Zwycięzca bierze wszystko – Aneta Jadowska (recenzja)

Wydawnictwo SQN szalenie rozpieszcza. Ledwo otrzymaliśmy Złodzieja dusz, niecały miesiąc później Bogowie muszą być szaleni a tu od wczoraj na księgarnianych (aktualnie wirtualnych) półkach dostępny jest trzeci tom – Zwycięzca bierze wszystko. Jestem już po lekturze książki, dlatego przychodzę z opinią. I nie obiecuję, że będzie bez spoilerów. Przy kontynuacjach szalenie trudne jest nienawiązywanie do tego, co działo się wcześniej.

Zwycięzca bierze wszystko to mój kolejny re-read. Ostatni raz czytałam ją w sierpniu 2013 r., więc tytuł robi wielki come back po 7 latach i zaskakuje. Dlaczego? Ano dlatego, że tak wiele wątków wypadło mi z głowy, że przez większość czasu czułam się tak, jakbym nigdy tego tomu nie czytała. Wy też tak macie, że przeczytane historie ulatują Wam z głowy, czy to ze mną jest coś nie tak?

Zarys fabuły w Zwycięzca bierze wszystko

Kochana i nieustraszona Dora rozprawiła się już z wrogrami. Pozbyła się problemu z Bogami i załatwiła Jezebel – dwa duże problemy z głowy. Jej życie powinno wrócić na dawne tory, tylko… no właśnie, powiałoby nudą. Dlatego też historia rozpoczyna się praktycznie w momencie, w którym zakończył się poprzedni tom. Raptem 2-3 dni później. Zresztą, od czasu pozbycia się maga, który mocno namieszał w jej magicznym życiu, Dora cały czas poddawana jest nowym wyzwaniom.

W tym tomie nie będzie inaczej, więc zapnijcie pasy i spodziewajcie się jazdy bez trzymanki. Na drodze stają postaci, od których powinna trzymać się z daleka. I chociaż próbuje, to jednak problemy same lgną do naszej Dory. Ten tom to cały komplet sprzymierzeńców. Powstają nowe przyjaźnie, powiększa się szalona, magiczna rodzinka. Nie zabraknie także śmiertelnych wrogów, z którymi wiedźma będzie walczyć na śmierć i życie.

Bohaterowie

Ten tom wprowadza i rozszerza zakres bohaterów. Pojawiają się także nowe nici porozumienia i związki pomiędzy dotychczas znanymi nam postaciami. Nagle, jak Filip z konopii, wyskakuje Nikita, którą dopiero teraz tak naprawdę dostrzegłam i doceniłam, jako że kilka lat temu zyskała nowe życie w osobnej trylogii jej poświęconej. Niezmiennie jestem fanką Baala, który roztapia moje serduszko i sprawia, że chcę go więcej, więcej i więcej. Joshua rozkwita i zaczyna do mnie znacznie bardziej przemawiać aniżeli wcześniej, kiedy staje się tak bardzo opiekuńczy, zaradny, ale także znacznie bardziej podatny na zranienie. Miron to Miron. No i Nathaniel, którego także od razu można pokochać. Swoją obecność zaznacza także Olaf, którego jednak nie ma zbyt wiele, ale i na niego przyjdzie pora w kolejnych tomach (ciii… nie wyprzedzam biegu wydarzeń).

Co niesie ze sobą Zwycięzca bierze wszystko

Niebo i piekło. Były już wcześniej i będą później. Tutaj jednak sięgamy głębiej, dowiadujemy się więcej, coraz bardziej poznajemy Lucyfera i Gabriela, a także wszelkie zależności między nimi. Do tego wszystkiego wszelkie poboczne postaci, których mniej lub bardziej się spodziewamy i które jeszcze bardziej ubarwiają całą tę historię.

Kontynuowany zostaje wątek triumwiratu, który zaznacza swoją obecność na kolejnych stronach książki. Nabiera też nieprzewidywalnego kształtu i wpływa na wszelkie wydarzenia i zachowania bohaterów.

Cały czas mam lekkie wątpliwości, bo kocham serię całym serduszkiem i zakochałam się zarówno w pierwszym jak i w drugim tomie. Jednak trójeczka, mimo całego swojego popieprzenia, miliona wątków, miliona wątków z przeróżnymi bohaterami, intryg i niespodzianek, wydaje mi się, że rzeczywiście stała się moim ulubionym tomem.

Tutaj nie ma czasu na nudę. Nie ma przestojów, nie ma rozwlekanych wątków. Nawet jak akcja na chwilę zwalnia, to tylko dlatego, żeby za moment wystrzelić i porwać nas w kolejny wir. To jest tom, od którego nie potrafiłam się odkleić. Tylko zmęczenie oderwało mnie od kilkudziesięciu ostatnich stron, które dokończyłam kolejnego dnia.

Podsumowanie

Jak już wspomniałam, jestem #teamDora. Tak jak zakochałam się w heksalogii lata temu (choć z ubolewaniem przyznaję, że nie przeczytałam jej całej), tak do teraz wielbię ją miłością ogromną i myślę, że jeszcze nie raz będę do niej wracać. Przykro mi, że wątki uciekają mi z głowy, ale z drugiej strony, mogę tę historię przeżywać, przynajmniej raz na jakiś czas, na nowo. Raz jeszcze czerpię tę radość z czytania, poznawania bohaterów i wydarzeń – tak, jest ze mną aż tak źle.

Thorn, Trójprzymierze i wszyscy bohaterowie są oddani tak barwnie, że czasami zastanawiam się, czy ten świat nie istnieje gdzieś realnie. Na myśl o każdym kolejnym tomie przyspiesza mi serduszko. Chociaż co nieco czytałam i co nieco pamiętam, to dalej jak taki świeżak w tym świecie, zastanawiam się, co jeszcze Jadowska ma w zanadrzu i co nam zaserwuje. A no i bym zapomniała – fantastyczna Magda Babińska i jej ilustracje, które w przecudowny sposób dopełniają całą historię.

Nie pozostaje mi nic innego jak wyczekiwać kolejnego tomu, który znów pojawi się niebawem. Zaczytać się po raz kolejny w tej cudownej historii i tym razem przeczytać całą heksalogię. Tak! Dokładnie taki jest mój plan. I Was też serdecznie do tego zachęcam.

P.S. Wiem, że recenzja wyszła bezkrytyczna. To nie jest seria idealna, ale jest naprawdę dobra. Ostatnio zaczytuję się w Urban Fantasy, czytałam Dorę zaraz przed Patricią Briggs i to jest kawał naprawdę dobrej, polskiej fantastyki. A ten tom tak mnie porwał i tak wręcz uwiódł, że nie mam zamiaru szukać jej minusów. Zwyczajnie świetnie się bawiłam i z tą myślą chcę pozostać po lekturze.

Zostań ze mną na dłużej i bądź ze wszystkim na bieżąco:

Przeczytaj także

Złodziej dusz – Aneta Jadowska (recenzja)
Bogowie muszą być szaleni – Aneta Jadowska
Dzikie Dziecko Miłości – Aneta Jadowska
Dynia i Jemioła – Aneta Jadowska

Related Posts

E-book

Archiwum