Zaniedbałam swój organizm dość mocno. Przez bardzo długi czas, poza wizytami u endokrynologa, na które jestem skazana, nie odwiedzałam żadnych innych lekarzy. Zmieniło się to w grudniu. Mój pracodawca zapewnił mi pakiet prywatnej opieki medycznej. Stąd też postanowiłam poświęcić trochę grudniowego czasu i udać się na kilka badań, robiąc tym samym przegląd swojego organizmu.
Warto się badać
Wiem, że w Polsce lubimy bardzo narzekać na system opieki zdrowotnej. To jest jeden z powodów, dla którego zawsze zwlekam z badaniami. Nie każdy lekarz tak łatwo wypisuje skierowania a prosić się o badania, które powinny zostać wykonane i wręcz nam przysługują… no nie chce nam się. Sama jednak zaniedbałam badania na okres ok. 3 lat. Do tej pory skupiałam się jedynie na endokrynologu, do którego ze względu na swoją niedoczynność tarczycy muszę się udawać regularnie. Inni lekarze zostawieni byli odłogiem. Co nie powinno się wydarzyć z racji tego, że mam kilka „punktów”, które powinnam monitorować i regularnie badać, czy nie przeradzają się w jakiekolwiek poważniejsze problemy.
Dlatego też postanowiłam napisać malutkie podsumowanie tego, co wydarzyło się w grudniu. Uwzględniając również część planów noworocznych, żeby i Was zachęcić do regularnych badań i monitorowania swojego ciała.
Ale od czego zacząć?
Zawsze wychodzę z założenia, że wszystko zaczyna się od krwi. Odbyłam teleporadę z lekarzem internistą, któremu powiedziałam jak się czuję i co chciałabym przebadać. Zaczęło się więc od morfologii, TSH + T4 (badania endokrynologiczne) oraz glukozy. Wszystkie badania wyszły mi w normie, co mnie niezmiernie cieszy. Od samego początku leczenia mojego Hashimoto i niedoczynności tarczycy, moje wyniki krwi nie były tak dobre.
Następnie udałam się do ginekologa, którego też od jakiś 3 lat nie widziałam. Pani doktor wykonała cytologię, odpowiedziała na moje wszelkie pytania, które przez ten czas się nazbierały, przebadała piersi i skierowała na USG transwaginalne oraz USG piersi. Z racji tego, że mam w jednej i drugiej piersi małe guzki, powinny być one pod stałą kontrolą i weryfikacją, czy nic się z nimi nie dzieje. Jak jednak możecie się domyślić, ostatni raz USG piersi miałam wykonywane także jakieś 3 lata temu. Jestem już po jednym i drugim badaniu i na szczęście również tutaj wszystko gra.
Dalej odwiedziłam dermatologa. Tutaj nie jest już tak fajnie, bo okazało się, że mam łojotokowe zapalenie skóry. Co przekłada się na nową pielęgnację włosów i zachętę do ich skrócenia, żeby skóra mojej głowy mogła odpowiednio oddychać.
Ostatnim lekarzem, do którego się udałam był endokrynolog. Była to jednak formalność przez wzgląd na bardzo dobre wyniki badań. Pan doktor skierował mnie jednak na USG tarczycy, które jeszcze przede mną. Tak samo czeka na mnie jeszcze RTG klatki piersiowej oraz kontrolna wizyta ginekologiczna, z której też otrzymałam dodatkowe badania krwi na krzepliwość krwi, cholesterol itd.
Nie ma więc tutaj jednoznacznej odpowiedzi od czego zacząć. Myślę, że po prostu od udania się do lekarza. Każdy z nas ma inne potrzeby i inne, potencjalne problemy. Sama skupiłam się na tym co konieczne, na lekarzach u których nie byłam, bądź u których miałam coś do skontrolowania.
Jakie badania w 2021?
No właśnie, to jeszcze nie koniec mojej przygody z lekarzami. W 2021 chciałabym kontynuować dbanie o samą siebie. Dokończę badania, które zlecone zostały mi w tym roku. Dalsze plany opiewają kontrolę uzębienia u dentysty. Nie mam co prawda problemów z zębami, ale ostatni raz byłam u dentysty w 2017 roku, stąd też chciałabym zrobić przegląd i zweryfikować czy nic przypadkiem się nie popsuło.
Dieta cud
Poza tym, że przebadałam się w środku, chciałabym zadbać także o wygląd zewnętrzny. Jakiś czas temu pisałam o tym, że przeszłam na dietę ketogeniczną. Niestety, w okresie wakacyjnym z niej zrezygnowałam i już nie wróciłam. Czuję się znacznie bardziej zmęczona i ociężała. Dieta nieskowęglowodanowa rzeczywiście bardzo dobrze wpływała na mój organizm, stąd też chęć powrotu do niej i zadbania o swój styl odżywiania, który pozostawia ostatnio wiele do życzenia.
Ruch to zdrowie
Dalej mamy ogólną sprawność organizmu. Nie wiem co przyniesie pandemia, ale jak tylko będzie taka możliwość, chciałabym wrócić na basen i regularnie pływać. Nie dość, że jest to zbawienne dla mojej kondycji, sylwetki to także dla kręgosłupa, który cierpi od długich godzin przed ekranem. Ponadto, mam 27 lat a czuję się jak zastany piernik. Dlatego też rozciąganko pełną parą musi wejść do mojego życia, bo nie chcę za 10 lat obudzić się rano i stwierdzić, że nie mogę nawet skarpetek na siebie założyć.
Zdrowa głowa
A jak już zadbam o wnętrze organizmu oraz jego zewnętrzny wygląd to chciałabym zadbać także o własną głowę. Długo na ten temat rozmyślałam i nie do końca czułam się gotowa. W chwili obecnej wiem, że bardzo chętnie udam się na wizytę do psychologa. Skupiamy się na zębach, na krwi, ale rzadko kiedy dbamy o swoją głowę. 2020 był rokiem wyjątkowym, ale też niezwykle stresującym. Nowy zakres obowiązków w pracy. Powiększający się zespół. Cała ta sprawa z pandemią i strach o swoich bliskich. Było tego sporo, więc warto i tutaj sprawdzić, czy nie ma pola do poprawy.
Dlaczego się na to zdecydowałam? Ano dlatego, że bardzo często zapominamy o swojej głowie. Borykamy się z milionem problemów, które bardzo często właśnie w głowie się zaczynają. Jeżeli więc tak kompleksowo podchodzę do zadbania o samą siebie, nie można odkładać głowy na dalszy plan.
Nie czuję się „chora psychicznie”. Nie czuję się jakbym miała jakieś ogromne problemy do przepracowania. Jestem jednak pewna, że tak jak nasze zęby potrzebują czasem małej plomby, bo coś tam zaczyna się dziać, czy suplementujemy się witaminą D3, bo samego słoneczka jest za mało, żeby wyprodukować odpowiednią ilość witaminy, tak samo powinniśmy popracować nad naszą głową i spokojem umysłu. Stąd też psycholog jest kolejnym punktem na mojej liście zdrowia.
„W zdrowym ciele, zdrowy duch”
Myślę, że ta sentencja jest wręcz kwintesencją tego, co chciałabym za pośrednictwem tego tekstu przekazać. Zdrowe ciało i zdrowy duch nie są pewnikiem. Nie mamy gwarancji tego, że wszystko zawsze będzie działać tak, jak powinno i tak, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nikt z nas nie myśli o tym, że cokolwiek może pójść nie tak. Niemniej, w każdej chwili (czego nikomu nie życzę!) może się posypać w nas coś, na co mamy wpływ i co zwyczajnie wystarczyło monitorować.
W 2021 roku skończę 28 lat. Jest mi wstyd jak słabą mam kondycję, jak bardzo męczę się przy prostych czynnościach. Z jednej strony problemy z tarczycą nie pomagają. Z drugiej strony, nie lubię wymawiać się tego typu problemami, kiedy wiem, że istnieje większy – lenistwo. I to z jego powodu moja kondycja nie wygląda tak jak powinna, to z tego powodu jestem zastanym piernikiem i to z tego powodu pojawiają się problemy, których w moim wieku być „nie powinno”.
Dlatego też dorosłam do tego, żeby zająć się samą sobą, otoczyć siebie taką opieką, jaką roztaczam nad innymi. Zaczęłam od „przeglądu organizmu” na bardzo podstawowym polu, które będę kontynuować. Następnie, już z nowym rokiem będę chciała zadbać o to co i jak jem. A dalej zadbać też o głowę i spokój ducha. I myślę, że to mój główny punkt na liście tematów „do ogarnięcia” w kolejnym roku, ale tym będę się jeszcze z Wami dzielić z początkiem 2021. Do usłyszenia!
Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco: