Nasi już przegrali mundial

No właśnie. Tak szybko utracona nadzieja. Pierwszy mecz przegraliśmy – niesłusznie, choć to inna historia – i posypała się fala żalu. Kilka godzin wcześniej ogromna ekscytacja, wszyscy szykowali się do meczu: zakładali koszulki, malowali twarze, jechali do znajomych, albo strefy kibica. Kilka godzin później nastroje całkowicie odmienne. Z jednej strony to rozumiem, bo sama byłam rozgoryczona i rzuciłam kilkoma soczystymi ekhm… słowami, które istnieją w naszym pięknym, polskim języku. Z drugiej strony smutne jest to, że wystarczy „drobne” (tak, wiem, nie takie drobne) potknięcie i wszyscy od razu Cię skreślają.

Dwa tygodnie wcześniej świetne nastroje i ogólnopolska radość – „polskie orły Nawałki są świetnie przygotowane na mundial. To będzie to. To będzie nasz mundial.” Pierwsze 45 minut gry z Senegalem i nie zobaczyliśmy nic. Sama miałam wrażenie, że oglądam jakąś parodię treningu a nie jeden z najważniejszych meczów tego roku. Co więcej, meczu otwarcia nie wygraliśmy od 40 lat. Pamiętajmy jednak, że mamy jeszcze dwa mecze w fazie grupowej. Pamiętajmy jednak, że jest to sport i zdarzyć się może wszystko. Dosłownie wszystko.

Dlatego smutne jest to, jak mało jest prawdziwych kibiców, którzy rzeczywiście byliby z drużyną na dobre i na złe. Nie, ja nie bronię ich gry, bo była bardzo słaba, dopiero na kilkanaście ostatnich minut dało się normalnie patrzeć. Mówię jednak o tym, że kiedy obserwowałam siatkówkę, czy piłkę ręczną, to nie ważne jak dobrze, albo źle było, kibice stali za drużyną. W przypadku piłki nożnej jesteśmy za nią kiedy jest dobrze a odchodzimy, kiedy jest źle.

Rozumiem rozgorycznie i to, że od lat nie udaje nam się osiągnąć nic wielkiego, choć wreszcie jesteśmy dość wysoko w rankingu fifa (tak, też po takich meczach zastanawiam się jakim cudem) i nie musimy się wstydzić odległego miejsca gdzieś za nieznanymi krajami środkowej Afryki, o których większość nie słyszała a jak słyszała, to nie sądziła, że mogą w ogóle mieć drużynę piłki nożnej. Tym bardziej lepszą od polskiej. Naprawdę świetnie to rozumiem, bo od lat obserwuję co się dzieje, sama przez lata nie mogłam patrzeć na poczynania polaków i znacznie bardziej preferowałam hiszpański futbol. Kiedy jednak kibicuję drużynie, to jej kibicuję i jestem za nią całym sercem.

Będziemy grać o przetrwanie a potem o honor? Być może, choć mam nadzieję, że jednak nie. Chodzi o to, że skoro kibicuję biało-czerwonym, to kibicuję im do końca. Jeżeli podniosą się z kolan i zagrają w niedzielę najlepszy mecz w swoim życiu a potem rozgromią Japończyków i pójdą dalej, to znów będą ukochaną drużyną, która teraz, po meczu z Senegalem jest chłopcem do bicia?

Czasem mam po prostu ochotę potrząsnąć ludźmi i strzelić im w ryj. Niech sami wyjdą na wysokich, przyzwyczajonych do parnych warunków i morderczego wysiłku Senegalczyków i zobaczymy czy będzie tak fajnie. Okej, ja rozumiem, że nasi piłkarze się do tego przygotowują. Rozumiem, że dostają za grę gruby hajs i jest to ich praca. Nie bądźmy jednak idiotami i nie zachowujmy się jak idioci, bo jeszcze niczego nie przegraliśmy. Pokażmy wsparcie, kibicujmy naszym i walczmy razem z nimi o to wyjście z grupy – nawet jeżeli po ostatnim meczu poczuliśmy zawód i w nasze serca wkradł się sceptycyzm.

Po prostu bądźmy kibicami i zachowujmy się jak kibice. Dopingujmy naszym – a jeżeli ktoś ma pod ręką jakiegoś szamana, to nie zaszkodzi skorzystać z jego usług. Senegalczykom się to opłaciło, więc może i na nas jakoś zadziała :D

A tak serio to po prostu otrząśnijcie się trochę ludzie i weźcie w garść! Wierzę w naszą drużynę, a co więcej, wierzę w nasze społeczeństwo – chłopacy pogubili się na boisku, my pogubiliśmy się w naszych uczuciach i wierze – chyba czas i w jednym i drugim przypadku odbić się od dna. Niech orły dadzą z siebie wszystko w dzisiejszym meczu, a my zróbmy dokładnie tak samo jako kibice!

Related Posts

E-book

Archiwum