Ile jeszcze potrwa ta cała pandemia…

Długo myślałam, czy poruszyć temat pandemii, czy go nie poruszać. Czy pisać na poważnie, czy może zrobić to na wesoło. Długo myślałam o podejściu do tego tematu i to podejście wyklarowało się samo. Ten tekst będzie bez większego ładu i składu. Zbiór różnych wątków. Przemyśleń. Bez planu. Bez struktury.

Nie liczcie na złote myśli. Nie będzie tutaj prostych pytań. Ani prostych odpowiedzi. Po prostu zlepek słów. Przeczytaj, podziel się swoimi. Wyrzuć w komentarzu swoje przemyślenia, obawy. Może ulży Ci tak samo jak mi, pisząc ten tekst.

Kiedy skończy się ta cała pandemia?

Każdy chciałby znać tę odpowiedź, ale nikt jej nie zna. Mój tata dostaje takie pytania od pracowników. Znajomi psioczą, że nie mogą wyjść na piwo, czy normalne zakupy. Część osób dostaje już w głowę, bo nie może wyjść z domu i siedzą non stop zamknięci w czterech ścianach… Tyle, że nikt nie odpowie nam na to pytanie. Bo poza naszą okolicą, miejscem pracy, miastem, województwem, krajem, kontynentem, mamy cały świat. Austria się powoli otwiera, Polska też powoli luzuje zasady. USA w tym samym czasie pogrąża się w rozpaczy. Dlatego nie ma osoby, która odpowie na to pytanie. Żyjemy jedną, wielką niewiadomą i to każdy kolejny dzień przynosi nam kolejne informacje i kolejne odpowiedzi.

Informacja za informacją, chory za chorym, tyle śmierci

Przez pierwsze dni „kwarantanny” śledziłam na bieżąco wiadomości. Czytałam każdy news. Śledziłam każde nowe zachorowanie. Po miesiącu takiego życia straciłam rachubę. Sprawdzam. Dalej weryfikuję wiadomości i czytam co dzieje się na świecie. Teraz już na spokojnie. Nie nakręcam się. Staram się mieć czystą głowę, która nie martwi się w każdej sekundzie tym, co się dzieje. Nie mam na to wpływu, więc robię swoje. Najlepiej jak potrafię. Uczę się tego, na co nigdy nie miałam czasu. Czytam, poszerzam wiedzę.

Gdybym miała siedzieć i czytać każdy news, śledzić każdą informację – wtedy pewnie bym się poddała. Bardzo szybko zmęczyłabym organizm. Swoją głowę. Martwię się, ale na wiele reczy nie mam wpływu. Śledzenie każdej minuty wydarzeń nie zmieni kompletnie nic. Dlatego sprawdzam stan ogólny. Robię update informacji raz, może dwa razy dziennie. Nie przesadzam, bo przesyt informacji może nas wykończyć.

Ale ja już nie mogę…

Tyle osób ma już dość. Ja nie. Mnie ten stan po części cieszy. Oczywiście, że jestem już zmęczona. Oczywiście, że doskiwiera mi ten brak wolności. Nie wiem czy biegałabym teraz po mieście. Pewnie nie chodziłabym po galeriach. Ale MOGŁABYM. I chyba najbardziej przeszkadza mi to, że właśnie nie mogę. Poza tym? Śmieję się, że ćwiczyłam na ten moment całe życie. Prześmiewczo mówię, że całe życie chciałam mieć dłuższy okres, w którym nie będę musiała biegać – chodzić do szkoły, robić zakupów, załatwiać spraw na mieście. Tylko nigdy nie było takiej możliwości i zawsze po tych kilku dniach trzeba było wyjść. A teraz jest mój czas, kiedy mogę zostać bohaterką swojego domu i w nim zostać.

Nie ma korków kiedy muszę się już gdzieś wybrać. Ludzie nie zatrzymują się nagle w alejkach sprawiając, że wjeżdżam w nich wózkiem w sklepie. Nie zachowują się jak bezmózgie zombie, bo ich nie ma. Albo jest ich znacznie mniej. I każdy skupia się na prostym zadaniu. Zrobić zakupy i wrócić do domu. Przejechać z punktu A do punktu B i wrócić do domu. Wejść na pobranie krwi i wrócić do domu. Komfort funkcjonowania takiego, o jakim zawsze marzyłam jest ogromny. Choć okupiony niejednym cierpieniem i niejedną tragedią życiową.

Stan psychiczny

To jest trudny okres. 24/7 jesteśmy zamknięci z najbliższymi (albo sami). Nawet jeżeli kochamy ich najmocniej na świecie, przebywanie non stop ze sobą nie jest zdrowe. A kiedy mamy mały metraż i zero własnej, prywatnej, odseparowanej przestrzeni jest to jeszcze trudniejsze. Dlatego zakładam, że rzesza społeczeństwa, po tym wszystkim, będzie musiała skorzystać z pomocy specjalistów. Iść się wygadać, znaleźć pomoc.

Trudne jest to też dla starszych ludzi. Widzę jak moi dziadkowie się męczą. Mam pracę, 8h każdego dnia zajmuje mi moja praca. Mam dodatkowe zlecenia, które potrafią zajmować mi kolejne godziny. A jak mam luz, to mam książki, języki obce, filmy, seriale, gry. Mam do roboty tak wiele, że dalej brakuje mi czasu. Ale starsi ludzie? Oni nie zawsze mają tyle rzeczy, którymi mogą się zająć. Nie tylko dlatego, że nie chcą, albo nie mają zaintresowań. Czasem nie mogą – stan zdrowia, problemy ze wzrokiem, brak samodzielności.

Musimy być odseparowani. Jesteśmy w izolacji. Dla starszych ludzi, codzienne pójście na ryneczek, do lekarza, czy do kościoła to jest maksimum aktywności. Teraz siedzą zamknięci w domu. Zastanawiam się jak wiele konsekwencji z tego będzie płynąć i jak wielu z nich będzie cierpieć znacznie bardziej ze względu na izolację i brak ruchu, aniżeli z powodu pandemii.

Część osób jest wręcz sparaliżowana. Codziennie widzę posty na facebooku o przerażeniu sytuacją. O tym, że ludzie mają dość. Codziennie widzę akcje związane z pomocą osobom, które żyją w patologicznym środowisku. Akcje „napisz do mnie odnośnie zakupu kosmetyków, jeżeli mieszkasz z przemocowcem”. To te sytuacje i to te problemy bolą i przerażają mnie bardziej, aniżeli to, że sama mam być przez jakiś czas w zamknięciu.

Praca podczas pandemii

Jestem w tej komfortowej sytuacji, że z dnia na dzień, moja firma przeskoczyła na tryb pracy zdalnej. Zanim weszły zlecenia rządu, spakowaliśmy swoje rzeczy i następnego dnia wszyscy zostaliśmy w domu. Mamy też co robić, żadne zwolnienia się nie pojawiły, więc w tym zakresie mam duży komfort psychiczny, bo nie muszę martwić się o swój byt.

Czy jest coś, czego się boję?

Tak. Martwię się, że taka sytuacja będzie trwała bardzo długo. Boję się, że poluzują zasady, zarażę się od kogoś i zarażę swoich bliskich. Nie boję się o siebie, ale boję się o nich – od samego początku. Boję się, że konsekwencje gospodarcze będą tak duże, że długo się nie podniesiemy. Inflacja będzie tak duża, że na nic nas nie będzie stać. Przeraża mnie, że jeden z drugim idiotą kradną sobie maseczki i inne, potrzebne w każdym kraju matriały i w tym trudnym, odizolowanym czasie wybuchnie wojna tak nagle, że nie zrobimy nic. Przeraża też mnie to, co robi nasz rząd – jakie restrykcje i przepisy wprowadza, w jakim kierunku zmierza i co przepycha dalej. Jak wiele przepisów i restrykcji zostanie z nami na stałe? Czy nasz ustrój na pewno zostanie taki, jaki jest i nic się nie zmieni?

Nie znam się na polityce, nie rozmawiam o polityce. Ale słucham co mówią inni, czytam co się dzieje i to mnie przeraża.

Czym się zajmuję, żeby nie zwariować?

Pracuję. Dużo i intensywnie pracuję. Piszę bloga. Staram się być bardziej aktywna na Instagramie. Facebook niestety trochę leży, ale i za niego się wezmę. Uczę się koreańskiego. Uczę się hiszpańskiego. Czytam książki. Czasem coś obejrzę (polecam Unorthodox – będę o tym niebawem pisać). Nie nudzę się. Absolutnie nie. Od czasu do czasu zdzwaniamy się ze znajomymi z pracy, żeby odezwać się do kogoś innego, niż rodzice, partner. Albo, żeby odezwać się do kogokolwiek, jeżeli ktoś jest sam.

Moja praca polega na pracy z innymi ludźmi. W chwili obecnej organizuję zadania i nadzoruję pracę ok. 6 różnych osób. Regularnie się zdzwaniamy, omawiamty status, strategię, efekty naszej pracy. Dzięki temu co robię mam codzienny kontakt z różnymi ludźmi i poza obowiązkami znajdujemy te 3 czy 5 minut czasu, żeby pożartować, wymienić się jakimś memem. Po prostu pogadać i mieć chociaż złudne wrażenie braku izolacji.

Rozpoczęłam też dietę ketogeniczną, którą chciałam przetestować już jakiś czas temu. Nigdy jednak nie było odpowiedniego momentu. Teraz się znalazł, więc korzystam.

Podsumowanie

Jest ciężko. Staram się jednak wyciągnąć z czasu, który zyskałam jak najwięcej. Są aspekty, których się boję, które wręcz mnie przerażają. Ale tak jak pisałam – nie mam na nie wpływu, więc staram się o nich nie myśleć. Robię swoje, wyciągam z tego 110% i zajmuję się tym wszystkim, na co wcześniej brakowało mi czasu.

I Ty też przestań się przejmować, jeżeli coś Cię boli. Nie przejmuj się tak bardzo, bo i tak nic nie zmienisz. Warto wiedzieć, warto być świadomym, warto próbować się w różnych aspektach zabezpieczać. Są jednak rzeczy, na które wpływu nie mamy. Więc zamiast siedzieć z założonymi rękami, lamentując, zacznij szydełkować, ułóż te puzzle, które od lat kurzą się na Twojej szafie, zacznij ćwiczyć, albo malować. To jest Twój czas, kiedy nie musisz robić sobie wymówek – wykorzystaj okazję, którą dostałeś i wyciągnij z tego jak najwięcej.

Wiem, wiem, nie zawsze się da. Ale jeżeli jest bardzo źle i potrzebujesz pomocy, to się po nią zgłoś. Są konsultacje online, są różne możliwości. Nie jesteś sam. A jeżeli masz taki paraliż, że ciężko Ci zebrać myśli i kompletnie nie radzisz sobie z tym, jak wygląda teraz świat to napisz do mnie – komentarz, maila, cokolwiek. Możemy porozmawiać, mogę pomóc znaleźć pomoc, mogę pokazać skąd wziąć materiały do nauki języków, albo pokazać jak znaleźć fajną społeczność, która będzie wsparciem. Daj znać! I trzymaj się tam!

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum