Przegląd literatury #11

Ostatnimi czasy nie jestem rozpieszczana przez nadmiar wolnego czasu. Brakuje mi go niesamowicie, dlatego czytam znacznie mniej. Albo nawał obowiązków służbowych i praca po godzinach, albo egzaminy na studiach, albo jakiś wyjazd. Za tydzień zaczynam wreszcie urlop, więc trochę odpocznę, aczkolwiek nie przewiduję tego czasu wypełnionego czytelniczo. Dlatego teraz nadrabiam trochę zaległości i piszę też dla Was teksty. Czas na kolejny przegląd literatury, bo mimo braku czasu, staram się sięgać po książki tak często, jak to tylko możliwe. Tym sposobem przed Wami cztery interesujące tytuły.

Przegląd literatury

OPOWIEŚCI MIŁOSNE, ŚMIERTELNE I TAJEMNICZE – EDGAR ALLAN POE

Edgar Allan Poe. Tak długo czekałam na ten zbiór i tak długo przymierzałam się do jego przeczytania. Nawet nie wiem dlaczego, ale na szczęście to już za mną. 800 stron, które zabierają w fenomenalną podróż, chociaż podróż ta kończy się zazwyczaj śmiercią i makabrą. Tak wiem, brzmię jakbym była chora. Być może jestem. Któż to wie. Ale Edgar Allan Poe jest fenomenalny i nie wierzę, że tak długo zwlekałam z sięgnięciem po ten zbiór opowiadań.

Od kilku lat go poszukiwałam i dopiero pierwszego stycznia tego roku natrafiłam na mini zbiór opowiadań autora i podkradłam go mojemu, hmm… jak to się mówi w internecie? TŻ! O tak! Podkradłam i odłożyłam na komodę, bo nie miałam kiedy sięgnąć. Zwędził mi go więc mój dziadek, który stwierdził, że to nie do końca pozycja dla niego, bo EAP ewidentnie ukazuje objawy schizofrenii czy innej choroby psychicznej. No cóż. Klimat nie dla każdego.

Ze mną widocznie jest coś nie tak, bo jestem książką zachwycona i serdecznie polecam każdemu, kto jej poszukiwał. Wszystkie opowiadania w zbiorze są fascynujące a jednocześnie makabryczne i mroczne. Edgar Allan Poe jest mistrzem budowania napięcia i to do tego stopnia, że ciężko się od danej historii oderwać a po jej przeczytaniu, natychmiast mamy kaca książkowego. A że chcemy więcej, to czytamy kolejne opowiadanie i odczuwamy wszystko na nowo. I nagle okazuje się, że jesteśmy w zamkniętym kręgu, kilka setek stron dalej i jednocześnie przepełnieni jesteśmy dziwnymi myślami, bo czytamy o śmierci, ale też chcemy więcej. Znacznie więcej. Bo Edgar Allan Poe uzależnia. Całkowicie. I nieodwołalnie.

Za możliwość zapoznania się z tym tytułem
serdecznie dziękuję księgarni internetowej bookmaster.com.pl
Książki w BookMaster width=

ŻAŁOBNE OPASKI –  BRANDON SANDERSON

Brandon, ah Brandon. Mój mistrzu! Ileż to razy mogę się zachwycać? Jak coś jest dobre, to do oporu. A Sanderson niezmiennie, z każdym tomem zachwyca mnie swoją twórczością. Co prawda, jak już wielokrotnie wspominałam, trylogia jest powalająca i najbardziej mi się podobała i nic jej nie przebije, to kolejne tomy są też bardzo dobre i świetnie się je czyta. Cudownie wykreowani bohaterowie, kompletny, złożony świat, intrygi, kłamstwa, zauroczenia, romanse. A wszystko to czyta się w napięciu i z każdą stroną chce się więcej. Po prostu.

Sanderson czaruje. Albo oczarowuje. Dla mnie to nieważne. Najważniejsze jest to, że po prostu świetnie się czyta każdy kolejny tom i na każdy kolejny tom czekam z rosnącą niecierpliwością. Żałobne opaski dołączają na półkę chwały do poprzednich tytułów serii, chociaż na pewno będą krążyć po znajomych, bo wszystkim po kolei serdecznie polecam serię i staram się nią zarażać coraz większe grono znajomych. Bo jak autor daje nam kawał dobrej fantastyki, to trzeba podrzucać ją dalej tym, którzy mogą być nią zainteresowani. A jeżeli lubicie akcję, intrygi i rozwiązywanie zagadek to Żałobne Opaski na pewno się Wam spodobają. Bo tomy po trylogii mają w sobie coś z odkrywania zagadek i rozwiązywania tajemnic, czego aż tak wiele w Z mgły zrodzonym i kontynuacji nie było. No i ten tom bardzo do trylogii nawiązuje, bo wraca historią aż do Ostatniego Imperatora.

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MAG

PRZYSTANEK BARCELONA – KATARZYNA WOLNIK-VERA

Książka, którą czyta się niesamowicie szybko. Książka, którą pochłaniałam w tak zwanym „międzyczasie”. Książka, która ukazuje moją ukochaną Barcelonę. Ale nie do końca od strony stricte turystycznej. A przynajmniej nie od tej strony turystycznej, którą wszyscy rozpoznają na pierwszy rzut oka. Autorka w Barcelonie mieszka od kilku lat i widać, że miasto niesamowicie kocha. Ukazuje nam, czytelnikom nieznane zakątki i sposoby na to, żeby zwiedzić miasto po prostu lepiej. Bardziej komplementarnie. Czasem sporo taniej. A przede wszystkim omijając tłumy turystów, ale nie omijając ciekawych miejsc.

Bardzo często, turyści chodzą wydeptanymi ścieżkami, podążają za tłumem i robią zdjęcia takie, jak każdy inny na świecie, który odwiedził dane miejsce. Patrząc potem na fotografie z wyjazdu niewiele się one różnią od tych, znalezionych w google. Sama często tak robię, kiedy podróżuję w grupie. Ciężko zrobić inaczej. Kiedy jednak jestem sama, staram się skręcić z głównej ulicy i zaplątać w bocznych uliczkach. Próbuję znaleźć to, co przez setki, tysiące, miliony jest pomijane. Dlatego cenię sobie samotne wycieczki i podróże, albo podróże w towarzystwie tych, którzy rozumieją taki styl podróżowania. Niestety niewielu rozumie bojąc się, że stracą z oczu coś istotnego. Ja też się tego boję, dlatego poszukuję czegoś nieuchwytnego, co mnie zachwyci i porwie. I mam plan na Barcelonę. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli to w przyszłym roku w niej wyląduję. A wtedy na pewno skorzystam ze wskazówek Pani Kasi, bo już teraz mam przed oczami kilka ciekawych punktów i miejsc, które poleciła w swojej książce. I wierzę, że się nie zawiodę.

Dlatego serdecznie polecam lekturę Przystanku Barcelona. Szczególnie, że książkę się wręcz połyka a nie czyta. Nawet nie zauważyłam kiedy nastąpił koniec książki. Na szczęście moja przygoda z Barceloną dopiero się tak naprawdę rozpocznie ;-)

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Burda

¿ESPAÑOL? SÍ GRACIAS NR 34

Ostatnio zaczytywałam się w Business English Magazine, dzisiaj na tapecie ¿Español? Sí gracias. Mówiłam Wam już jak bardzo uwielbiam magazyny Colorful Media? Na co dzień nie czytam prasy, ale w ich magazynach jest coś fajnego, coś co sprawia, że z numeru na numer sięgam po nie równie chętnie.

W ostatnim numerze hiszpańskojęzycznym jak zwykle zainteresowało mnie wszystko, ale nie wszystko pasuje do mojego poziomu znajomości języka obcego. Większość materiałów jest na B1 i wzwyż a to przerasta moje możliwości, dlatego ograniczyłam się do artykułu na poziomie B1-B2 dotyczącego sztuki ulicznej, jak w tytule artykułu: sztuki ulotnej oraz działu podróże, który tym razem oferuje nam podróż do Gwinei Równikowej.

Jedno co mi przeszkadza w magazynie do nauki hiszpańskiego, to mój zbyt niski poziom znajomości języka. Artykuły są tak fajnie dobierane i poruszają bardzo interesujące mnie tematy, ale niestety niewiele jestem wstanie z nich zrozumieć. Mam nadzieję, że już niedługo się to zmieni, ale tymczasem kolejne wydania czytam bardzo wybiórczo.

Related Posts

E-book

Archiwum