Gambit królowej (2020) | recenzja

Nowy, 7-odcinkowy mini serial Netflixa, Gambit królowej, bardzo szybko podbił serca widzów na całym świecie stając się fenomenem. Przepiękna Anya Taylor-Joy, polska twarz – Marcin Dorociński, a do tego szachy, intrygi, siła przyjaźni i walka z demonami. Fantastyczna produkcja o dorastaniu, poszukiwaniu własnej ścieżki, uzależnieniach, geniuszu, ale też samotności i szaleństwie.

Gambit królowej i sportowa rywalizacja

Szachy nie są najpopularniejszym sportem świata. Mam do nich ogromny szacunek i sentyment. Jako mała dziewczynka uczyłam się gry ze swoim dziadkiem i każdy weekend u dziadków naznaczony był tą grą. Niemniej, nie znam się na strategiach a od bardzo długiego czasu też w nie nie grałam. Nie sądziłam też, że osadzając fabułę jakiegokolwiek serialu na tej królewskiej grze możemy otrzymać porywający i wzruszający serial. Taki właśnie jest Gambit Królowej.

Serial z ogromną dbałością o szczegóły prezentuje nam siłę sportowej rywalizacji. Choć dalej mówimy o szachach, kolejne wydarzenia i podejmowane strategie obserwujemy z niemałym przejęciem. Pojedynków szachowych na przestrzeni 7 odcinków jest bardzo wiele, jednak żaden z nich nie zaczyna nużyć. Twórcy serialu zadbali o to, żeby zapewnić widzowi rozrywkę i zaprezentować rozgrywki na przeróżne sposoby, stąd też na każdy kolejny „mecz” czekamy z zapartym tchem. Dodatkowo, czasem drobnym gestem, innym razem mimiką, czy jednym spojrzeniem, bohaterowie przekazują nam takie ładunki emocjonalne, że bez wykorzystania słów jesteśmy wstanie zrozumieć, co dzieje się w ich głowach.

A co dzieje się na szachownicy?

Mam jednak jedno ale. Poza kilkoma ujęciami, nie bardzo wiemy co dzieje się na szachownicy. Skoro sięgamy po serial, którego fabuła opiera się na grze w szachy, tłumaczone są nam zawiłości strategii szachowych, poznajemy ruchy figur i „uczestniczymy” w zawiłych dyskusjach bohaterów, zabrakło mi ukazania tego, co dzieje się tam, gdzie nasz wzrok nie sięga.

Chciałabym móc zaangażować się jeszcze bardziej. Może zafascynować na nowo tą grą. Nauczyć się czegoś i wynieść dla siebie lekcję. To największy minus tej produkcji, który jednak nie wpływa aż tak znacząco na finalny jej odbiór.

Narodziny geniuszu

Serial opowiada historię Beth Harmon, w której rolę wcieliła się Anya Taylor-Joy. Dziewczyna w młodym wieku traci matkę stając się sierotą. Trafia do domu dziecka, w którym jeden z jego pracowników uczy ją grać w szachy. Beth bardzo szybko pojmuje zasady gry i okazuje się mieć do niej ogromny talent. Choć jej nauczyciel stawia przed nią coraz trudniejsze wyzwania i wymaga od niej znacznie więcej, niż przystaje na jej wiek, dziewczynka świetnie sobie radzi.

Pewnego dnia zostaje adoptowana. Oddalona od swojego nauczyciela i klubu szachowego, do którego w międzyczasie trafia, poszukuje swojej ścieżki, która zawsze prowadzi ku szachom. Walczy o swoje marzenia, rozpoczynając zawiłą drogę ku zyskaniu szacunku w tym męskim świecie.

Geniusz czy szaleniec?

Bohaterowie zmagają się z presją, uzależnieniami, ale przede wszystkim ogromem samotności. Obserwując wszelkie ich problemy zastanawiam się, czy istnieje prawdziwy geniusz bez pierwiastka szaleństwa. Twórcy serialu w wielu momentach podają nam to pytanie na tacy, choć niewypowiedziane, ale wręcz do ostatniego momentu nie udzielają nawet podpowiedzi. Tworzy to dodatkową aurę tajemniczości wokół wydarzeń, które mają miejsce, bądź mają mieć miejsce w przyszłości i jeszcze mocniej przyciągają do ekranu w poszukiwaniu odpowiedzi.

Anya Taylor-Joy jako Beth Harmon

Anya stała się swego rodzaju objawieniem. Poza przepiękną urodą, która zwraca uwagę, ma też charyzmę i tajemniczość, która dodaje smaku jej bohaterce. Dla jednych przerysowana, dla innych kompletne objawienie i obiekt westchnień. Czego by nie mówić, przyznać trzeba, że jej postać, Beth Harmon jest jedną z najbardziej charakterystycznych, kobiecych postaci, na które ostatnio natrafiłam. Fantastyczna rola z fantastycznym odegraniem. Co by się na ekranie nie działo, mój wzrok podążał za Beth/Anyą. Czaruje, rozkochuje, czasem zniechęca – jakiekolwiek uczucia przesyła w danej chwili odbiorcy, zwraca na siebie uwagę i całkowicie pochłania uwagę.

Dawno, przy jednej roli kobiecej, nie czułam tak wielu skrajnych emocji. Rola Beth i jej odegranie całkowicie skradły moje serce. Od bycia totalnie „creepy” mając w oczach rządzę mordu, poprzez bycie uroczą i pociągającą, aż po kompletne zafascynowanie szachami i tę pasję wypisaną na twarzy. W jakiejkolwiek odsłonie nie prezentowałaby się aktorka – zawsze ma w sobie to coś, co przyciąga.

Marcin Dorociński jako Vasily Borgov

W przypadku naszego rodzimego aktora, odgrywającego rolę głównego oponenta Beth mam nieco mieszane uczucia. Cieszy mnie angaż Marcina, który zaprezentował szachowego mistrza. Niemniej nie miał zbyt wiele możliwości do ukazania jakichkolwiek większych zdolności aktorskich. Cichy, stateczny, tajemniczy, małomówny. Jego postać Borgova, określanego także jako „Rosjanin”, pojawia się w niemal wszystkich odcinkach wielokrotnie, jednak liczba interakcji z nim nie jest zbyt mnoga.

Mam tu więc lekki konflikt. Uważam, że wypadł świetnie tworząc obraz mistrza szachowego, mocno skrytego, dodając dodatkowej tajemniczości, którą nakreślała nam Beth. Jednocześnie nie wyszedł na typowego rosyjskiego zakapiora, którzy bardzo często pojawiają się w takich produkcjach. Stąd też pozytywnie oceniam kreację postaci i grę aktorską Marcina Dorocińskiego, aczkolwiek czuję dość spory niedosyt i miałabym apetyt na więcej. Ruchu, słów, interakcji. Czegokolwiek.

Pozostali bohaterowie Gambitu Królowej

Bohaterów, którzy mają swoje trzy minuty i odgrywają znaczącą rolę w życiu Beth jest co niemiara. Jej rodzona matka, do której powracamy w retrospektywach, szereg mężczyzn szachowego świata, którzy wspierają jej karierę, bądź mogą jej zaszkodzić. Rozwodzić można się nad nimi godzinami. Choć to Beth skrada ekran i to wokół niej kręci się to wszystko, muszę przyznać, że każda z występujących w serialu postaci, ma w nim swoje miejsce, jest świetnie wykreowana i charakteryzuje ją coś, co sprawia, że ją kochamy, lub nienawidzimy. Ale zapamiętujemy!

Dorastanie w męskim świecie, życiowe rozterki, uzależnienia i siła przyjaźni…

Gambit królowej to serial skupiający się wokół szachów i to one wiodą w nim prym. Jednakże mamy tu mnogość wątków pobocznych, które toczą się swoim torem i fantastycznie uzupełniają całą tę historię. Poznajemy Beth kiedy traci matkę a niedługo później trafia do męskiego świata szachów. Walczy o uznanie i sukces, których nikt w niej nie widzi. Zmaga się z uzależenieniem od środków uspokajających. Po drodze pojawiają się inne używki, które niekiedy potrafią doprowadzać do jeszcze większego szaleństwa, o którym już wspominałam.

Do tego wszystkiego mamy przepiękną historię przyjaźni i rozterek sercowych. Nabierają one jednak sensu i stają się wisienką na torcie po obejrzeniu ostatniego odcinka serialu. Rozplątuje on wszystkie misternie splecione ze sobą, często niejasne wątki. Dostarcza odpowiedzi, które dopiero wtedy widz uświadamia sobie, że miał cały czas w głowie.

… a to wszystko w przepięknej, amerykańskiej oprawie

Zapomniałabym wspomnieć. Akcja serialu dzieje się w latach 60′ ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych. Jak dobrze wiemy był to okres Zimnej Wojny, której jedną z (nazwijmy to odnóg) były zmagania na linii Amerykańsko-Radzieckiej, właśnie w grze w szachy. Oba narody żyły tym sportem i walczyły o przodownictwo.

Serial fenomenalnie wprowadza nas w klimat tamtych lat oprawą wizualno-dźwiękową. Stroje, wystrój wnętrz, muzyka, rozrywki – zadbano o całą tę otoczkę, która wzmaga zafascynowanie historią. Jednocześnie otrzymujemy ucztę dla naszych oczu w postaci przepięknych kadrów, na które, zapętlone, mogłabym patrzeć godzinami.

Gambit Królowej fenomenem Netflixa?

Zdecydowanie! Wielu widzów zastanawiało się, czy pojawi się jeszcze cokolwiek wartego uwagi na platformie przed pojawieniem się kilku sezonów długo wyczekiwanych produkcji. Gambit Królowej spełnia oczekiwania w stosunku do ambitniejszej produkcji i serwuje nam porywającą historię o walce o przetrwanie, osadzoną w szachowym świecie. Nie zakładałam, że produkcja tak bardzo chwyci mnie za serce, ale jestem nią oczarowana. Zdecydowanie warty uwagi serial, do którego zachęcam zasiąść czym prędzej.

.


Przeczytaj także:
The Social Dilemma | Dylemat społeczny (2020)
Lucyfer 5A (2020)
Dom z papieru 4 (2020)
Wiedźmin (2019)
Joker (2019)

Related Posts

E-book

Archiwum