Pierwsze słowo, Małe Licho – Marta Kisiel

Wspomniałam jakiś czas temu, że mam coraz więcej szacunku do polskich autorów. O ile kiedyś nie czytałam książek, bo… bo były polskie, o tyle teraz, kiedy tylko mogę, sięgam po rodzimych twórców. Jakiś czas temu pisałam na temat twórczości Martyny Raduchowskiej, dzisiaj przyszedł czas na najnowsze książki Marty Kisiel. Nie było to jednak moje pierwsze spotkanie z szanowną „ałtorką”. Kilka lat temu miałam przyjemność zapoznać się z Nomen Omen. Jeszcze w tym roku, podczas weekendowego maratonu czytelniczego, czytałam Toń, która przypomniała mi o tym, jak specyficznie Marta Kisiel pisze. Postanowiłam, że po kolejne książki będę sięgać w ciemno. I że nadrobię Dożywocie, które już jakiś czas czeka na moją uwagę. Z kultowym już Dożywociem mi nie wyszło, ale na moją półkę trafiły dwa kolejne tytuły. I to o nich będę dzisiaj pisać.

PIERWSZE SŁOWO

Książka, która przykuła moją uwagę okładką. Tak wiem, nie po okładce ocenia się dzieło. Muszę jednak przyznać, że jest ona tak piękna, że nie potrafiłam przejść koło niej obojętnie. Na szczęście nie tylko okładka zachwyca – wnętrze jest równie świetne.

Znalezione obrazy dla zapytania pierwsze słowo

Pierwsze słowo to zbiór jedenastu opowiadań. Marta Kisiel sama na początku książki pisze „nie umiem pisać odpowiadań. […] No nie umiem, i już.”. Po zapoznaniu się z całym, nazwijmy go, tomikiem, śmiem nie zgodzić się z tą tezą. Owszem, książka nie jest równa i jedne opowiadania urzekły mnie bardziej, inne mniej a z niektórymi troszeczkę się wymęczyłam. Nie zmienia to jednak faktu, że Marta Kisiel sprawdza się zarówno w dłuższych formach takich jak np. Toń, ale także krótszych, których w tej książce pod dostatkiem.

KTÓRE OPOWIADANIA LUBIĘ?

Moimi zdecydowanymi faworytami są: „Rozmowa dyskwalifikacyjna”, „Przeżycie Stanisława Kozika” oraz „Szaławiła”. Równie dobrze bawiłam się przy „Cały świat Dawida” czy „Pierwszym słowie”. Marta Kisiel potrafi bawić się słowem i słowa wykorzystywać tak, żeby i czytelnik się nimi bawił, gdy je czyta. Opowiadania w tym tomiku to nie tylko śmieszne historyjki. Co prawda każde z nich ma w sobie element fantastyki, ale każde z nich sięga gdzieś głębiej. „Nawiedziny” może nie skłoniły mnie do jakieś głębszej refleksji, ale zdecydowana większość opowiadań już tak. Skupiają się one na problemach aktualnych, ale także ponadczasowych. Każde z nich można przeczytać jako zwykłe opowiadanie. I wtedy po prostu lepiej czy gorzej się z nim bawić. Każde z nich jednak niesie za sobą jakieś przesłanie, zmaga się z jakimś problemem, uwypukla słabości, albo pragnienia. Chociaż pragnienia często bywają też słabościami.

Dlatego też Pierwsze słowo tak bardzo mi się spodobało. To nie jest tylko książka z jedenastoma opowiadaniami ze świata fantastyki. To książka, która przez bardziej lub mniej ciekawe historie, mówi o czymś więcej. O czymś, nad czym wielu z nas powinno się zastanowić. I tak, może szukam drugiego dna. Tak, może historia o krasnoludzie, to historia o krasnoludzie. I tyle. Mam jednak wrażenie, że ałtorka pod przykrywką lekkich i przyjemnych historii próbuje przekazać nam coś więcej. A kto, co dla siebie wyciągnie, to już jego. Mnie opowiadania do refleksji zmusiły i cieszę się, że nie była to po prostu zwykła lektura.

CO CZYTAM? PO CO CZYTAM?

Z tego też powodu zachęcam Was do sięgnięcia po twórczość ałtorki. Chłopak w trakcie czytania zapytał mnie co czytam i po co to czytam. Nie byłam wstanie mu odpowiedzieć, bo nie da się w jednym zdaniu przekazać fenomenu Marty Kisiel. Odpowiedziałam mu tak: „Czytam opowiadania. Ałtorki. I to jest taka ałtorka, że kiedy czytasz jej historie, zastanawiasz się, co takiego bierze, żeby to napisać. I masz ochotę wziąć to samo.”. Tak właśnie z Martą Kisiel jest. Nie wiem co bierze, chętnie wzięłabym to samo, ale na razie muszą wystarczyć mi książki. Dlatego też sięgam po kolejne tytuły, żeby jeszcze bardziej chłonąć jej słowo. Pierwsze słowo… I każde kolejne też.

Pierwsze słowo Małe Licho Marta Kisiel

MAŁE LICHO I TAJEMNICA NIEBOŻĄTKA

Książka, na którą się zdecydowałam pod wpływem chwili. Nie wiedziałam czego się spodziewać, więc zdziwiła mnie wielka czcionka i ilustracje. Okazało się, że dotarła do mnie opowieść dla dzieci. Ostatnio natknęłam się na kilka różnych i o dziwo dobrze się bawiłam, więc bez większych awersji sięgnęłam i po tę historię.

WHAT THE HELL?

No i nie ukrywam, że totalnie mnie zamurowało. Miałam wrażenie, że czytam jakiś bełkot. Nie mogłam się w historii odnaleźć. Nie wiedziałam czy czytam o domu wariatów, czy fantastykę dla dzieci, a może jeszcze co innego, co po prostu przegapiłam i nie potrafiłam tego zrozumieć. Na szczęście ałtorka sprawnie poprowadziła historię i chociaż do samego końca nie byłam przekonana czy idę dobrym tropem, nakierowała mnie na tyle, że byłam wstanie czytać książkę dalej.

Przenosimy się do domu, w którym mieszkają Licho, potwory pod łóżkiem, małe, nieświadome niczego Niebożątko, anioł z alergią na pierze i kilka normalnych „człowieków”. A właśnie, sama okładka nam mówi: „Książka dla człowieków wszelkich kształtów, rozmiarów, o peselu absolutnie dowolnym!”. Dlatego też po prostu musimy zatopić się w historię i płynąć z nurtem wydarzeń.

DLACZEGO NIE POWIEM WIĘCEJ?

Przyznam szczerze, że zwyczajnie nie wiem co napisać o tej książce. Jest tak szalona, na początku niezrozumiała, pod koniec rozczulająca i wzruszająca a przez całą treść porywająca, zaskakująca i zniewalająca, że zwyczajnie brakuje mi słów, żeby rzeczywiście Was do niej zachęcić. Żeby poznać tajemnicę Niebożątka po prostu sięgnijcie po Małe Licho i dajcie szansę tej historii. Ostrzegam jednak, że jest to na tyle specyficzna i szalona książka, że na początek obcowania z ałtorką – jeżeli nie mieliście jeszcze takiej przyjemności – zdecydowanie wybrałabym inny tytuł. Po lekturze kilku innych książek sama, początkowo, byłam zagubiona, więc chyba nie jest to najlepszy tytuł na pierwszy raz. Jeżeli jednak ałtorkę znacie i cenicie, Małe Licho na pewno pokochacie. A na dokładkę powiem Wam, że w Pierwszym Słowie znajduje się opowiadanie uzupełniające, które ma miejsce przed wydarzeniami z tej historii, które dodatkowo rozczula i przedstawia historię – kto, co, skąd i jak.

Nie będę Was dłużej zajmować, bo mogłabym lać wodę przez długi czas a wiem, że nie wykrzeszę z siebie nic ciekawszego. Nie sądzę, żebym tą „rekomendacją” jakkolwiek zachęciła Was do lektury, ale a nuż jakiś wariat się tutaj trafi. Tak jak ja wariatka zakochałam się w historii o małym aniele i Niebożątku. I z uśmiechem na ustach i ogromnym zaskoczeniem czytałam historię z tego świata w Pierwszym Słowie. Zakochałam się w bohaterach, urzekło mnie piękno tej niezwykłej historii i mam nadzieję, że fani Marty Kisiel skuszą się i na tę opowieść, bo zdecydowanie warto.

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Related Posts

E-book

Archiwum