Wojna makowa – Rebecca F. Kuang (recenzja)

Jak na okładkową srokę przystało, to okładka przykuła moją uwagę. Potem cały zarys fabuły lekko mnie do niej zniechęcił. Jestem co prawda fanką fantastyki, ale to, co prezentuje Wojna makowa, zazwyczaj jednak do mnie nie przemawia. Na koniec zbombardowana zostałam zewsząd pozytywnymi opiniami na jej temat i nie mogłam jej sobie odmówić. A dzisiaj przychodzę do Was z moimi przemyśleniami.

Wojna makowa – zarys fabuły

Wojna makowa przedstawia historię Rin – sieroty wojennej wychowywanej przez rodzinę zastępczą. Poznajemy dziewczynę kiedy ma 14 lat i dowiaduje się, że ma poślubić zamożnego, dużo starszego od siebie mężczyznę. Rin nie ma zamiaru tego robić i obiera ścieżkę, którą wszyscy wyśmiewają. Zamierza podejść do egzaminu, dzięki któremu będzie mogła wyrwać się ze swojej wsi, iść do Akademii i całkowicie zmienić swoje życie.

Sam egzamin jest niesamowicie trudny i zdają go nieliczni. Rin jest w tyle za rówieśnikami. Do egzaminu przygotowują się wiele godzin dziennie, od kilku lat. Dziewczyna ma także dodatkowe obowiązki, z których nie może zrezygnować. Pozytywny wynik egzaminu pozwoli jej na naukę na najbardziej prestiżowej Akademii w kraju, stąd duże samozaparcie dziewczyny, żeby opanować materiał do egzaminu.

Jak zapewne możecie się domyślić, dziewczyna do Akademii się dostaje i to wokół życia w Akademii toczą się wydarzenia książki. Ale nie tylko… w trakcie jej edukacji i szkolenia dzieje się wiele, a pod jej koniec wybucha wojna.

Bohaterowie Wojny makowej

Rin jest rozbudowaną, wielowątkową postacią, która z biegiem czasu zaczyna mocniej wybrzmiewać i rozwijać skrzydła. Problem w tym, że choć wielu zachwyca się rozwojem tej postaci, ja się zachwywacałam do pewnego momentu. Pod koniec książki Rin mocno mnie irytowała i drażniła. Wiem, że z wielką mocą przychodzą wielkie oczekiwania i większość bohaterów w tego typu książkach chce coraz więcej. Mimo wszystko Rin wydawała mi się tak głupia i naiwna, że często miałam jej dość. W swojej ambicji stała się niezwykle egoistyczna i lekkomyślna.

W całej tej historii, główna bohaterka jest mocno dominująca. Pozostali bohaterowie są ciekawie nakreśleni, ale nie dostali wystarczająco czasu antenowego i mam duży niedosyt.

Pojawia się także bardzo ciekawy wątek szamanów oraz ich połączenia z bogami. Rin zaczyna być nauczana tradycji, dzięki czemu odkrywa ścieżki swojej duszy. Uczy się cierpliwości podczas niezliczonych godzin medytacji. Ma szalonego mentora, który nie do końca tłumaczy jej wszelkie zawiłości tego co robią, a jednocześnie wymaga efektów. Dlatego dziewczyna jest poirytowana i jeszcze bardziej próbuje udowodnić swoje kompetencje. Przez co z jednej strony, odkrywanie z nią tej drogi, krok po kroku, okazuje się być jednocześnie fascynujące jak i nużące przez tą irytację zachowaniem bohaterki.

Wykreowany świat

Wydarzenia przedstawione w książce mają miejsce na dalekim wschodzie. Niestety niewiele go tam czuć. Co prawda same opisy krain, poszczególnych wsi, Akademii – one są na tyle barwne i szczegółowe, że ma się wrażenie identyfikacji z danym miejscem. Czujemy je, widzimy, wręcz słyszymy ten gwar poszczególnych uliczek, bądź powojenną ciszę i martwotę. Niestety, poza kilkoma mitami i historiami, które przybliżają nas do tej wschodniej kultury, nie do końca ten wschód tam czuć – porównując ten tytuł np. do Tancerze Burzy Jaya Kristoffa, to w wojnie makowej nie ma nic konkretnego, poza ilustracjami i ogólną świadomością, że jest nam bliżej do Chin, aniżeli Indii, czy innego miejsca na świecie.

W książce jest bardzo dużo opisów okrucieństwa. Być może zbędnych momentami, jednak wyróżniających książkę na tle innych. Nie czytam kryminałów, czy horrorów, więc tego typu skupienie na szczegółach i barwne, dokładne opisy były dla mnie sporym zaskoczeniem i ogromnym wyróżnikiem. Podczas czytania miałam wrażenie, jakbym czytała relację z faktycznej wojny. Jakby autorka malowała przede mną obrazy, które sama ujrzała na polu bitwy. I po części tak było, jako że przyznała, że wspomniany konflikt bazuje na wojnie chińsko-japońskiej, która odbywała się w latach 1937-1945.

Wielu czytelników narzeka na ten aspekt powieści, jako że był dla nich zbyt brutalny – dla mnie ogromny plus tej książki, który serwuje coś kompletnie innego, co sprawia, że świat, w którym się znajdujemy staje się znacznie bardziej realny i nadrabia mankamenty innych opisów.

Jak toczy się fabuła w wojnie makowej?

Pierwsza połowa książki jest stonowana, na wszystko jest czas. Bardzo dużo dowiadujemy się na temat bohaterów, tła powieści i wszelkich aspektów świata, w którym się znajdujemy. Druga połowa jest znacznie szybsza – autorka dużo skakała po wydarzeniach, mniej uwagi poświęcono bohaterom, więcej wydarzeniom.

Cała książka jest właśnie mocno nierówna. Są takie fragmenty, które porywają i takie, które lekko nużą. Są wątki bardzo ciekawie rozwinięte jak i takie, którym zabrakło poświęcenia uwagi. W ogólnych rozrachunku książka i tak dość mocno mnie porwała. Przyznam, że nie mogłam się od niej oderwać.

Historia dość mocno się rozkręca i nabiera tempa, gdy pojawia się w niej magia. Gdyby jej w tej książce nie było, mielibyśmy tak naprawdę powieść o jednostce ucieśnionej, ciężkim losie kobiety, która walczy o swoje miejsce na świecie, w którym panuje hierarchia, wręcz pewnego rodzaju kastowość. Magia sprawia, że historia nabiera nieco innego kształtu.

Podsumowanie

Wojna makowa to opowieść o walce jednostki o szacunek w społeczeństwie, walka o przyjaźń zawieraną w czasie wojny, a także walka o przetrwanie – własnej tożsamości oraz tożsamości kraju. Autorka stawia przed bohaterami trudne wybory, ciekawe zwroty akcji i niespodziewane wydarzenia, które zmieniają bieg wydarzeń. Wojnę makową uznaję za bardzo udany debiut. Chociaż nie obywa się bez nieścisłości i aspektów, które nie do końca przypadły mi do gustu, muszę przyznać, że chciałabym, żeby wszystkie debiuty, wszystkich autorów, zawsze były tak dobre jak Wojna makowa. Dlatego też serdecznie zachęcam do zapoznania się z debiutem Rebecci F. Kuang – uważam, że zasługuje na uwagę i naprawdę daje się lubić. Sama wyczekuję tomu drugiego, nieco się go obawiając – mam wrażenie, że autorka albo rozwinie skrzydła i mnie zachwyci, albo pójdzie tą ścieżką irytującej bohaterki, która skutecznie zniechęci mnie do lektury.

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Przeczytaj także

DOM Z PAPIERU SEZON 4 – TAM GDZIE ABSURD GONI ABSURD
ZŁODZIEJ DUSZ – ANETA JADOWSKA (RECENZJA)
BOGOWIE MUSZĄ BYĆ SZALENI – ANETA JADOWSKA
CZY KSIĄŻKA BLANKI LIPIŃSKIEJ JEST SZKODLIWA?
NAUKA KOREAŃSKIEGO OD PODSTAW – WYZWANIE 2020

Related Posts

E-book

Archiwum