Ostatnio z moim czytaniem było bardzo, bardzo, bardzo słabo. Masa obowiązków, milion kwestii do ogarnięcia, cotygodniowe wyjazdy na weekend i książki gdzieś tam leżały odłogiem. Niewiele udało mi się przeczytać, ale walczę i zaglądam do książek tak często, jak tylko mogę. Myślę, że niebawem wrócę na swój tor i te 5/6 książek w miesiącu będę czytać, ale tymczasowo korzystam też z lata, które podobno dobiega końca, na tyle, na ile tylko mogę! Potem znów praca przeplatana z uczelnią i ta sama, zatrważająca liczba obowiązków, więc trzeba ładować baterie, chociaż energia uchodzi znacznie szybciej, niż się pojawia. Niestety. W każdym razie… dzisiaj krótko na temat dwóch książek, które okazały się bardzo podobne w odbiorze jak już napisałam co nieco na ich temat (teksty pisane w sporych odstępach czasu, więc byłam zaskoczona tak podobną reakcją na oba tytuły jednak tak od siebie odmienne) i jednego czasopisma.
ŻARNA NIEBIOS – MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA
Na serię miałam ochotę od bardzo długiego czasu i będąc już znacznie bliżej końca, niż nawet połowy, zaczęłam zastanawiać się, czy na pewno dobrze sięgnęłam po pierwszy tom – według kolejności wydań książek przedstawionym w Żarnach, wychodziło na to, że Siewca Wiatru powstał wcześniej. Długo zastanawiałam się, skąd wzięło mi się takie przeświadczenie i jak mogłam popełnić taki błąd, ale wreszcie sięgnęłam do wujka google i dowiedziałam się, że Żarna Niebios są ponownie wydanym zbiorem opowiadań, który rzeczywiście przed Siewcą powstał, więc odetchnęłam z ulgą i dokończyłam czytanie książki.
Seria, której tom pierwszy przeczytałam, to już klasyka polskiego Angel Fantasy. I prawdę mówiąc po dwóch pierwszych opowiadaniach zastanawiałam się jakim cudem, skoro mnie to ani nie fascynuje, ani w żaden sposób nie porywa – momentami wręcz się męczyłam, żeby przebrnąć przez kolejne strony. Przyszedł jednak szybko taki moment, kiedy coś zaskoczyło i od książki nie byłam wstanie się oderwać. Kolejne słowa, zdania, strony pochłaniałam w zastraszającym tempie i z ogromną fascynacją poznawałam kolejnych aniołów i archaniołów.
M.L. Kossakowska stworzyła historię, która odwraca trochę nasze myślenie o aniołach. Bo kto by pomyślał, że mogą pić, przeklinać, ćpać, jednoczyć się z podziemiem. A jednak. I to wcale jakoś szczególnie nie raziło i nie uważam, żeby obrażało uczucia religijne, aczkolwiek mimo wszystko osobom szczególnie religijnym, może jednak bym książki nie polecała, skoro Bóg zniknął i anioły zastanawiają się, jak utrzymać władzę? Natomiast każdemu, kogo kręci ta tematyka, jak najbardziej książkę polecam. Jedna z ciekawszych w tematyce Angel Fantasy i naprawdę nie wątpię już w słuszność okrzyknięcia jej polską klasyką. Chociaż przede mną kolejne tomy i myślę, że ostatecznie podtrzymam swoją opinię po tym ostatnim ;-)
CIEŃ WIATRU – CARLOS RUIZ ZAFÓN
Z Zafónem po raz pierwszy spotkałam się 4 lata temu podczas mojej ogromnej fascynacji Hiszpanią i językiem hiszpańskim. Szukałam w związku z tym wszystkiego, co przybliży mnie do tego cudownego kraju. No i znalazłam. Zafóna właśnie. Zakupiłam jego trylogię Mgły i zaczęłam czytać. Zafón mnie do siebie przekonał. Tak bardzo, że zapragnęłam przeczytać jego sztampową serię, która jest najbardziej rozpoznawana. Cień wiatru, kontynuację Grę anioła oraz tom trzeci Więźnia nieba. Cmentarz zapomnianych książek przez długi czas chodził mi po głowie, ale stale było mi z nim nie po drodze. Aż do pewnego, pięknego czerwcowego dnia, kiedy to książka do mnie trafiła.
Poznajemy Daniela Sempere – dziesięcioletniego chłopca, który w roku 1945 prowadzony jest przez ojca na Cmentarz Zapomnianych Książek. Ojciec, będący księgarzem każe chłopcu wybrać książkę życia, z którą nigdy się nie rozstanie. Spośród tysięcy woluminów, które ma przed oczami, wybiera książką Juliana Caraxa o wdzięcznym tytule „Cień wiatru”. Przez lata historia ta ciągnie się za Danielem z racji tego, że próbuje odnaleźć autora i inne jego książki. Jednak każdy trop, który podejmuje, w jakimś miejscu się urywa, dając kolejne poszlaki i inne ścieżki odnalezienia odpowiedzi. W życiu Daniela wiele się zmieni. Dzięki książce, którą sam wybrał.
Nie wiem dlaczego tak długo zwlekałam z sięgnięciem po ten tytuł. Zafón pisze fantastycznie i bardzo ciężko oderwać się od jego twórczości. Cień wiatru jest czymś zupełnie innym, niż Książę Mgły czy Pałac Północy, ale ma w sobie magię autora. Książka porywa. I chociaż historia przedstawia powojenną Barcelonę, nie odczuwa się tak bardzo tej zmiany klimatu. Wręcz cieszyłam się, że razem z bohaterem przemierzać mogę to piękne miasto. A autor nakreślił tę historię tak realistycznie, że w pewnym momencie miałam ochotę sama poszukać twórczości Caraxa i się z nią zapoznać.
Jako czytelnicy obserwujemy przemianę Daniela z chłopca w mężczyznę, obserwujemy rozwój wydarzeń i krok po kroku, wraz z chłopcem odkrywamy wszystkie tajemnice Juliana Caraxa. I chociaż miałam problem z tym, żeby dać się tej książce porwać i zastanawiałam się co wszyscy tak bardzo zachwalają, to przyszedł moment, w którym po prostu przepadłam i nie chciałam tego tytułu odkładać nigdzie na bok. Tak więc jeżeli jeszcze to rozważacie to przestańcie i po prostu sięgnijcie po tę książkę!
Za książkę serdecznie dziękuję księgarni internetowej BookMaster
¿ESPAÑOL? SÍ, GRACIAS | NR 35 LIPIEC – WRZESIEŃ
Wiecie, że uwielbiam magazyny Colorful Media i wiecie, że czytam tytuł do biznesowego angielskiego i tytuł do hiszpańskiego, a że przeglądy literatury nie pojawiają się tak często, jakbym sobie tego życzyła, to ostatnio właściwie w każdej odsłonie przedstawiam któryś z tych magazynów. Tym razem padło na najnowszy numer hiszpańskiego.
I tym razem moje modły zostały wysłuchane i magazyn został dostosowany do mojego poziomu! Owszem, nadal wiele artykułów jest zbyt skomplikowanych, bym mogła je w pełni zrozumieć, ale większość z nich obejmuje poziom A2-B1 wkraczając czasem na B2. I to jest fajne, bo artykuły w poprzednich numerach często były zbyt trudne, bym mogła czerpać przyjemność z tego typu nauki. Przy tym numerze miałam ogromny fun i śmiało zaliczę go do jednego z moich ulubionych numerów.
I co najśmieszniejsze, najbardziej podszedł mi artykuł na poziomie B2 dotyczący terminów informatycznych – z racji tego, czym zajmuje się mój facet i z racji tego, co interesuje też mnie i w czym mu pomagam. Kolejny ciekawy artykuł, także na poziomie B2 dotyczył bycia chorym z dala od domu. Dostarczył wielu zwrotów związanych ze zdrowiem (od leczenia, ubezpieczyciela, przez wyrwanie zęba, polisę, przeziębienie, aż po zwichnięcie, złamanie czy plombowanie), które będą bardzo przydatne dla każdego, kto ma zamiar na dłuższy czas zadomowić się w kraju hiszpańskojęzycznym. Nigdy nie wiemy co się wydarzy, a warto wiedzieć jak przedstawić problem, który pojawił się z naszym zdrowiem.
Poza tym równie ciekawe artykuły na temat Natalii Oreiro czy kryminału hiszpańskiego.
35 numer ¿Español? Sí gracias jest numerem naprawdę udanym i jednym z moich ulubionych – może dlatego, że wydał mi się niezwykle praktyczny – a o to przecież chodzi! Wychodzę z założenia, że ucząc się języka obcego nie uczę się pierdół a rzeczy praktycznych właśnie, dlatego tak bardzo spodobał mi się najnowszy numer, który oczywiście serdecznie polecam.
Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco: