Jestem wstanie zrozumieć rodziców, którzy mordują swoje dzieci

Poprzedni weekend był zwariowany, pełen kontaktów z ludźmi i pełen przemyśleń. Z jednej strony działo się niewiele, z drugiej strony szok mieszał się z radością, zmęczeniem, nerwami i dalszą radością. Rzadko kiedy piszę Wam na bieżąco 'streszczenia’ z mojego życia. Kiedy już coś piszę, to albo jest to kwestia, która mocno mnie rusza i którą chcę omówić, albo jest to jakiś mój wyjazd i na łamach bloga przedstawiam fotorelację z jego przebiegu. Dzisiaj jednak będzie inaczej i opowiem Wam o ludziach, których spotkałam na swojej drodze tydzień temu.

Jestem wstanie zrozumieć rodziców,
którzy mordują swoje dzieci

Sobota, 13.02.2016r., godzina 7:20 rano. Stoję na przystanku i czekam na tramwaj, żeby jechać na zajęcia na uczelni. Nagle na przystanku spostrzegam moją eks-przyjaciółkę. Oj ile lat my razem spędziłyśmy, ile wspólnych wspomnień. W końcu przez prawie 9 lat byłyśmy nierozłączne. Razem się uczyłyśmy, razem bawiłyśmy i razem wchodziłyśmy w okres dojrzewania. Potem się posypało i poszłyśmy innymi ścieżkami. Nieważne. Warte wymazania z pamięci i zapomnienia. Jednak mimo tych wszystkich niefajnych chwil, gdy przestałyśmy się przyjaźnić, teraz, z perspektywy czasu miło wspominamy wspólny czas i zawsze sobie opowiadamy historie „z przeszłości” i śmiejemy z różnych wspólnie przeżytych chwil, ale też trwamy w codzienności i o niej także rozmawiamy. W końcu mamy po 23 lata, własne życia, które biegną do przodu i za każdym razem bardzo długi okres do nadrobienia w plotkach w kilka chwil tak naprawdę, które spędzamy w komunikacji miejskiej.

Jestem wstanie zrozumieć rodziców, którzy mordują swoje dzieci

Nasze życia pobiegły w zupełnie inne strony. Ja się jakoś tam ułożyłam, krok po kroku się spełniam, próbuję dążyć do realizacji swoich celów, do zrobienia w życiu fajnych rzeczy. A Marta? Marta gdzieś po drodze strasznie się pogubiła. Ponad rok temu narzekała mi na swojego faceta, że się nie dogadują, że nie jest fajnie, że chciałaby go zostawić, ale coś tam coś tam… Potem spotkałam ich razem i byli jak gołąbeczki. Chwilę później wyznała mi, że jest w ciąży i nie wie, co ma robić, bo go nie kocha, że znów zaczął handlować narkotykami, że non stop naćpany chodzi a ona nie chce dziecka. W sobotę, kiedy zapytałam ją jak jej malutka usłyszałam zdanie: „Już jestem wstanie zrozumieć rodziców, którzy mordują swoje dzieci”. Serio? Naprawdę matka może tak powiedzieć? Może za mało mi doświadczenia, może sama muszę doświadczyć jak to jest mieć dziecko, ale kurcze… niefajnie jest usłyszeć takie słowa z ust młodej mamy.

Po tej rozmowie doszłam do wniosku, że to przykre, że bardzo często osoby, które bardzo chcą mieć dzieci i bardzo na to zasługują nie mogą ich mieć, a ktoś, kto przecież tylko raz zapomniał, albo udawał, że zapomina, bo nie chciał mieć „gumki” ma to dziecko, którego nie docenia i którego tak naprawdę wolałby nie mieć. Ja przez długi czas upierałam się, że nie lubię dzieci i nie chcę ich mieć. Powoli włącza mi się instynkt macierzyński i dzieciaki mnie rozczulają. Co prawda nie spieszy mi się jeszcze z dzieckiem i wolałabym je mieć za jakiś raczej dłuższy czas, niż bliższy, to gdybym nagle wpadła, na pewno nie strzeliłabym sobie w głowę. Jestem już na tym etapie, na którym przyjęłabym to normalnie. Bo jeszcze np. 2 lata temu byłaby to dla mnie największa życiowa tragedia. I może właśnie wtedy byłabym jak Marta i mówiła takie rzeczy… Who knows?!

Panie, chwal się swoją kobietą!

Sobota, 13.02.2016r., godziny 7:50-13:00. Jestem na uczelni. Szykuję się do przedstawienia referatu na makroekonomię na temat rynku pracy, finansów międzynarodowych, giełdy itd. Luksemburga. Przed rozpoczęciem zajęć poznaję Roberta i Marcina, którzy siedzą przed nami (my to ja i dwie dziewczyny, z którymi trzymamy się na studiach). Rozmowa wychodzi zupełnie naturalnie, ale w ciągu 2 minut od jej rozpoczęcia okazuje się, że złapaliśmy wspólny język i w piątkę jesteśmy nie do przebicia. Wszyscy w sali na nas patrzą, bo raz za razem wybuchamy śmiechem i widać, że doskonale się skumaliśmy.

Po makroekonomii wszyscy razem uczymy się na zaliczenie z psychologii zarządzania. Chociaż nauką nie do końca bym to nazwała. Jemy, śmiejemy się, dyskutujemy. Głownie my, dziewczyny. Faceci są przerażeni prędkością z jaką słowa wydobywają się z naszych ust, ilością tematów, które jesteśmy wstanie przerobić w przeciągu 5 minut i toku naszego rozumowania. Ale dzielnie z nami siedzą i próbują za nami nadążyć. W międzyczasie powstają wierszyki i piosenki, które ułatwiają nam naukę i zaliczenie przedmiotu. Spoiler: wszyscy dostali piąteczki.

Ale to już mało istotne. Do czego zmierzam? Ludzie z różnych miast, w różnym wieku (ja najmłodsza: 23 lata, Robert najstarszy: stawiam, że grubo po 40-tce, ale nie pytałam), pracujący w kompletnie różnych miejscach. Różni nas właściwie wszystko, ale połączyło wspólne poczucie humoru i podobne podejście do życia. Człowieka można poznać często po tym, jak reaguje na to, co mówisz. Często powtarzam, że ludzie to debile. I do tego doszliśmy w naszych mniej i bardziej poważnych konwersacjach. Ta była poważna. I jak cała czwórka zareagowała na to moje wyznanie? „Idealne podsumowanie tego, o czym rozmawiamy”. I wiedziałam, że to są ludzie, którzy kumają i którzy się nie obrażają mówiąc po mojej wypowiedzi „No dzięki” tak, jakbym wystosowała atak personalny. Takim ludziom dziękuję i nic więcej nas nie połączy. Po prostu nie, bo skoro nie kumają pewnych rzeczy i sami siebie uważają za debili, to ja nie będę im wykładała swojego światopoglądu. Dziękuję, do widzenia!

A tak serio to panowie ujęli mnie czymś jeszcze. Czymś, co zawsze mnie ujmuje. Wspominaniem o swoich wybrankach serca. Niektórzy są w tym upierdliwi i wspominają o żonach, narzeczonych, czy dziewczynach tak, jakby każda kobieta, z którą się stykają, próbowała się do nich przystawić i to była ich linia obrony. Panowie robili to bardzo subtelnie, nienachalnie, w ciągu całego dnia zaledwie kilka raz, ale wtedy, kiedy powinni i kiedy wypadało to naturalnie. I naprawdę cudownie patrzy się na zakochanego faceta, który potrafi ze mną na luzie porozmawiać, który widzi, że jestem kobietą, ale myśli o swojej i jej nigdzie nie ukrywa, tylko mniej lub bardziej świadomie o niej wspomina. Ja wiem, że to pierdoła, ale spotkałam się z całą masą facetów, którzy zachowywali się tak, jakby chcieli przede mną ukryć to, że kogoś mają. A to nie jest fajne. Kiedy facet umie się pochwalić swoją kobietą to bardzo zyskuje w moich oczach – ale nie odbierzcie tego źle, mówię o szacunku ;) Bo ja generalnie dużo lepiej czuję się w męskim towarzystwie i od zawsze dobrze się dogaduję z facetami i nie mam problemu z tym, żeby mieć w swoim otoczeniu tych żonatych, czy zaręczonych. To absolutnie żaden problem, bo w takich rozmowach chodzi przede wszystkim o rozmowę i kontakt z drugim, wartościowym człowiekiem o wymianę myśli i doświadczeń a niekoniecznie romanse. To była akurat ostatnia rzecz jaka mogłaby mi w tę sobotę przyjść do głowy.

Widziała Cię niedawno

Niedziela, 14.02.2016r., godzina 17:30. Decathlon. Wpadłam na szybko do sklepu i nagle widzę kolegę, z którym studiowałam na licencjacie i o którym kilka godzin wcześniej, w związku z jedną kwestią akurat myślałam. Tomek od kilku lat spotykał się z Angelą i zastanawiam się, co to za laska koło niego stoi. Podchodzę bliżej się przywitać i widzę uśmiechniętą od ucha do ucha Angelikę, której kompletnie nie poznałam. Stoimy, rozmawiamy, opowiadamy co tam u nas słychać i co się pozmieniało, bo chociaż spędziliśmy ze sobą 3 lata studiów, zrobiliśmy masę wspólnych projektów i przegadaliśmy godziny, to niestety kontakt się urwał i każdy zajął swoim życiem.

Przyszedł taki moment, w którym zaczęliśmy rozmawiać o Kasi, dziewczynie, która należała do naszej „paczki”. I mówię, że z Kasią to już w ogóle nie mam kontaktu i czy wiedzą co tam u niej słychać. I nagle słyszę od Angeli: „A Kasia to Cię ostatnio widziała. Szłaś akurat na przystanek a ona siedziała w tramwaju.” Totalne zaskoczenie, więc pytam skąd ona o tym wie. Odpowiada, że Kasia napisała jej smsa, że mnie widziała.

I zastanawiam się, co z ludźmi jest nie tak, że po trzech spędzonych latach razem, wylewanych żalach, wspólnie oglądanych filmach, Kasia zamiast napisać mi sms, że mnie widzi, czy widziała, co tam słychać i w ogóle, pisze wiadomość do Angeliki w tej sprawie. Serio? Tylko mi tutaj coś nie gra? Tylko mi wydaje się to dziwne? Że ktoś, kto Cię widzi zamiast powiedzieć o tym Tobie i to z Tobą porozmawiać, pisze w tej sprawie innym? Fuck logic!

 


I to tyle moich żali w tej materii. Ludzie są różni, ludzie budują nasze otoczenie i często podejście do życia. Ze swojej strony życzę Wam tylko tych pozytywnych, wspierających i ciekawych, którzy wniosą pozytywne rzeczy do Waszego życia, bo szkoda tracić czas na tych, którzy ciągną w dół. Czasami bywa tak, że coś się w życiu sypie, to nie mówię o tym, żeby nagle znajomych zostawiać samym sobie i niech sobie radzą, bo już nie dają Wam tyle radości co wcześniej, ale mówię o energetycznych wampirach, które wysysają z Was radość i chęci do życia. Odstawcie ich od siebie, bo nie są warci tego, by mieć Was za pokarm!

Related Posts

E-book

Archiwum