Lucyfer 5b – recenzja (2021)

Długo wyczekiwana premiera drugiej części piątego sezonu Lucyfera już jest. 28 maja otrzymaliśmy zakończenie sezonu, który jest przedostatnim całej serii. Twórcy zaserwowali nam rollercoaster emocji z szeregiem dobrze nam znanych bohaterów. Jak wypadł sezon 5b? Zapraszam do lektury.

Lucyfer 5b – kontynuacja 5. sezonu

8 nowych odcinków, które kontynuują cliffhanger, którym zakończył się Lucyfer 5a. Niestety, z racji tego, że jest to druga część piątego sezonu, nie jestem wstanie opowiedzieć o niej bez spoilerów. Dlatego też, jeżeli nie chcesz, żebym popsuła radość z oglądania całego sezonu, nie czytaj tego tekstu dalej ;)

Pierwsza część sezonu zakończyła się w chwili, w której pojawił się Bóg. Wracamy do tego właśnie momentu. Bóg poznaje swojego wnuczka i zaczyna mieszać w życiu swoich synów. W tej części zdecydowanie mniej mamy wątków kryminalnych, a więcej zmagań bohaterów z ich przemyśleniami, rozwojem personalnym i próbą uratowania świata.

Wszystko to w świetnej oprawie wizualno-dźwiękowej. Co więcej, twórcy zaserwowali nam coś nowego, wprowadzając do jednego z odcinków element musicalowy.

Bohaterowie Lucyfer 5b

W drugiej części sezonu bohaterów jest co nie miara. Powraca Ewa, przewijają się też zastępy aniołów. Sporo czasu antenowego poświęcono Maze i jej zmaganiom z poszukiwaniem sposobu na pozyskanie duszy, Chloe i Lucyferowi, którzy mają swoje wzloty i upadki w związku, Elli, która zmaga się ze swoimi demonami, Danowi, który skradł dość mocno dwa całe odcinki oraz rzecz jasna Bogu.

Chloe i Lucyfer

W przypadku Chloe i Lucyfera, coraz bardziej czuję się, jakbym oglądała operę mydlaną. Oboje się kochają, oboje chcą być ze sobą, ale stale jest coś nie tak. Chloe chce dać przestrzeń Lucyferowi, jednocześnie stale się mu narzucając. Lucyfer jest słodkim chłopcem, który wie, że tak naprawdę jest bad boyem i uważa, że nie jest wystarczający dla Chloe. Ich perypetie bywają zabawne, bywają niezwykle realne, ale czasami miałam ochotę nimi potrząsnąć, żeby się ocknęli i ogarnęli co do nich należy. Bez ckliwych zachowań.

Ella

Tutaj krótko i zwięźle. Zawiodłam się na wątku Elli. Pierwsza część sezonu zapowiadała mroczne tajemnice. Liczyłam na to, że dość mocno zostanie poprowadzony wątek tej postaci. W rezultacie dostaliśmy coś, co finalnie nie okazało się niczym spektakularnym. Uwielbiam Ellę, jednak mam ogromny niedosyt i chyba liczyłam na większe zaskoczenie.

Maze

Maze niezmiennie uwielbiam. Każda sekunda, w której jest na ekranie daje mi radość. I choć mam wrażenie, że jest dość nierówną postacią, cenię scenariusz za wszystkie rozterki, które przeżywa. Patrząc na całą historię tej postaci, jej problemy i rozważania są bardzo autentyczne i świetnie się je śledzi. Mogłabym zarzucić pewną niekonsekwencję i swego rodzaju huśtawkę w rozwoju tej postaci. Niemniej, uważam, że jest ona bardzo ciekawa i dobrze ogląda się jej wątki. Jestem ciekawa jaką rolę finalnie odegra w szóstym sezonie.

Dan

Show w pewnym momencie skradł Dan. Postać, która od samego początku jest takim miśkiem, którego chciałoby się przytulić. Wiecznie pokrzywdzony, choć zawsze chce dobrze. Druga część piątego sezonu to zdecydowanie jego czas. Dan skradł aż dwa odcinki, które bardzo mocno kręciły się wokół jego osoby. Jeden z nich to był „okrutny” żart Lucyfera, na jego osobie, który pochłonął fabułę całego jednego odcinka. Z zapartym tchem oglądałam to, co będzie działo się dalej i w jakie tarapaty popadł Dan. Drugi z nich to część związana ze śledztwem, które prowadził.

Dawno już, żaden odcinek i żaden serial, nie wycisnął ze mnie tylu łez, co 15. odcinek sezonu. Nie chcę tutaj za dużo spoilerować, więc tylko dla tych, którzy serial już widzieli – jestem ciekawa w jakiej formie Dan pojawi się w 6. sezonie. Bardzo liczę, że jego wątek zostanie dalej poprowadzony w kolejnej części – oglądając reakcje bohaterów w dwóch ostatnich odcinkach tego sezonu, liczyłabym na dużą akcję ratunkową i sporo kombinowania.

Bóg

Ostatni, choć nie najmniej ważny. Wątek powrotu Boga zajmuje połowę tego sezonu. Oczywiście to, co dzieje się dalej związane jest z jego wyborami. Niemniej w pewnym momencie odchodzimy w kierunku innych problemów. Choć nie do końca niektóre motywy zgadzają mi się z tym, jak określany jest Bóg i jakie decyzje mógłby/powinien podjąć, finalnie uważam, że jest to świetnie skrojona pod serial postać.

Chociaż to Bóg jest stwórcą i wszystko wyszło spod jego „łapek”, bardzo podobał mi się motyw jego odnajdywania się na Ziemi. Największym plusem są związki i problemy rodzinne, które nakreślono. Z jednej strony tak bardzo odległe, z drugiej jednak, tak bardzo przyziemne. Miałam wrażenie, jakbym oglądała coś, co z jednej strony wydaje się nierealne i wręcz zbyt przyziemne, z drugiej zaś strony, niezwykle prawdziwe i możliwe do tego, by się wydarzyło. Ciężko mi to określić, ale relacje, które ukazano w tej części sezonu są dość mocno namacalne i da się w nie uwierzyć.

I tak jak wspominałam – niektóre motywacje nie do końca pasują mi do obrazu Boga jaki „znamy” – niemniej, finalnie dały nam kawał dobrze poprowadzonej narracji, która nadała bieg kolejnym wydarzeniom.

Wizualna strona serialu

Nie sądziłam, że twórcy serialu jeszcze jakoś szczególnie mnie zaskoczą formą, w której prezentują nam serial. Poza świetną oprawą wizualną, którą dostajemy za każdym razem i poza świetną ścieżką dźwiękową, do której jesteśmy przyzwyczajeni, druga część piątego sezonu zaskakuje też w swojej formie.

W jednym z odcinków (10.), twórcy serialu pokusili się o formę musicalu. Wielkie brawa za tak odważną decyzję. I po raz kolejny – bez odpowiedniej motywacji, nie miałaby ona większego sensu. Przez to, że została w odpowiedni sposób wyjaśniona, jest to jedna z największych niespodzianek sezonu. I choć taniec nad trupem śpiewając „Another one bites the dust” może wydawać się makabryczny, okazuje się jednocześnie niezwykle zabawny. Tak samo kilka kolejnych utworów.

Podsumowanie

Sezon 5b Lucyfera uznaję za naprawdę udaną produkcję. W pewnym momencie widać, że początkowo, cały sezon tworzony był tak, żeby na nim zakończyć serię. Finalnie, poczułam tak duże zaskoczenie napisami końcowymi, że cieszę się niesamowicie, że szósty sezon powstanie. Druga część sezonu, choć w wielu momentach mniej wiarygodna, czy wręcz irytująca, jest naprawdę udaną produkcją. Spodziewałam się czegoś bardzo dobrego, albo totalnej porażki. Dostałam lepszą część niż 5a sezonu. A to nieczęsto się zdarza przy tak długich produkcjach.

Jednocześnie, pierwszy raz zastanawiam się, co dostaniemy w kolejnym sezonie. Pojawiło się tak wiele wątków, które mogłyby być kontynuowane, że bardzo ciekawi mnie, co dostaniemy w kolejnych, finałowych 10 odcinkach. Premiera zapowiedziana dopiero na 2022 rok, ale już teraz nie mogę się jej doczekać.

.

Przeczytaj także

Lucyfer sezon 5a (2020)
Cień i kość (2021)
Saga Winx (2021)
Gambit królowej (2020)

Related Posts

E-book

Archiwum