch i wziąć to, co inni chcą oddać – zgarnąć co swoje i zniknąć ze świateł reflektorów? Bo chociaż w Internecie nic nie znika, to jednak można się „nachapać” a później po prostu zniknąć. Po Tobie wydarzy się jeszcze tak wiele, że za chwilę wszyscy zapomną, co robiłaś.

Chyba jednak nie potrafię. I wolę być nikomu nieznanym no name, ciężko pracującą Paulinką, która walczy o to, żeby zaistnieć w świecie marketingu i swoimi działaniami budować marki, swoje dobre imię i pokazać na co mnie stać. W małym, ale własnym i ukochanym grajdole. Wiedząc, że nie muszę negliżować się na oczach milionów, żeby coś osiągnąć.

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum